Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
1500 cała szlachta i mieszczaństwo były w Polsce piśmienne, tak iż pod tym względem wyprzedziliśmy sąsiednie Niemcy. Uniwersytet Jagielloński kwitnął, uprawiano obok teologii filozofię, starożytnictwo greckie i rzymskie, prawo i nauki przyrodnicze, zwłaszcza zaś astronomię i matematykę. Już w połowie w. XV uczył profesor Marcin Król z Żurawicy, jak oznaczać wzniesienia i odległości na wielkich przestrzeniach, jak robić pomiary całych okolic (trygonometria). W krakowskim uniwersytecie dokonał profesor Wojciech Brudzewski odkrycia, że księżyc zwrócony jest do ziemi zawsze jedną tylko stroną i że krąży koło ziemi po drodze niekolistej, lecz owalnej. A uczniem jego był Mikołaj Kopernik, największy astronom całego świata, który zerwał z mniemaniem, jakoby słońce i wszystkie planety obracały się koło ziemi, lecz odkrył, że jest przeciwnie, że ziemia krąży koło słońca. Ten sam Kopernik był wybitnym uczonym w nauce finansów państwowych. W pierwszej połowie XVI w. nauka polska stawała w pierwszym szeregu wiedzy europejskiej. Ale to było ciągle jeszcze po łacinie. Oświatę zaś da się rozpowszechnić tylko we własnym języku ojczystym. Zobaczymy, jak polszczyzna stawała się coraz bardziej językiem piśmiennym. Po Ładysławie z Gielniowa mieli nastąpić inni, znacznie go przewyższający. Ale nauczanie teologiczne odbywało się po łacinie, jak jest w znacznej części dotychczas. Ci sami Bernardyni, którzy dopomagali do wykształcenia polskiego języka literackiego, spisywali swoje wywody teologiczne po łacinie. Taki np. O. Jan Szklarczyk, sławny mistrz nowicjatów, układał podręczniki do nauki nowicjuszy tylko po łacinie. Wybitny ten Bernardyn był przedtem kapłanem świeckim i zyskał w uniwersytecie stopień magistra, a potem dopiero przyjął habit zakonny (w r. 1474). Był kilkakroć za granicą, jeździł jako delegat na kapituły generalne całego zakonu we Włoszech. On przywiózł z Rzymu kapelusz kardynalski Fryderykowi Jagiellończykowi. Prowincjałem był dwa razy. Zaliczał się do najlepszych znawców prawa kościelnego. Napisał rozprawę, w której wykazał, że Bernardynom wolno używać kosztownych kielichów i monstrancji, że nie muszą być drewniane. On też obronił stanowisko Bernardynów co do ważności sakramentów, udzielanych przez duchowieństwo prawosławne. Nazwisko jego pochodzi stąd, że był synem szklarza; urodzony w Trzemesznie pod Gnieznem, przebywał w różnych stronach Polski, ostatnie lata życia spędził w Poznaniu i tam zmarł w r. 1515. Na grobie jego w kościele Świętej Marii Magdaleny, działy się cuda, ale kapituła zabraniała czynić przy nim ślubowań. A tego samego roku 1515 zmarł w Kościanie Marian z Szamotuł, którego jeszcze za życia miano za cudotwórcę. W ogóle nie brakło Bernardynów zmarłych w stanie świętości, lecz jakoś nie dbano, o to, bo nie robiono żadnych starań w Rzymie o potwierdzenie i rozszerzenie ich czci. Aż się wierzyć nie chce, jak brutalnie stłumiony był kult zmarłego w opinii świętości Ludwika z Warki. Był to "Kapistrańczyk", tj. jeden z tych, którzy zaraz w r. 1453 w Krakowie zakładali pierwszy klasztor bernardyński. Następnie przebywał w Warszawie, musiał kazania swe wygłaszać na ulicach, bo żaden kościół nie mógł pomieścić słuchaczy. Słynął z nadzwyczajnej pokory, obok obfitości wszelkich innych cnót. Na grobie jego także działy się cuda i zawieszano wota, ale gwardianin Auctus popalił wszystko, mówiąc: "Jeśli jest święty, niech chwałę ma w niebie, ale nam zbiegający się ludzie sprawiają roztargnienia i przykrości". Wszystko to z przesadnej pokory! I spór o monstrancje drewniane i jakaś niechęć do podnoszenia braci na ołtarze, wszystko to były objawy duchowego umartwiania się, pochodzące z obawy, żeby upokarzania się nie było za mało. Czy jednak w tym wypadku nie było to przesadą? A Bernardyni byli wszędzie i zajmowali się wszystkim. Od nich wywodzi się także instytucja kapelanów wojskowych. Oni pierwsi towarzyszyli wojskom polskim, wyprawiającym się na Wołoszczyznę lub na Tatarów, których zagony stawały się niestety zjawiskiem pospolitym w tych czasach, niemal rok w rok. Nie tylko nad Morze Czarne nie można było się posuwać, ale zaniedbano się nawet nad Bałtykiem. Wielki mistrz krzyżacki odmawiał hołdu, a więc król polski miał prawo odebrać mu Prusy Wschodnie