Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Dalsze dzieje państwa taką śmierć usprawiedliwiały. Stępiło się ostrze katolickiego zagrożenia, bo oczywistym dziedzicem tronu był teraz Jakub szkocki. Jego protestantyzm mógł budzić wątpliwości, jego polityczne intryganctwo mogło sprawiać kłopoty, ale w każdym razie nie była to Maria. Parsons i inni jezuici zaczęli wiązać nadzieje ' z córką Filipa II, doprowadzając do rozbicia katolickich szeregów. Katolicka rebelia w Anglii nie wchodziła już w rachubę - kiedy w przyszłości trzeba było walczyć z Hiszpanią, wszyscy czuli się Anglikami. Rozluźniły się więc trochę więzy łączące religię z polityką, początkowo nieznacznie, ale narodziła się zbawienna idea tolerancji. Z mroków wyłaniała się jasność. Rozdział siedemnasty WOJNA Elżbieta osiągnęła pięćdziesiąty trzeci rok życia; panowała od lat dwudziestu ośmiu. Bezlitosny czas nie stał w miejscu. Wielu podwładnych i przyjaciół młodości już nie żyło. Dawno zmarła pani Ashley. "Cóż to była za heretyczka!" Tylko nieliczni spośród humanistów z Cambridge przebywali jeszcze wśród żywych. Umarł Ascham, Nicholas Bacon, Thomas Smith, Thomas Wilson, Walter Haddon, Mathew Parker, James Pilkington i jeszcze inni, którzy stanęli przy uczennicy ich przyjaciela Aschama, by wszystkie siły oddać budowie elżbietańskiego Kościoła i państwa. Trzej wybitni mężowie, którzy wytrwali przy królowej i wraz z nią mieli stawić czoło zbliżającemu się kryzysowi, nosili ślady nieprzyjemnej ręki czasu. Leicester utył i stracił figurę; wąsy i broda przerzedły, był trochę nalany. Cecil stał się siwobrodym starcem, jęczącym, gdy dokuczała mu podagra, często przebywającym poza dworem, ale ten wielki i mądry mąż stanu wciąż jeszcze potrafił sobie radzić z ogromem pracy. Walsingham był męczennikiem kamicy nerkowej. Nie mógł się już stawiać na każde zawołanie, ale nie stracił zapału, nadal świetnie wszystko rozumiał i był niezawodnie przebiegły. Z królową czas obszedł się łagodniej. Znowu cieszyła się dobrym zdrowiem. Codziennie, jak to było w jej zwyczaju, spacerowała i jeździła konno. Zachowała świeżość ciała i umysłu, czerpała siły z młodzieńczości swego dworu, na którym wciąż nowi pojawiali się ludzie. Nie miała skłonności do tycia, jeszcze nie stała się koścista i każdy, kto na nią patrzył, stwierdzał, że w młodości musiała być piękna. Z wiekiem nie tylko nie ubyło jej godności, lecz wręcz przybyło. Kiedy siedziała cała w bieli w złotej karecie 288 FINANSE ELŻBIETY królewskiej, "podobna była do bogini takiej, jaką zwykli przedstawiać malarze". Ucichły za jej panowania surmy przeciw rządom niewieścim. Wrogowie jej nienawidzili, poddani bali się lub kochali, potrafiła doprowadzać swych doradców do rozpaczy, ale nikt nie mógł zaprzeczyć, że odniosła sukces. Nowy papież Sykstus V powiedział: "Zaiste jest ona wielką królową i bardzo byśmy ją ukochali, gdyby tylko była katoliczką. Zobaczcie, jak ona znakomicie rządzi! Jest tylko kobietą, tylko panią połowy wyspy, a przecież budzi strach w Hiszpanii, Francji, cesarstwie i we wszystkich." Dysproporcja między możliwościami Elżbiety i jej osiągnięciami, która tak wielkie wrażenie zrobiła na Sykstusie V, była cudem jej stulecia. Cud ten był możliwy dzięki niespotykanemu połączeniu odziedziczonych talentów: ojcowskiej umiejętności pozyskiwania sobie ludzi i dziadkowej roztropności w sprawach finansowych. Dzięki pierwszemu potrafiła wzbudzić w sercach poddanych tak żarliwe uczucie przywiązania, że panowanie jej zamieniło się w swoisty romans; dzięki drugiemu zdołała wykarmić lub opłacić-żołnierzy i marynarzy. O pustym żołądku romans nie trwa długo. Finanse są przedmiotem nieciekawym i trudnym, lecz one właśnie stanowią główny wątek w historii Elżbiety. Jej zwyczajne dochody - z domen królewskich, ceł itd. - wynosiły w pierwszych dwunastu latach panowania około 200 000 funtów rocznie, w ostatnim dziesięcioleciu około 300 000 funtów. Nawet po uwzględnieniu różnicy w wartości pieniądza była to suma śmiesznie mała, w żadnej mierze nie dająca się porównać z dochodami jej rywalek, Francji i Hiszpanii. Anglia nie była mocarstwem finansowym. Z dochodów zwyczajnych musiała Elżbieta utrzymać siebie, dwór i cały aparat rządów. W oddzielnej rubryce figurowały wydatki nadzwyczajne, przede wszystkim na fortyfikacje i wojnę. W przypadku wojny korona miała prawo zwracać się do parlamentu o pomoc w postaci opodatkowania, ale tylko w tym przypadku, normalne bowiem koszta rządzenia uważano za prywatną sprawę monarchy, podobnie jak do magnata należało finansowanie jego rezydencji i dóbr. Podatki nie były rzeczą zwyczajną, lecz nadzwyczajnym obciążeniem, i każdy władca, dla którego, jak dla Elżbiety, źródłem siły była popularność, musiał o tym stale pamiętać