Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Właśnie roznosiciel mleka wychodził z kamienicy nr 17, a Kajetan wślizgiwał się w drzwi, powtarzając sobie: - Może zdążę na. czas, może zdążę... Niestety. Kiedy stanął przed drzwiami na trzecim piętrze, dostrzegł, że w jednej z butelek brakuje mleka. Tak było zawsze. Chrumps już dawno ustalił, że pirat grasuje wśród ulic Wielkiego Miasta, wybierając zawsze” jakiś duży piętrowy dom z numerem 17, i że zawsze znika mleko tylko z jednej jedynej butelki (choć przecież roznosiciele stawiali mleko przed prawie każdymi drzwiami). Zagadka tkwiła w tym, które drzwi i dlaczego wybiera przestępca. Nie sposób było codziennie okrążać wszystkie domy z nr 17, należało liczyć, na to, że wreszcie Kajetan Chrumps odnajdzie jakoś klucz do zagadki. Detektyw wiedział bardzo dużo. Wiedział nawet, kim jest jego przeciwnik, bo strwożone podziemie kryminalne powtarzało często to imię z lękiem i czcią, a służba bezpieczeństwa z niechęcią i ukrywanym zakłopotaniem - Kot Makawity. Makawity był postacią prawie mityczną. Opowiadano o nim, że wygląda jak zwykły kot, że mieszka gdzieś w Wielkim Mieście i że to właśnie on jest tym geniuszem, który nieuchwytny planuje, za drobne zresztą datki, najbardziej skomplikowane rabunki. Makawitego nikt nie widział, dane co do koloru, rasy, ba, nawet rozmiarów były sprzeczne. Ale Makawity musiał się odżywiać i dlatego Kajetan Chrumps z uporem maniaka sprawdzał wszystkie domy nr 17. Tym razem także niewiele przyniosła wizja lokalna. Mały, okrągły otwór w cienkiej blaszce kapsla, ani odcisku pazura, dokładnie pozamykane wszystkie okna. Kajetan uważnie obejrzał się dokoła. Drzwi miały numer 33 i należały do pana Sędzimira Twarbga. Kiedy wpisywał do notesu te dane, sprawdził jeszcze raz poprzednie i myśl, jak błyskawica, przebiegła mu przez głowę. Gdy szedł już późnym popołudniem wzdłuż dzielnicy willowej, nadal liczył: Jerzy Pac - osiem liter plus 17 to razem 25! Niesłychane! Makawity wypijał mleko tylko tam, gazie suma liter imienia i nazwiska odjęta od numeru mieszkania wynosiła 17! Nie było to wiele, ale już coś. Do późna w nocy wertował detektyw spis ludności, aż wreszcie zaryzykował. Ukryje się jutro w okolicy mieszkania pani Zofii Patyczek nr mieszkania 30, nr domu, oczywiście, 17! Pod starym, odwróconym kubłem czekał nasz bohater na odejście roznosiciela mleka. Gdy umilkły kroki na schodach, Kajetan Chrumps wstrzymał oddech. Ciche skrzypnięcie, potem drugie, bezszelestnie wysuwa się ze zsypu na śmieci elegancki czarny kot w białych rękawiczkach i... za pomocą cieniutkiej słomki cocktailowej chce wypić mleko! Nagle zadudnił głos detektywa spod kubła: - W porządku, Makawity. Mam pana na procy! Proszę nie próbować żadnych sztuczek! Trzeba przyznać, że Makawity szybko się opanował. Choć zaskoczony, nie okazał specjalnego zdziwienia. - Pan Kajetan Chrumps? - zapytał. - Wiele o panu słyszałem! Trudno - westchnął ciężko - przegrałem! Kajetan podszedł do niego i oświadczył opuszczając procę: - Teraz, kiedy już pana obejrzałem osobiście, rzeczywiście nie ma pan żadnych szans! Odnalazłbym pana na końcu świata! - Jaki los mnie czeka? - zapytał Makawity. - Cóż, nie sądzę, żeby ucieszyło pana oddanie w ręce poszkodowanych - mruknął Chrumps. Makawity wzdrygnął się. Wąsy mu opadły i wyglądał bardzo żałośnie. - Jeśli mam być szczery, mnie także nie odpowiada takie rozwiązanie - oświadczył detektyw. - Takie sprawy lepiej załatwiać między nami zwierzętami. Dam panu- szansę! Jestem zwolennikiem rehabilitacji - ciągnął dalej - ale chodźmy stąd, bo obaj oberwiemy, choć nawet nie napoczął pan tego mleka. Porozmawiamy u mnie w domu. A gdy już usiedli w ciepłej norce, detektyw kontynuował swoją wypowiedź: - Obaj wiemy, że nie jest pan byle kim, Makawity! Dlatego też pragnę pana potraktować jak kota honoru. Obaj wiemy, że to, co panu udowodniłem, to banalne i w gruncie rzeczy minimalne przestępstwo. Niewiele panu grozi, ale wystarczy, by grzązł pan dalej. Jeszcze nieraz może się panu pośliznąć łapa, gdy już trafił pan do mojej kartoteki. A oto moje warunki: zrezygnuje pan z działalności przestępczej i z udzielania wszelkich porad wszystkim pospolitym rabusiom, naprawi pan, o ile to możliwe, szkody wyrządzone przez siebie i przyrzeknie, że raz na zawsze zrywa pan z dotychczasowym życiem. Makawity zamyślił się głęboko. - To nie jest takie proste - miauknął - ja nawet nigdzie nie mieszkam. Nagle wzrok jego padł na stojące na stoliku szachy. Zaświeciły się kocie oczy. - Panie Kajetanie - zaczął - proszę darować śmiałość - ale czy przed moją ostateczną decyzją nie moglibyśmy zagrać paru partii? Zawsze marzyłem o takim przeciwniku jak pan. Chrumps zgodził się chętnie, bo czuł, że będzie to jedna z takich gier, które najbardziej lubił, że będzie to gra o wysoką stawkę, o przekonanie Makawitego do uczciwego życia. Ustalili, że mecz będzie miał 12 partii. Czyż można opisać tę wspaniałą walkę intelektów? Słońce wstawało na niebie, by znowu się schować, a oni grali partię po partii. Detektyw popijał sok porzeczkowy, a swojego niezwykłego gościa częstował mlekiem. I stało się, co się musiało stać. Kajetan Chrumps odniósł zwycięstwo. A Kot Makawity nie tylko dał mu wtedy słowo honoru, że nigdy nie będzie miał powiązań ze światem przestępczym, ale nawet poprosił, czy nie mógłby wpaść czasem na szachy, na rewanż. Obszerniejszą relację z tych wydarzeń znaleźć można będzie w książce Bromby, która właśnie waha się, czy nie zmienić tytułu na następujący: „Rehabilitacja Kota Makawitego”. Pierwsze wiadomości o Vicewersach dzikich Lustra posiadają swoją tajemnicę. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w lustrach mieszka specjalna odmiana Vicewersów dzikich, czyli Zwierząt Odbitych. Czy zastanawialiście się przez chwilę, co się odbija w lustrze, które stoi naprzeciw lustra? Oczywiście to lustro, które stoi naprzeciw lustra i nawzajem. Ale takie odbijanie się nawzajem jest wystarczająco nudne, żeby po pewnym czasie któreś lustro nie odbiło czegoś, czego w tamtym drugim wcale nie ma, i żeby nie zaczęły się między lustrami wzajemne wykrzywiania, które prowadzą właśnie do powstania Vicewersów dzikich. Vicewersowie przybierają rozmaite, bardzo wyszukane kształty