Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Myje się przy jednej z umywalek i wyciera papierowym ręcznikiem. Marzy o długim gorącym prysznicu pod koniec dnia – w swojej własnej łazience, we własnym domu. Kiedy już odnajdzie uzurpatora i go zabije, kiedy już odzyska rodzinę, nadejdzie czas na proste przyjemności. Paige będzie brała prysznic razem z nim. Spodoba jej się. Mógłby nawet zdjąć dżinsy i uprać je w jednej z pralek. Jednak rezygnuje i zeskrobuje paznokciami zaschnięte jedzenie z materiału. Pociera plamy zmoczonymi ręcznikami papierowymi – rezultat jest zupełnie zadowalający. Sweter to przyjemna niespodzianka. Spodziewał się, że będzie na niego za duży, tak jak płaszcz, ale ten z buicka najwidoczniej nie kupował go dla siebie. Pasuje jak ulał. Kolor czerwonej żurawiny dobrze współgra z niebieskimi dżinsami. Gdyby w pralni było lustro, to jest pewien, że ukazałoby człowieka nie tylko przeciętnego, ale również godnego szacunku, a nawet przystojnego. Za oknem widać świt. Widmowa jasność na wschodzie. Ptaki ćwierkają w koronach drzew. Powietrze jest słodkie. Wyrzuca kluczyki od buicka w jakieś krzaki, zostawia auto wraz ze zwłokami i szybko idzie stronę najbliższego krytego parkingu. Sprawdza systematycznie drzwi samochodów zaparkowanych pod dachem oplecionym pnączami tropikalnymi. I kiedy już sądzi, że wszystkie są zamknięte, natrafia na otwartą toyotę camry. Wślizguje się za kierownicę. Szuka kluczyków pod osłoną przeciwsłoneczną. Pod siedzeniem. Nic z tego. Nie ma to znaczenia. Jest przecież pomysłowy. Zanim niebo się rozjaśni, będzie na trasie. Najprawdopodobniej właściciel camry odkryje zniknięcie samochodu za parę godzin, kiedy będzie chciał pojechać do pracy, i szybko zgłosi kradzież. Nie ma problemu. Do tego czasu tablice rejestracyjne toyoty będą widniały na innym wozie, a camry będzie miała zupełnie nowe numery, co uczyni ją prawie niewidzialną dla policji. Czuje się ożywiony, kiedy w różowym świetle poranka pokonuje wzgórza Laguna Niguel. Wczesne niebo jest jeszcze wyblakłym błękitem, ale wyższe skupiska prążkowanych chmur przecinają jasnoróżowe strumyki. Jest pierwszy dzień grudnia. Dzień numer jeden. Zaczyna wszystko od początku. Od tej chwili życie będzie toczyć się po jego myśli, ponieważ nie zlekceważy już swego wroga. Zanim zabije tego fałszywego ojca, wyłupie draniowi oczy w rewanżu za swoją ranę. Każe córkom na to patrzeć, bo to będzie to dla nich ważna lekcja, dowód, iż fałszywy ojciec nie może zwyciężyć, i że ich prawdziwy ojciec jest człowiekiem, którego należy słuchać pod groźbą bardzo surowej kary. Księga piąta 1 Marty obudził dziewczynki o świcie. – Trzeba wziąć prysznic i ruszyć w drogę, drogie panie. Mamy mnóstwo do zrobienia dzisiejszego ranka. Emily natychmiast oprzytomniała. Wygrzebała się spod kołdry i stanęła na łóżku w piżamie koloru żonkili. Wydawała się prawie tak wysoka jak on. Zażądała, by ją przytulił i pocałował na dzień dobry. – Miałam supersen. – Niech zgadnę. Śniłaś, że jesteś na tyle duża, by móc umówić się z Tomem Cruise, prowadzić sportowe samochody, palić papierosy, upić się, a potem zwymiotować. – To niemądre – stwierdziła. – Śniłam, że poszedłeś do automatu i przyniosłeś nam na śniadanie sok w puszce i batony. – Przykro mi, ale to nie była prorocza wizja. – Tatusiu, nie bądź pisarzem, który używa wielkich słów. – Chodziło mi o to, że twój sen chyba się nie spełni. – No cóż, wiem o tym – powiedziała. – Ty i mama dostalibyście szalu, gdybyśmy zjadły na śniadanie batony. – Szału. Nie szalu. – Czy to naprawdę ważne? – zmarszczyła się. – Nie, chyba nie. Szal, szał, mów, jak chcesz. Emily wysunęła się z jego objęć i zeskoczyła z łóżka. – Idę zrobić siusiu – oświadczyła. – To na początek. Potem weź prysznic, wyczyść zęby i ubierz się. Charlotte, jak zwykle, budziła się wolniej. Gdy Emily zamykała drzwi do łazienki, Charlotte zdołała jedynie odsunąć pościel i usiąść na brzegu łóżka. Patrzyła z nachmurzoną miną na swoje nagie stopy. Marty usiadł obok niej. – Mówi się na nie duże palce u stóp. – Mmmm – mruknęła. – Potrzebujesz ich, żeby wypełnić nimi końce skarpet. Ziewnęła. Marty dodał: – Będziesz potrzebowała ich o wiele bardziej, jeśli zechcesz zostać tancerką. Ale w przypadku innych profesji nie są tak bardzo potrzebne. Więc jeśli nie zamierzasz być baletnicą, to możesz je usunąć chirurgicznie, tylko te duże albo wszystkie dziesięć. Przekrzywiła głowę i posłała mu spojrzenie, które znaczyło: Tata jest taki uroczy, więc mu ustąpię. – Myślę, że je zachowam. – Jak chcesz – powiedział i pocałował ją w czoło. – Czuję włosy na zębach – poskarżyła się. – I na języku. – Może w nocy zjadłaś kota. Zachichotała