Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Z pod Sabinowa, jakieśmy się ruszyli, tak na noclegu odłączył się Król od wojska i poszedł na miasteczko wę- gierskie Plawcze293, a hetman 294 z wojskiem ciągnął na Muszynę 295, miasteczko, do biskupstwa krakowskiego na- leżące, gdzie odprawiwszy koło generalne wojskowe 296, a wojskowi pobrawszy assygnacyje297, rozeszły się cho- rągwie na konsystencyje298. Król zaś z Pławczy poszedł do Lubomli299 z senatorami, biskupami asystującymi, któ- rędy też spieszył za Królem hetman polny Sieniawski, który przyjechawszy do Lubomli razem skończył i kam- paniją i życie, bo die 17 Decembris 300 umarł. Król zaś na święta Bożego Narodzenia przez Sącz301 pospieszył do Krakowa, w którym stanął w wiliją Bożego Narodzenia, tam odprawiwszy Zapust, w pół Postu Wielkiego wyja- chał na Ruś, do Żółkwi, na święta Wielkanocne. I tak się skończyła ta wideńska okazyja, zostawiwszy po sobie nasienie, z którego urosła żwaniecka 302, na której tenże Król był osobą swoją. Po żwanieckiej nastąpiła bu- kowińska 303, gdzieśmy byli in obsidione 304 pod Gajami 305 już bez prezencyji 306 królewskiej, gdzie szczęśliwie wypro- wadził wojska hetman wielki Stanisław Jabłonowski, któ- rego wojska dosyć mała była kwota, bo się na tę kom- paniją pod Glinianami307 tylko popisało dziesięć tysięcy naszych. Andrzej zaś Potocki, kasztelan krakowski, na tenczas hetman polny z partyją wojska został pod Śnia- tyniem. Turków zaś na nas, w tych dziesięciu tysiącach będących, rachowało się pięćdziesiąt tysięcy z piechotami i armatami, okrom ośmdziesięciu tysięcy ordy, od których Turków w wielkim niebezpieczeństwie byliśmy przez nie- dziel dwie, przez które codzień, jak tylko zaświtało na dobry dzień, w nasz obóz ze stu dział ognia dawano, ale osobliwsza nad nami była Boska Prowidencyja 308, że ani nam, ani ludziom, ani koniom nie szkodziły, bo nas na dole stojących, od nich na górze stojących kule przenosiły. Potym ex consilio bellico piechoty codzień przez tydzień, po pięćdziesiąt od chorągwi komenderowani, rąbali las, który jak wyrąbali tak, że wozy mogły pość, wedle ko- lumny, przez niego, zostawiwszy pod każdą chorągwią tylko po dwanaście wozów, a resztę popaliwszy, ruszy- liśmy się. Do którego bespiecznego miejsca, albo raczej przejścia, salwowały nas z jednej strony błota, a z drugiej Prut rzeka. Na odwodzie zaś szła piechota i armaty z ge- nerałem artyleryji, natenczas Kątskim309, wojewodą ki- jowskim, który bardzo chwalebnie obstawał w odwodzie, bo tak kommunik turecki nacierał na niego, że aż niektó- rzy z nich za szpansrejter 310, alias 311 rogatki, co się niemi piechota obstawia, przeskakiwali z końmi, ale który prze- skoczył, to się nie wrócił. I tak nam asystowali ze dwie mile do noclegu, który mieliśmy dobry, bo nam szkodzić nie mogli, i szczęśliwie dotarliśmy do Śniatynia. Po tej kampaniji nastąpiła budziacka 312, na której Król sam był w osobie swojej i tak jedna za drugą ciągnęła się kampanija aż do drugiej bukowińskiej 313, chociaż przy prezencyji królewskiej, ale bardzo nieszczęśliwej, na której bez żadnego nieprzyjaciela wojsko się zrujnowało, bo dzień i noc deszcze lały, a śnieżyce waliły; myśmy od Soczawy 314 weszli w Bukowinę, gdzie co dolina albo potoczek, to nam się Dunajem stawało; tam ani ognia nałożyć, ani się gdzie schronić, z góry się leje, pod nogami się pluskocze, dla koni żywności ani myśleć dostać, jednym słowem mówiąc niewypowiedziana biada była, a co największa, że nam konie z zimna i od głodu zdychali, i rzadko kto się z na- szych z koniem do domu wrócił, a choć go przygnał, to już pożytku z niego nie miał, bo zmizerowany zdychać musiał. Dla wyzdychanych koni armaty i ammunicyje w Bukowinie zakopali, po które potym chodził Gałecki 315 na ten czas kuchmistrz koronny, a potym wojewoda ka- liski. Samego nawet Króla karytę wołami wieźli poty, póki ze Stryja świeże nie przyszły cugi i inne konie ze starostw, które na siebie trzymał, ale nie Królem będąc ich sobie przywłaszczył, lecz gdy jeszcze chorążym koron- nym, marszałkiem koronnym i hetmanem zostawał (podług opisania życia jego jednym wirszem: Bellator, post signa ferens, post Scipio, dux, rex316) nadane mu były. Jam końca tej opłakanej kampaniji nie czekał, ale nas trzy chorągwie, ja ze swoją i Turkułłów dwóch 317 ze swojemi, widząc, co się dzieje i dziać będzie, poszliśmy spod Soczawy. W tej wojnie tureckiej odumarł nas Król waleczny, mężny, odważny, pobożny zwycięzca, Jan Trzeci, Polak. Po niem nastąpił August Drugi, za którego pokój z Tur- kami stanął, Kamieniec i Podole przez traktaty318 ode- brane, pokój sowity od traktatów konfederacyji 1717 anni szczęśliwie zachowuje, któremu żyjącemu, niech Bóg użycza zdrowia dobrego, umarłemu sukcesorowi319 niech da wieczny pokój. A od cudzoziemca następcy niech nas za- chowa na wieki wieków. Amen. Co się zaś teraz dzieje, opisywać nie trzeba, bo widzą, którzy żyją, a co się dziać będzie, zobaczą, którzy docze- kają, a którzy nie żyją jeszcze, dziwować się nam będą, kroniki czytając. KONIEC PRZYPISY 1 okazyji... ekspediowanej - akcji przedsięwziętej. 2 Latyczów - m. na prawym brzegu Bohu, 50 km od Płoskirowa. 3 actu - w rzeczywistości. 4 aplikacyji - gorliwości. 5 prekustodycyja - przestroga. 8 spektatorów - widzów. 7 konsyderować - rozpatrywać. 8 zob. Wstęp s. 12-14. 9 prejudykując - nie przesądzając, domyślnie: wartości. 10 referujący się - odwołujący się. 11 z radykalnego fundamentu - na gruntownej podstawie. 12 ad Imperium - do Cesarstwa