Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jestem przekonana, ¿e ten jego zarozumia³y sposób bycia to w du¿ej mierze poza. - Nic w tym dziwnego - rzek³ Satterthwaite. - To zjawisko powszechne. Zawsze, kiedy spotykam kogoœ, kto wynosi siê nad innych, wiem, ¿e mam do czynienia z cz³owiekiem z kompleksem ni¿szoœci. - Bardzo dziwne. - Kompleks ni¿szoœci to szczególna sprawa. Crippen, na przyk³ad, s³awny przestêpca, na pewno by³ jego ofiar¹. Ten kompleks le¿y u pod³o¿a wielu zbrodni. Pragnienie potwierdzenia w³asnej osobowoœci. - Nie rozumiem tego - szepnê³a lady Mary. Zadr¿a³a. Satterthwaite spojrza³ na ni¹ niemal z czu³oœci¹. Podoba³a mu siê jej dystyngowana postaæ, pochy³a linia ramion, miêkki br¹z oczu, twarz bez cienia makija¿u. Pomyœla³: "Musia³a byæ naprawdê piêkna za m³odu... Nie dumna piêknoœæ ró¿y, lecz skromna, pe³na czaru uroda fio³ka, o ukrytej s³odyczy. Wspomina³ w³asn¹ m³odoœæ. Zacz¹³ nagle opowiadaæ lady Mary o swojej historii mi³osnej, jedynej zreszt¹ w ¿yciu. Wed³ug dzisiejszych kryteriów by³a to zapewne bardzo nieciekawa historia, lecz droga sercu starszego pana. Opowiada³ o Dziewczynie, o tym, jaka by³a piêkna i jak poszli razem ogl¹daæ dzwoneczki w Kew. W tym dniu zamierza³ poprosiæ j¹ o rêkê. Wyobra¿a³ sobie (tak to odczuwa³), ¿e Dziewczyna odwzajemnia jego mi³oœæ. I nagle, gdy stali podziwiaj¹c dzwoneczki, zwierzy³a mu siê... Okaza³o siê, ¿e kocha innego. Zdusi³ wiêc uczucia wype³niaj¹ce mu serce i pogodzi³ siê z rol¹ wiernego przyjaciela. Nie by³a to mo¿e wielka historia mi³osna, brzmia³a jednak dobrze w atmosferze salonu lady Mary, wœród wyblak³ych tkanin ³ cienkiej porcelany. Potem lady Mary zaczê³a mówiæ o sobie, o swym niezbyt szczêœliwym po¿yciu ma³¿eñskim. - By³am tak¹ g³upi¹ g¹sk¹, dziewczêta s¹ niem¹dre, niech mi pan wierzy. Tak pewne siebie, przekonane, ¿e wiedz¹ wszystko najlepiej. Du¿o siê mówi i pisze o kobiecym instynkcie. Nie s¹dzê, ¿e coœ takiego istnieje. ¯aden instynkt nie chroni dziewcz¹t przed pewnym typem mê¿czyzny. Po prostu go nie maj¹. Rodzice, tak, przestrzegaj¹ je, zawsze nadaremnie, one nie wierz¹. To straszne, ale wydaje mi siê, ¿e jak magnes lgn¹ do mê¿czyzn, którzy maj¹ z³¹ reputacjê. Wydaje im siê, ¿e mi³oœæ zmieni ich wybrañców. Satterthwaite zaduma³ siê. - Cz³owiek wie tak ma³o. Kiedy wie wiêcej, jest ju¿ za póŸno. Lady Mary westchnê³a. - To by³a moja wina. Rodzice nie chcieli, ¿ebym poœlubi³a Ronalda. Pochodzi³ z dobrego domu, nie cieszy³ siê jednak najlepsz¹ opini¹. Ojciec powiedzia³ mi wprost, ¿e to krêtacz. Nie wierzy³am. S¹dzi³am, ¿e pod moim wp³ywem rozpocznie nowe ¿ycie. Zatopi³a siê we wspomnieniach. - Ronald by³ fascynuj¹cym mê¿czyzn¹. Ale ojciec mia³ ca³kowit¹ racje. Wkrótce siê o tym przekona³am. Powiedzia³abym, choæ brzmi to mo¿e staroœwiecko, ¿e Ronald z³ama³ mi serce. Tak, taka jest prawda. Stale dr¿a³am, obawiaj¹c siê tego, co mo¿e jeszcze nast¹piæ. Pan Satterthwaite, wielki mi³oœnik rozmów o cudzych problemach, szepn¹³ coœ ze wspó³czuciem. - Powiem panu rzecz przera¿aj¹c¹. Poczu³am ulgê, kiedy m¹¿ zmar³ na zapalenie p³uc. Nie, ¿eby mi na nim nie zale¿a³o, kocha³am go do koñca, ale straci³am wszelkie z³udzenia. Poza tym, by³a Egg... Mówi³a teraz miêkkim g³osem. - Taka zabawna kluseczka. Próbowa³a wstawaæ i upada³a, zupe³nie jak jajko. St¹d to œmieszne przezwisko... Znowu zamilk³a na moment. - W ostatnich latach czyta³am sporo ksi¹¿ek, które by³y dla mnie wielk¹ pociech¹. Z dziedziny psychologii. Zrozumia³am, ¿e czêsto ludzie nie potrafi¹ sami sobie pomóc. Jakby mieli jak¹œ skazê charakteru. Zdarza siê to nawet w najlepszych rodzinach. Ronald na przyk³ad krad³ w szkole pieni¹dze, chocia¿ wcale mu nie by³y potrzebne. Teraz wiem, ¿e to by³o silniejsze od niego... Urodzi³ siê z jak¹œ skaz¹. I lady Mary wytar³a delikatnie oczy maleñk¹ chustêczk¹. - Wychowano mnie w innym przekonaniu - doda³a zawstydzona. - ¯e cz³owiek rozró¿nia miedzy dobrem a z³em. Czêsto jednak myœlê, ¿e jest inaczej. - Umys³ ludzki jest wielk¹ zagadk¹ - powiedzia³ miêkko Satterthwaite. - Jak na razie, b³¹dzimy po omacku, by go zrozumieæ. Pomijaj¹c ostre stany maniakalne, u pewnych ludzi wystêpuje brak tego, co okreœli³bym si³¹ hamuj¹c¹. Za³ó¿my, ¿e pani lub ja mówimy: "Nienawidzê tej osoby. Chcê, ¿eby umar³a", natychmiast po wypowiedzeniu tych s³ów myœl ta wylatuje nam z g³owy. Hamulce dzia³aj¹ automatycznie. Zdarza siê jednak, ¿e myœl, czy obsesja, nurtuje cz³owieka uparcie. Odczuwa potrzebê natychmiastowego jej spe³nienia. - To za m¹dre dla mnie. - Przepraszam. U¿y³em nieco ksi¹¿kowego jêzyka. - Chodzi³o panu zapewne o to, ¿e dzisiejsza m³odzie¿ ma zbyt wielk¹ swobodê. Przyznani, ¿e mnie to nieco trapi. - Nie, nie, zupe³nie co innego mia³em na myœli. Mniejsze skrêpowanie jest w moim przekonaniu zjawiskiem pozytywnym. Martwi siê pani o... eee... o córkê. - Proszê mówiæ o niej Egg - powiedzia³a z uœmiechem lady Mary. - Dziêkuje. Panna Egg to zabawna dziewczyna. - Bardzo impulsywna. I kiedy coœ sobie wbije do g³owy, nikt jej tego nie wyperswaduje. Ju¿ panu mówi³am, jestem szalenie przeciwna jej mieszaniu siê w tê sprawê, ale có¿, ona mnie wcale nie s³ucha. Satterthwaite'a bawi³o jej przera¿enie. Pomyœla³: "Ciekaw jestem, czy bodaj na chwilê przysz³o jej do g³owy, ¿e owo mieszanie siê jest ni mniej, ni wiêcej tylko nowym wariantem starej jak œwiat gry: ³apaniem mê¿czyzny w kobiece sid³a? Nie, ju¿ sama myœl by³aby dla niej nie do zniesienia". - Egg twierdzi, ¿e pan Babbington równie¿ zosta³ otruty. Czy to prawda, panie Satterthwaite? Czy te¿ to pochopny s¹d mojej córki? - Dowiemy siê po ekshumacji. - Wiec bêdzie ekshumacja? - zadr¿a³a lady Mary. - To okropne. Biedna pani Babbington