Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jeden niósł siatkę na kiju. Najwyraźniej mieli w planach to samo co przybysze z Polski. Najwyższy warknął coś po włosku. Semen, westchnąwszy, wdał się z nim w krótką polemikę w śpiewnym języku Dantego. - Oni są z mafii - poinformował. - Mówią, że to ich fontanna i żebyśmy spadali, bo nas zastrzelą... Piotruś odruchowo zamknął oczy, nie chcąc oglądać po raz setny, jak jego pradziadek wypruwa komuś flaki, ale, o dziwo, Jakub tylko uśmiechnął się bezradnie. - Powiedz im, że prawa własności to rzecz święta -poprosił Semena. - I wynosimy się. Nieznacznym ruchem wrzucił do basenu małą szarą pastylkę. Gangsterzy, widząc, jak konkurencja posłusznie odchodzi, uśmiechnęli się nawet na pożegnanie. Podróżnicy zdążyli oddalić się może pięćdziesiąt metrów, gdy dobiegły ich głośne krzyki, gwałtowna palba, a potem dziki skowyt, zakończony nieludzkim charkotem. Semen i Jakub odwrócili się akurat w porę, żeby zobaczyć, jak macki wciągają trzech pechowców pod wodę. - Ośmiornica musi - zauważył kozak. - Ano coś w tym guście. - Jakub pokazał mu pustą fiolkę ozdobioną etykietką „Cthulhu w tabletce". -Trzeba uważać z takimi miejskimi fontannami, woda w nich aż roi się od różnego syfu... W mijanym kantorze wymienił ostatni banknot, po czym poszli do lokalu, z którego dochodził całkiem sympatyczny zapach, i Semen kupił pizzę na wynos. Siedli na nabrzeżu, podzielili się potrawą. - Niezła - ocenił egzorcysta. - Ale jednak nie ma to jak prawdziwa pizza robiona w Chełmie, bo te zagraniczne podróbki to jednak nie to samo. - To w Chełmie ją wymyślili? - zdziwił się kozak. -A ja byłem pewien, że w Rosji. - Polacy nie gęsi i swoich wynalazców mają - mruknął filozoficznie Wędrowycz. - Jasne, że wszystkie najważniejsze wynalazki powstały u was, ale i my mamy swój znaczący wkład w rozwój cywilizacji... Dobra, podjedliśmy, to idziemy nad morze i szukamy transportu do Afryki. Nie ma się co zasiadywać. Leżeli na nagrzanym słońcem kamieniu. Zapadał wieczór. Jakub wyciągnął z kieszeni piersiówkę. - Strasznie wielkie to morze - westchnął Piotruś. -Dlaczego sądzisz, że tutaj przybiją? - To proste - odpowiedział Jakub. - Zobacz, jaka tu zatoka. Morze przez tysiące lat ją wyżłobiło, bo prąd morski bije tu w ląd. A przemytnicy w nocy nie chcą pewnie hałasować silnikami, no to skorzystają z prądu morskiego, żeby dobić cicho do brzegu. - Jaki ty, pradziadku, jesteś mądry - zachwycił się chłopiec. Semen nic nie powiedział, ale uśmiechnął się w duchu. Musiał jednak przyznać, że miejsce było niegłu-pio dobrane. Piaszczysta plaża umożliwiająca dogodny desant, parking i szosa pozwalające szybko przerzucić nielegalnych gości w głąb kraju. Niedaleko spora aglomeracja miejska, gdzie imigranci mogą znaleźć nielegalną robotę u swoich pobratymców... - Nastaw budzik na czwartą rano - rozkazał Jakub prawnukowi. - O tej godzinie ludzie śpią najmocniej, to pewnie właśnie wtedy ci przypłyną. - Dobra. - Chłopak bez zbędnych dyskusji nastawił precyzyjny plastikowy chiński zegarek. Rozciągnęli kawał brezentu na kilku żerdkach i po chwili spali już głębokim snem. Piotruś obudził się o czwartej rano. Wypełzł spod zadaszenia. Nad zatoką wstawał już świt. - I gówno - stwierdził pogodnie. - Przecież jak jest jasno, nikt już nie przypłynie... - Fakt, teoria z czwartą rano nie była do końca przemyślana - stwierdził Semen, którego też poderwało pikanie budzika. - Idź nałowić ryb na śniadanie, a ja ognisko przygotuję. Młody zszedł na brzeg morza. Zdjął spodnie, wszedł po pas w wodę i wyciągnąwszy z kieszeni górniczą petardę, rzucił ją z rozmachem w fale. Rąbnęło mocno. Morze jednak okazało się jakieś oszukane. Zamiast ogłuszonych ryb wypłynęły tylko meduzy. Jakub usiłował zrobić z nich szaszłyki, ale spływały z patyka. Przemytnicy przypłynęli o dziesiątej, gdy przyjaciele właśnie zbierali się do odejścia. - Lepiej późno niż wcale - ucieszył się Semen. Straszliwie zardzewiały kuter rzucił kotwicę kawałek od brzegu. Nieduży ponton z silnikiem obrócił trzykrotnie, za każdym razem przewożąc kilku smagłoli-cych typków i ich plecaki. - Teraz - polecił Jakub. Zbiegli na brzeg morza i mijając zaskoczonych nielegalnych imigrantów, wskoczyli do pontonu. - My do Egiptu - wyjaśnił Jakub przemytnikowi siedzącemu za sterem. Semen i Piotruś złapali za wiosła i po paru minutach wdrapywali się już na pokład kutra. - Diabli nadali - powiedział przemytnik Musa, patrząc na niespodziewanych pasażerów. - Co to za jedni? - Nie wiem - westchnął jego wspólnik Selim. -Wleźli nam do łajby jak na swoje podwórko i płyną tam, skąd wszyscy uciekają... Rozumiesz coś z tego? - Tylko tyle, że nie zapłacili za przewóz i chyba nie mają takiego zamiaru. Tylko ropę na darmo tracimy... Ale potem się zastanowimy, na razie trzeba wiać, zanim nas straż przybrzeżna namierzy. - I tak musimy przepłynąć morze po kolejną partię uchodźców - trzeźwo zauważył jego wspólnik. - To co innego. - Więc co z nimi robimy? Wywalamy za burtę czy jak? A może niech pokład odszorują? - A co tu szorować, mocniej potrzesz szczotką, zejdzie farba, a pod spodem już prawie blachy nie ma, czysta rdza..