Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ale na tym polega różnica pomiędzy mną a Kate. Ona zaraz wiedziała. Ja nie wpadłbym na to, póki bym się nie przyjrzał naprawionemu już czajniczkowi. Po prostu nie jestem dość sprytny. W porównaniu z nią. W porównaniu z resztą świata. Arytmetyczna całość wrzucona w płynącą ciecz, pomyślał. Moja najlepsza zagadka. Przynajmniej w Grze jestem dobry. I co z tego, zapytał się. Co z tego? Panie Praca, pomóż mi. Nadszedł już czas. Dziś w nocy. Wszedł szybko do przyległej łazienki i złapał za klapę spłuczki. Zawsze był przekonany, że nikt nie zagląda do spłuczek. Wewnątrz wisiał azbestowy woreczek z ćwiartkami. No i pływał tam mały plastykowy zbiorniczek. To go zaskoczyło. Unosząc go z wody, dostrzegł z niedowierzaniem, że zawiera zwinięty skrawek papieru. Notkę, pławiącą się w jego spłuczce jak rzucona w morze butelka. To być nie może, pomyślał i był bliski wybuchnięcia śmiechem. Ale nie roześmiał się z powodu strachu. Strachu graniczącego z przerażeniem. To kolejny kontakt. Jak list przesłany w tubie. Ale tak nikt się nie kontaktuje, to nie po ludzku! Odkręcił wieczko plastykowego pojemnika i wydobył ze środka kartkę. Miał rację, papierek był zapisany. Przeczytał go raz, a potem raz jeszcze. Zapłacę ci trzydzieści pięć tysięcy crumbli Co to na Boga jest crumbel, zastanawiał się Joe i jego strach przerodził się w panikę. Czuł nieznośne duszące ciepło, pełznące po karku. Jego ciało i umysł próbowały się do tego dostosować, ale z niewielkim skutkiem. Wróciwszy do pokoju, podniósł słuchawkę i wykręcił numer dwudziestoczterogodzinnego serwisu słownikowego. - Co to jest crumbel? - zapytał, uzyskawszy połączenie z robotem. - Rozkładająca się substancja. - Wypisał tamten na monitorze. - Innymi słowy drobne resztki; mała resztka lub cząstka. Wprowadzono do angielskiego w 1577 roku. - A w innych językach? - zapytał Joe. - Średnioangielski kremelen. Staroangielski gec-rymian. - A języki pozaziemskie? - Na Betelguezie Siedem w języku urdiańskim oznacza to mały otwór naturalny; coś... - Nie to - oznajmił Joe. - Na Riglu Dwa oznacza to małe żyjątko, które... - Też nie to - rzekł Joe. - Na Syriuszu Pięć w języku plabkińskim crumbel to jednostka monetarna. - O, to, to - powiedział Joe. - A teraz przelicz mi, ile to będzie na ziemskie pieniądze. Trzydzieści pięć tysięcy crumbli. - Przykro mi, ale w celu uzyskania odpowiedzi będziesz musiał się skontaktować z informacją bankową - odezwał się robot słownikowy i wyłączył się. Joe odnalazł numer i zadzwonił do informacji bankowej. - Zamknięte na noc - poinformował go robot. - Na całym świecie? - ze zdumieniem zapytał Joe. - Wszędzie. - Jak długo muszę czekać? - Cztery godziny. - Moje życie, moja cała przyszłość... - Ale mówił już do głuchego telefonu. System informacji bankowej przerwał kontakt. Oto, co zrobię, zdecydował, położę się i prześpię cztery godziny. Była siódma, mógł więc nastawić budzik na jedenastą. Naciskając odpowiedni guzik, spowodował wysunięcie łóżka ze ściany. Teraz jego pokój był sypialnią. Cztery godziny, powiedział sobie i ustawił mechanizm łóżkowego zegara. Położył się tak wygodnie, jak na to pozwalało łóżko i sięgnął do przełącznika zapewniającego głęboki, zdrowy sen. Zabrzęczał dzwonek. Cholerny obwód sypialniany, mruknął do siebie Joe. Czy muszę go używać? Wstał, otworzył szafkę przy łóżku i sięgnął po instrukcję. Tak, obowiązkowe śnienie było wymagane przy każdym użyciu łóżka... chyba że ustawię dźwignię w położeniu "seks". Zrobię tak, powiedział sobie w duchu. Oznajmię, że poznaję kobietę w sensie biblijnym. Jeszcze raz położył się i wyłączył przycisk snu. - Ważysz sto czterdzieści funtów - powiedziało łóżko. - Moja wytrzymałość wynosi dokładnie tyle samo, kopulacja niemożliwa. Mechanizm sam przełączył przycisk na sen i równocześnie zaczął rozgrzewać łóżko. W jego wnętrzu lekko rozjarzyły się spirale. Nie było sensu spierać się z wkurzonym meblem. A zatem włączył interakcję spanie-śnienie i z rezygnacją zamknął oczy. Sen nadszedł natychmiast, jak zawsze. Mechanizm działał doskonale. W okamgnieniu zaczął śnić sen będący udziałem wszystkich śniących na świecie. Jeden sen dla wszystkich. Ale, dzięki Bogu, co noc inny. - Witamy - zaczął radosny senny głos. - Dzisiejszy sen został napisany przez Rega Bakera i nazywa się "Wyryte w pamięci". I nie zapominajcie, kochani, nadsyłajcie swoje pomysły na sny; czekają wysokie nagrody! A jeśli wasz sen zostanie wykorzystany, wygracie darmową wycieczkę pozaziemską w dowolnie wybranym kierunku! Sen się rozpoczął. Joe Fernwright stał przed Naczelną Radą Finansową w dziwnym stanie niespokojnego podziwu. Sekretarz NRF odczytywał komunikat. - Panie Fernwright - zadeklamował spokojnym głosem. - Wykonał pan w swoim sklepie płytki, na których drukowane będą nowe pieniądze. Pański wzór został wybrany ze stu tysięcy przedstawionych nam projektów, z których wiele stworzono z niebywałą pomysłowością. Gratuluję, panie Fernwright. Sekretarz wykonał w jego kierunku ojcowski gest, przypominał trochę księdza. - Jestem zaszczycony - odparł Joe - i bardzo rad z tej nagrody. Wiem, że dołożyłem swą cegiełkę do fiskalnej stabilności znanego nam świata. Niewiele dla mnie znaczy, iż moja twarz ukaże się na pełnych barw nowych pieniądzach, ale skoro już tak jest, chciałbym wyrazić swe zadowolenie i dumę. - Pański podpis, panie Fernwright - przypomniał mu sekretarz po ojcowsku - pański podpis, nie pańska twarz, pojawi się na banknotach. Skąd pomysł, że będzie tam również pana podobizna? - Może pan mnie źle zrozumiał - rzekł Joe. - Jeśli moja twarz nie pojawi się na nowych pieniądzach, wycofam swój wzór i cała ekonomiczna struktura Ziemi legnie w gruzach, gdy będziecie używać tych starych, podlegających inflacji pieniędzy, które już stały się makulaturą do wyrzucenia przy pierwszej okazji