Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Mimo jego prośby, szkoły, do których uczęszczały córki nie wysłały mu odpisów ich świadectw. W czerwcu 1988 roku Maya przeszła zabieg wycięcia migdałków, lecz Ramez dowiedział się o tym dopiero w przeddzień pójścia córki do szpitala, w rozmowie z jedną ze współpracownic Muriel. Miał coraz bardziej marginesowy wpływ na ich codzienne życie i, co najgorsze, nic na to nie mógł poradzić. Ostatni raz rozmawiał z dziećmi przez telefon w 1989 roku, po tym jak państwo Dunlop wyprowadzili się do położonego nad Oceanem Indyjskim miasta Margate. Muriel i córki zajęły mieszkanie przylegające do mieszkania rodziców. Muriel nie miała telefonu, co oznaczało dla Rameza konieczność porozumiewania się z rodziną za pośrednictwem teściów. Kiedy proszono do telefonu córki, rozmawiały z nim chłodno i ostrożnie, a Ramez słyszał, jak Isobell dyktuje im, co mają mówić. Czasami Isobell informowała, że córek nie ma w domu. Ramez nie potrafił dłużej znosić tego odtrącania jego rodzicielskich uczuć. — Nie chciałem rozmawiać z córkami w tych warunkach — powiedział. Jego telefoniczny kontakt stał jeszcze bardziej ograniczony przez nieporozumienia z Muriel dotyczące łożenia na utrzymanie dzieci. Przez jakiś czas Ramez wysyłał jej 220 dolarów miesięcznie, lecz później zmniejszył tę sumę. Jego podróż i koszty sądowe pochłonęły rodzinne oszczędności (10.000 dolarów) i zmusiły go do zadłużenia się na 20.000 dolarów. Kłopoty finansowe uniemożliwiły mu podróże do Republiki Południowej Afryki w ramach uzyskanego przez sąd zezwolenia na odwiedziny dzieci. Jednak nadal wytrwale działał w swojej sprawie. Rozesłał listy do Departamentu Stanu, do kongresmenów i do senatora Donalda Rieg-le'a ze stanu Michigan, który gorliwie zajmował się problemami międzynarodowych uprowadzeń rodzicielskich. Starał się wyjaśnić sprawę amerykańskiego obywatelstwa Vicky i dowiedział się, że obywatelstwo córki nie będzie stanowiło przeszkody w jej powrocie do Stanów. Utrzymywał zażyły kontakt z człowiekiem, którego ojciec zasiadał w Parlamencie Republiki Południowej Afryki. — Wiem, że muszę stale trzymać rękę na pulsie, nie zaniedbywać sprawy, nie dać o niej zapomnieć, nawet jeśli mogę posługiwać się 775 u? tylko metodą małych kroczków — rzekł Ramez. — Jeśli otrzymam odmowę, spróbuję znowu. Wierzę, że w końcu zapukam do właściwych drzwi. Klucz do wygranej, zdaniem Rameza, leżał w ponownym powierzeniu sprawy sądowi w New Jersey. Najbardziej obawiał się tego, że córki pomyślą, iż je opuścił. — Mogą powiedzieć: „Nasz tatuś był ciągle z nami, robił dla nas wszystko i nagle nie chce z nami rozmawiać". Staną się nieufne, nikomu nie będą wierzyć gdy dorosną. A przecież nie ma nic dalszego od prawdy — żarliwie zapewniał Ramez. Wciąż pisuje do rodziny listy dwa razy w miesiącu i wysyła córkom prezenty na urodziny, mimo że nie otrzymuje od nich żadnych odpowiedzi i nie wie nawet, czy jego przesyłki do nich docierają. Dziewczynki są stale obecne w jego myślach. Stają mu przed oczami za każdym razem, gdy patrzy na żółty budnek szkoły podstawowej znajdującej się naprzeciwko domu, za każdym razem, kiedy słyszy melodię oznaczającą przyjazd samochodu z lodami. — Siedzimy sobie, dziewczynki w coś się bawią, i nagle widzę moją najstarszą córkę stojącą przede mną jak zajączek z postawionymi uszkami. „Tatusiu, lody, lody, czy mogę zjeść lody?" I wtedy słyszę, jak nadjeżdża samochód, a dziewczynki biegną na ulicę po lody. Ostatni list od Muriel Ramez otrzymał w sierpniu 1990 roku. Żona czyniła mu wyrzuty, że nie odwiedza dzieci i przysyła za mało pieniędzy na ich utrzymanie. Do listu Muriel dołączyła aktualną fotografię trzech córek mających wtedy dwanaście, dziesięć i osiem lat. Ramez był bliski płaczu widząc jak wyrosły podczas jego nieobecności. — Brak mi najważniejszej rzeczy w życiu. Słodki uśmiech Victorii był teraz lekko zabarwiony młodzieńczą pewnością siebie. Maya spoglądała śmiałym wzrokiem, jak zawsze odważna i przebojowa. Ostrzyżona na pazia Monica, która przestała już być dzieckiem, zdawała się z ufnością patrzeć w przyszłość. Fotografia przechowywana jest w kopercie i nie zajęła miejsca na ścianie w saloniku. Ramez stara się zatrzymać szczęśliwe chwile zachowując w domu wszystko tak jak dawniej, zanim złamano mu serce. W jego domu córki są wciąż małymi dziewczynkami, wciąż mają loczki i noszą „ogrodniczki". Takimi chce je pamiętać. Opowiada anegdoty z ich dziecięcych lat w czasie teraźniejszym, tak jakby zdarzyły się wczoraj albo mogły powtórzyć się nazajutrz. Mam wrażenie, że choć bardzo tęskni, broni się przed odwiedzinami córek, bojąc się, że nie mieszczą się już teraz w jego wspomnieniach. Ramez wciąż też tęskni do Muriel, mimo że od czasu gdy go opuściła, upłynęło już pięć lat. Nie uczynił żadnego. kroku, żeby otrzymać rozwód. 116 mam |iwych iierze-łcórki Irkom :rają. ni za rowej Słyszy moją ionymi i. Żona między | trzech ii bliski enczą Izawsze :estała na | chwile ino mu imają iowiada jakby iwraże- , bojąc gdy go ni, żeby —- Nie chcę źle mówić o moje żonie — oznajmił. — Czuję, że jest ofiarą, tak samo jak i moje trzy córeczki. Tak, na pewno ponosi odpowiedzialność za to, co się stało, ale co robić, niektóre nasze stany i emocje biorą górę nad naszą wolą