Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Miała baczne, poważne, taksujące spojrzenie i wynikającą z tego siateczkę zmarszczek rozchodzących się promieniście od kącików głęboko osadzonych oczu. Jej brwi niekiedy zbiegały się ku wydatnemu nosowi. Sprawiała wrażenie osoby, która rózgą naucza dzieci. - Kahlan! - Ann rzuciła się ku niej, złapała ją za ramię. - Jak miło znów cię widzieć, kochanie! - Obejrzała się, kiedy Kahlan spojrzała za nią. - To jedna z moich Sióstr, Alessandra. Alessandro, oto Matka Spowiedniczka i żona Richarda. Kobieta podeszła i uśmiechnęła się. Miły uśmiech natychmiast odmienił jej twarz, surowość ustąpiła miejsca życzliwości. Była to trochę zadziwiająca przemiana, jakby dwie odmienne kobiety dzieliły jedną twarz. Albo, pomyślała Kahlan, jakby jedna osoba miała dwie twarze. - Miło mi cię poznać, Matko Spowiedniczko. Ann opowiadała mi o tobie, o tym, jaka jesteś wspaniała. - Szybko omiotła wzrokiem obozowisko. - Raduję się waszym szczęściem, twoim i Richarda. Ann spojrzała w prawo, w lewo, szukała. Dostrzegła miecz. - Gdzie Richard? Cara nie chciała nic powiedzieć. - Spojrzała Kahlan w oczy. - Drogi Stwórco - wyszeptała. - Co się stało? Gdzie Richard? - Zabrała go jedna z twoich Sióstr - zdołała wreszcie odpowiedzieć Kahlan. Ann zsunęła szale z siwych włosów i znów złapała dziewczynę za ramię. Czubek głowy Ksieni sięgał zaledwie piersi Kahlan, ale za to Ann zdawała się dwa razy grubsza od niej. - O czym ty mówisz? Co to znaczy, że zabrała go Siostra? Która Siostra? - Nicci! - warknęła Kahlan. Ann się cofnęła. - Nicci... Siostra Alessandra zachłysnęła się oddechem. - Siostra Nicci? - Przyłożyła dłonie do serca. - Ona nie jest jedną z Sióstr Ann. Jest Siostrą Mroku. - O, dobrze o tym wiem - odparła Kahlan. - Nie wiadomo, co Nicci mogłaby... - Siostra Alessandra mocno zacisnęła wargi. Wiatr rzucił im w twarz migotliwy śnieg i na chwilę biel zaćmiła czerwień jutrzenki. Kahlan zamrugała, strząsając płatki z powiek. Cara - w czerwonym skórzanym uniformie, pelerynie i futrzanym okryciu - zignorowała tę niedogodność. Tamte dwie kobiety otarły oczy dłońmi w grubych wełnianych rękawicach. - Wszystko będzie dobrze, Kahlan - pocieszała ją Ann. - Opowiedz nam, co się stało. Wszystko opowiedz. Coś mu zrobiła? Kahlan zapanowała nad narastającym gniewem. - Nicci rzuciła na mnie czar, który nazwała czarem macierzyńskiego zespolenia. Ann rozdziawiła usta. Siostra Alessandra znów zachłysnęła się oddechem. - Jesteś tego pewna? - spytała ostrożnie Ksieni. - Jesteś przekonana, że tak było? Jak się o tym upewniłaś? - Wdarła się we mnie jakaś magia. Nigdy przedtem nie słyszałam o takim czarze. Wiem jedynie, że to bardzo potężna moc i że ona nazwała to czarem macierzyńskiego zespolenia. I że ta magia jakoś nas łączy. Alessandra zbliżyła się o krok. - To jeszcze nie oznacza, że to czar macierzyńskiego zespolenia. - Kiedy Cara dotknęła Nicci Agielem - odezwała się Kahlan - ból rzucił mnie na kolana, jakbym to ja otrzymała ten cios. Ann i Alessandra wymieniły spojrzenia. - Ale... ale jeśli ona... - wyjąkała Ann. Kahlan wypowiedziała słowa, które Ksieni nie przeszły przez gardło: - Jeśli Nicci zechce, zerwie tę magiczną więź i umrę. Dlatego właśnie udało się jej pojmać Richarda. Obiecała, że zachowam życie, jeśli Richard z nią odejdzie. A on się jej oddał w niewolę, żeby mnie chronić. - To niemożliwe. - Ann dotknęła brody dłonią w rękawicy. - Nicci nie powinna znać takiego rzadko stosowanego uroku, jest za młoda. Poza tym taki niecodzienny czar wymaga wielkiej mocy. Musiała zrobić coś innego i nazwać to czarem macierzyńskiego zespolenia. Nicci nie mogłaby rzucić tego czaru. - Owszem, mogłaby - powiedziała niechętnie Siostra Alessandra. - Ma potrzebną do tego moc i zdolności. Wystarczyłby ktoś z odpowiednią wiedzą, kto by ją tego nauczył. Nicci nigdy zbytnio nie paliła się do magii, ale ma dostateczne umiejętności. - Lidmila... - wyszeptała Ann do Alessandry. - Jagang ma Lidmilę. Kahlan skierowała na Alessandrę gniewne, podejrzliwe spojrzenie. - A skąd tyle wiesz o Nicci? Więcej niż sama Ksieni? Siostra Alessandra ponownie otuliła się peleryną. Jej twarz przestała być dobroduszna, znów się zachmurzyła - tym razem także z goryczą skrzywiła wargi. - Sprowadziłam Nicci do Pałacu Proroków, kiedy była jeszcze dzieckiem. Byłam odpowiedzialna za jej wychowanie i kierowałam jej nauką posługiwania się darem. Znam ją lepiej niż inni. Znam również jej mroczniejszą moc, bo i ja byłam Siostrą Mroku. To ja przeciągnęłam ją na stronę Opiekuna. Kahlan miała wrażenie, że kołyszą nią uderzenia łomoczącego serca. - Więc i ty jesteś Siostrą Mroku. - Była - sprostowała Ann. - Ksieni zjawiła się w obozie Jaganga i uwolniła mnie. Nie tylko od Jaganga, ale i od Opiekuna. Znów służę Światłu. - Promienny uśmiech raz jeszcze odmienił twarz Alessandry. - Ann przywróciła mnie Stwórcy. Kahlan uznała, że nie warto potwierdzać prawdziwości słów tamtej. - Jak nas znalazłyście? Ann zignorowała lakoniczne pytanie. - Musimy się spieszyć. Powinnyśmy odebrać Richarda Nicci, zanim wyda go Jagangowi. Kahlan odpowiedziała Ann, nie odrywając gniewnego spojrzenia od Alessandry: - Nie zabiera go do Jaganga. Powiedziała, że nie działa z rozkazu Jego Ekscelencji, ale na własny rachunek. Tak właśnie powiedziała. I dodała, że usunęła z wargi pierścień imperatora, że się go już nie boi. - A powiedziała, dlaczego zabiera Richarda? - spytała Ann. - Albo przynajmniej, dokąd go zabiera? Kahlan przeniosła na nią taksujące spojrzenie. - Powiedziała, że zabiera go w zapomnienie. - W zapomnienie! - sapnęła Ann. - Pytałam cię o coś. - W głosie Kahlan pojawiła się nutka gniewu. - Jak nas znalazłyście? - Mam książkę podróżną. - Ann poklepała się po pasie. - Porozumiewam się z Verną, która jest przy naszych wojskach. Napisała mi o odwiedzających was posłańcach. Tak się dowiedziałam, gdzie was znaleźć. Szczęście, że od razu wyruszyłam; o mało się nie rozminęłyśmy. Nie potrafię wyrazić, jak się cieszę, że wróciłaś do zdrowia, Kahlan