Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Ani cena była zbyt przesadzona, oddawał bowiem swą pracę za czterdzieści tutejszych dukatów (prawie tyleż rubli), nie mogłem wszakże biednemu malarzowi usłużyć ani sobie uczynić tej przyjemności, bo podróżna kasa nie pozwalała. Klemrod przy tym, aż do zbytku surowy sędzia, ganił malowanie i odradzał gorąco. Malarz poszedł szukać Anglików, o których w tej porze roku dosyć trudno. Z południa jechaliśmy zwiedzić szczególnie dla mnie po rzymskich zajmujące katakomby, do których wnijście znajduje się przy kościele S[więtego] Januariusza dei Poveri, przy szpitalu dla ubogich starców i dziewcząt. Niedziela ta musiała być świętem jakiegoś wielce popularnego patrona, gdyż po drodze jadąc, spotykaliśmy wszędzie przygotowania i przystrojenia ulic właściwe odpustom. Niektóre przejścia całe już pozastawiano moździerzykami, obrazy w niszach wyświeżone wyglądały i ukwiecone. Powiewały przy nich obfite festony żółte, niebieskie, różowe, a na sznurach w poprzek ulic pozawieszano herby, obrazy i chorągwie. Katakomby, do których dążyliśmy, znajdują się w wyniosłym wzgórzu ponad miastem. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że zużytkowane, może powiększone przez chrześcijan, nie są całkowicie ich dziełem. Niektóre ich części sięgają odległej bardzo starożytności, owego pierwotnego żywota ludzkiego po jaskiniach, które stanowiły pierwsze może mieszkania w wiekach mamutów i renów. Być bardzo może, iż naówczas już część tych wyżłobień za groby służyła, tak jak za czasów Rzymian mieszczono w nich columbaria. Wnijście do tych katakomb jest ze wnętrza zabudowań S[an] Gennaro dei Poveri. W I wieku po Chrystusie, gdy tu się przez apostołów opowiadana rozszerzać zaczęła wiara prześladowana, chrześcijanie użyli pieczar starożytnych za schronienie, na kościoły i groby swoje. Musiano je rozszerzyć znacznie, pogłębić, nowe gałęzie prowadzić, starając się je uczynić niedostępnymi. Miejsce zajęte dziś zabudowaniami okrywającymi katakomby zowie się, a raczej zwało Doliną Eumelidów. Tuż przy kościele jest do pieczar wnijście, bardzo malownicze i czy- niące wielkie wrażenie. Znajdujemy się naprzód w najstarszym kościele chrześcijańskim Neapolu, wykutym w górze; ma on kształt prostokąta, jest niewielki, nagi dziś, ale zaludniony wspomnieniami przejmującymi. W głębi stoi ołtarz na pół zniszczony i tron biskupi podobny do rzymskich w katakombach. Na ścianach widnieją jeszcze wypełzłe, osypane prastare obrazy. Ponad samym wnijściem na eliptycznym sklepieniu postać olbrzymia Chrystusa siedzącego na tronie chwały, ręką prawą wskazującego na księgę świętą, którą trzyma otwartą, dwa anioły klęczą przy Nim. Gdzieniegdzie ślady postaci świętych biskupów, które rozpoznać trudno. Część około ołtarza widocznie później zniszczona, odarta, zatynkowana, zdaje się wedle podania, w XVI wieku. Styl obrazów przypomina greko-bizantyjski, nie są też z pierwszych wieków, ale z tej epoki przejścia, w której malarstwo nowe rodziło się dopiero na szczątkach sztuki pogańskiej. Stąd dopiero wchodzi się korytarzami rozmaicie się wyginającymi, plączącymi z sobą i krzyżującymi, do właściwych katakomb, całkiem charakterem, rozmiarami, kształtami niepodobnych do rzymskich. Są one daleko obszerniejsze, rozlegające się swobodniej, przestronniej, poprzerzynane jakby salami, które podtrzymują słupy kamienne nieregularne. Fizjognomia malownicza, a gdzieniegdzie wpędzająca światło luftami, otwory, czyni je fantastyczniejszymi jeszcze. W jednym miejscu przez taki wyłom spuściła się zielona bluszczu gałąź i cudownie jej pięknie samej jednej w tej gościnie. Sklepienia są śmielej, szeroko, acz niezbyt regularnie ciosane, słupy nieforemne, przymurki poobijane, lecz ta szorstkość form nadaje im wdzięk szczególny. Znać z ozdób dawnych pieczary zostały czy poodzierane, czy je poniszczono, mało się bowiem stosunkowo śladów znajduje, napisów i pamiątek; wygląda to nago, gdzieniegdzie zostały marmurowe płyty, malowania reszty i mozaiki, wśród korytarzy są jak w rzymskich małe kapliczki, z pilastrami u wnijścia i szczątkami ozdób. Podania o rozległości katakomb są wielce różne, to pewna, że się rozciągały lub ciągną jeszcze daleko, chociaż najgłębsze piętro, gdy w nim niezmierną ilość ciał w czasie moru 1656 zrzucono, zasypane zostało i jest niedostępnym