Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Obecnie miał filie we wszystkich częściach świata, od Rio de Janeiro po Sydney, Londyn i Johannesburg, nie wspominając już o nowojorskiej centrali. Na Dalekim Wschodzie posiadał biura w Japonii i w kilku 44 stolicach Azji Południowo-Wschodniej. Filie i biura rozwijały się w zależności od warunków lokalnych, ale olbrzymie znaczenie miały temperament i prężność menedżera. W Rio handlowano stalą i stopami metali, na które istniało duże zapotrzebowanie. W Japonii zajmowano się błyskawicznie powstającymi przemysłami materiałów fotograficznych i elektronicznych. I nie tylko. Tokijski menedżer zakontraktował flotyllę kutrów do połowu tuńczyka i sprzedawał ryby do Europy za pośrednictwem biura paryskiego. Dwukrotnie w ciągu roku Walter odbywał wielki objazd swoich placówek - objazd w sprawach handlowych, ale i gastronomiczny. Odwiedzał menedżerów i najlepsze restauracje w miastach, w których rezydowali. Podczas objazdu w 1953 roku po kolacji w restauracji hotelu Savoy poszedł do teatru Old Vic, gdzie obejrzał Hamleta z Richardem Burtonem w roli tytułowej. Siedział w pierwszym rzędzie i, poruszając bezgłośnie wargami, powtarzał kwestie wszystkich aktorów. Pod koniec drugiego aktu bezwiednie zaczął szeptać. W czasie antraktu otrzymał w barze kartkę: Wielkie dzięki, miły panie, ale tekst jest mi dobrze znany. R.B. Zachował tę kartkę i cenił na równi z obrazami wielkich mistrzów, które wkrótce potem zaczął skupywać. W połowie lat pięćdziesiątych był już jednym z najbogatszych ludzi w Azji. Wojna koreańska i jej następstwa przyniosły nieprawdopodobny rozwój japońskiego handlu i Waleń Trading stało się gigantem. Walter miał teraz biura i fabryki w ponad czterdziestu krajach i każdy z wielkich objazdów zajmował mu do trzech miesięcy. Powinien być zadowolony. I był zadowolony, jeśli idzie o sukces handlowy. Czegoś mu jednak brakowało. Ponieważ tak dobrze dobrał sobie menedżerów, a ponadto pozostawił im wolną rękę, sam nie miał wiele do roboty. Jego imperium nie wymagało codziennego dozoru i podejmowania wielu decyzji. Poszczególne człony prowadziły własną politykę i, w odróżnieniu od wielkich międzynarodowych koncernów, gdzie nieustanna kontrola przez centralę jest konieczna, nadopiekuń-czość Waltera mogłaby jedynie zaszkodzić, zabijając ducha inicjatywy. Walter zaczął się więc nudzić. Znudzony szukał życiowej podniety. Wydarzeniem, które stało się katalizatorem, była bliskowschodnia wojna 1956 roku. Po zajęciu Półwyspu Synajskiego rząd Izraela zrobił to, co zawsze robił, będąc w potrzebie powojennej: wysłał w świat znanych generałów i mężów stanu, by prosili diasporę o napełnienie skarbca. Mosze Da-jan, bohater właśnie zakończonej wojny, udał się do Australii. Po otrzymaniu obietnicy czterdziestu milionów dolarów od tamtejszych Żydów zatrzymał się w drodze powrotnej w Hongkongu. 45 W Hongkongu rezydowało niespełna trzystu Żydów, ale za to wielu z nich było bardzo bogatych. Dajan spędził kilka dni na udzielaniu wywiadów i wygłaszaniu odczytów o wojnie, o stanie izraelskich finansów i o gromadzących się na horyzoncie niebezpieczeństwach. Walterowi poświęcił cały wieczór, jedząc z nim kolację w jego ekskluzywnej willi górującej nad miastem. Dajan znał ogrom fortuny Waltera i liczył na co najmniej milion dolarów. Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że jego gospodarz przejawia w tym wypadku cechy skąpca. Walter tłumaczył, że ma wstręt do dawania pieniędzy rządom. Zarówno w formie podatków, jak i datków. Niemniej popiera całym sercem Izrael i nie jest człowiekiem skąpym. Ofiarował już spore sumy na zalesianie oraz liczne dotacje dla uniwersytetu w Tel Awiwie. Także jego filia w Tel Awiwie, która rozwinęła w Izraelu przemysł obróbki diamentów, szczodrze rozdzieliła wiele subwencji. Dajan był bardzo przekonujący i mocno nalegał, ale Walter oświadczył, że gotów jest ofiarować pomoc w innej formie. - W jakiejż to innej formie? - zapytał Dajan. Walter lekko wzruszył ramionami, jakby się dziwił, że wielki generał nie potrafi się domyślić i wyjaśnił, że posiada na świecie ogromną sieć przedstawicielstw, biur, filii i przedsiębiorstw, a wszystkie są zarządzane przez niesłychanie przedsiębiorczych fachowców żydowskiej narodowości. Może więc mógłby pomóc Izraelowi w promocji izraelskich towarów? Dajan myślał nad tym dłuższą chwilę, a potem w jego jedynym oku pojawił się błysk olśnienia. Spędził resztę wieczoru i pół nocy zagłębiając się w charakter Waltera, biorąc go w krzyżowy ogień pytań i szperając w jego życiorysie. Doszedł do wniosku, że mimo swej aparycji i oczywistego braku dobrego gustu, ten człowiek ma żywy umysł, subtelną inteligencję i wielką znajomość ludzkiej natury. Kiedy już się żegnał, rzucił mimochodem, że być może widzi sposób, w jaki Walter mógłby oddać wielką przysługę Izraelowi, ale przedtem musi na ten temat odbyć rozmowy i przedyskutować sprawę w Izraelu, i że w odpowiednim czasie ktoś w jego imieniu zgłosi się do Waltera. Blum odprowadził Dajana do samochodu, podziękował za wizytę, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej czek, który podał generałowi. Czek opiewał na milion dolarów. Uśmiechnął się, widząc zdziwienie na twarzy Dajana. Z kolei Dajan zaskoczył i zarazem zachwycił Waltera. W czasie kolacji generał zauważył, że wszystkie wypowiedzi gospodarza aż się roją od cytatów z Hamleta. Wsiadając do wozu opuścił szybę i na pożegnanie powiedział: - Akt drugi, scena druga, wiersz dwieście osiemdziesiąty szósty. Z rozpromienioną twarzą Walter długo patrzył za odjeżdżającym. Natychmiast skojarzył wymieniony wiersz ze słowami: „Biedakiem będąc, ubogim też słowa podzięki". 46 Sześć tygodni później, podczas kolejnego copółrocznego objazdu swych placówek, Walter odwiedził filię izraelską. Wtedy Dajan zaprosił Waltera na kolację, w której uczestniczył jeszcze jeden gość, drobny ruchliwy mężczyzna o nazwisku Isser Harel. Po kolacji Dajan zostawił obu gości samych przy kawie i butelce koniaku. Isser Harel był w owym czasie legendarnym szefem izraelskiego wywiadu, Mosadu. W miarę jak obniżał się poziom koniaku w butelce, Harel z coraz większym ożywieniem i przekonaniem mówił, w jaki sposób Walter może pomóc Izraelowi. Walter nie mógł dłużej wytrzymać i przerwał: - Mam być szpiegiem?! - wykrzyknął z radością. Harel zaprzeczył, proponując mniej dramatyczne określenie, ale Walter trwał przy szpiegu. Bardzo mu się podobało i chętnie zrezygnował z semantycznych niuansów. Dostrzegł od razu piękno proponowanej mu funkcji