Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
.. czas nieświadomości, tak by go chyba nazwała, a potem przebudziła się... — ...taka, jaką mnie widzisz. No i byłam w ciąży. Walter stwierdził jednak, że Mia nie zdoła począć dziecka, nawet jako kobieta śmiertelna. Donosić ciążę, oczywiście, ale o poczęciu nie ma mowy. Skończyło się na tym, że jeden z demonów głównych wyświadczył Karmazynowemu Królowi 290 wielką przysługę, przyjmując nasienie Rolanda jako istota żeńska, a następnie przekazując je Susannah jako istota męska. Był po temu jeszcze jeden powód; Walter nie wspomniał o nim, ale Mia wiedziała. — Chodzi o proroctwo — powiedziała, wpatrując się w pus- tą, pozbawioną cieni ulicę Fedic. Po jej przeciwnej stronie robot, przypominający do złudzenia Andy*ego z Calla, stał nieruchomo przed Fadic Cafe obiecującą SMACZNIE I TANIO i cierpliwie rdzewiał. — Jakie proroctwo? — spytała zdziwiona Susannah. — Ostatni z linii Elda pocznie kazirodcze dziecko z siostrą lub córką, a dziecko to będzie naznaczone. Poznacie je po czerwonej pięcie. Ono spowoduje, że wojownik odetchnie po raz ostatni. — Kobieto, nie jestem siostrą Rolanda. Nie jestem także jego córką! A może nie dostrzegłaś niewielkiej, lecz istotnej różnicy w kolorze skóry? Pozwól, że wyjaśnię: on jest biały, ja jestem czarna! — Ale rozumiała. O, rozumiała. Rodzinę wiążą rozliczne więzy, także krew... lecz niekoniecznie krew. — Czyż on nie wytłumaczył ci, co znaczy słowo dinhl — Oczywiście. Wytłumaczył. Oznacza przywódcę. Gdyby przewodził krajowi, a nie trójce obdartych włóczęgów z bronią, oznaczałoby króla. — Dinh to przywódca lub król, słusznie powiedziałaś. A te- raz powiedz mi jeszcze, Susannah, czy te słowa nie zastępują, jakkolwiek niegodnie, innych, o których mówiliśmy? Na to Susannah nie znalazła odpowiedzi. Mia skinęła głową, jakby usłyszała potwierdzenie, i nagle skrzywiła się w nowym ataku bólu. Kiedy minął, mówiła dalej: — Nasienie Rolanda... Podejrzewam, że podczas gdy demon wywracał się na drugą stronę i z kobiety stawał mężczyzną, przechowano je, korzystając z nauki starych ludzi, ale to prze- cież wcale nie jest takie ważne. Chodzi o to, że przeżyło, że znalazło dla siebie właściwe miejsce, zgodnie z życzeniem ka. — Moje jajo. — Twoje jajo. — Kiedy zostałam zgwałcona w kamiennym kręgu. — Prawdę powiedziałaś. 291 Susannah umilkła, zamyślona. Po dłuższej chwili podniosła wzrok. — Mam wrażenie, że wszystko jest tak, jak mówiłam przed- tem. To, co nie podobało ci si^ wówczas, nie spodoba ci się także i teraz, ale ty, dziewczyno, jesteś przecież wyłącznie wynajętą opiekunką do dziecka! Mia odpowiedziała tyrn razem nie atakiem furii, lecz uśmiechem. — Która z nas miała regularny okres nawet wówczas, gdy rano cierpiała mdłości? Ty. Która z nas chodzi dziś z wielkim brzuchem? Ja. Jeśli w ogóle wynajęto opiekunkę do dziecka, byłaś nią ty, Susannah! — Jak to możliwe? Wiesz? Mia wiedziała. 14 Walter wyjaśnił, że dziecko zostało jej przesiane, komórka po komórce, tak jak wysyła się faks, linia po linii. Susannah już otworzyła usta, już miała powiedzieć, że nie ma pojęcia, co to takiego faks, ale w porę zamknęła je z po- wrotem. Doskonale pojęła istotę tego, co oznajmiła jej Mia, i to wystarczyło, by poczuła jednocześnie zdumienie, grozę i gniew. Tak naprawdę była przecież w ciąży, w rzeczywistości była w ciąży teraz, w tej chwili, lecz jej dziecko {faksowano) przesyłano do Mii. Czy proces ten zaczął się szybko, a te- raz zwolnił, czy też zaczął się powoli, a teraz przyśpieszał? Podejrzewała, że raczej to drugie, ponieważ w miarę upływu czasu czuła się coraz mniej w ciąży. Jej lekko wypukły brzuch stawał się coraz bardziej płaski. No i wreszcie pojęła, jakim cudem i ona, i Mia mogły czuć jednakowo przywiąza- nie do chłopczyka. Najprościej mówiąc, należał do nich obu. Jedna przekazywała go drugiej jak... jak krew podczas trans- fuzji! Tylko że kiedy chcą ci pobrać krew i podać komuś innemu, to najpierw pytają o pozwolenie. To znaczy, jeśli są lekarzami, 292 a nie wampirami Pere Callahana. A ty bliższa jesteś raczej wampirom, prawda, Mio? — Nauka czy magia? — spytała Susannah. — To nauka czy magia pozwoliły ci ukraść mi dziecko? Mia zarumieniła się na to pytanie, ale kiedy spojrzała wresz- cie na Susannah, patrzyła jej prosto w oczy. — Nie wiem — przyznała. — Prawdopodobnie jedno i dru- gie. I nie udawaj, że jedynie ty masz zawsze rację i postępujesz słusznie. Dziecko jest we mnie, nie w tobie. Żywi się moim ciałem, moją krwią, nie twoją! — I co z tego? Czy to coś zmienia? Ukradłaś je z pomocą jakiegoś obrzydliwego... jakiegoś obrzydliwego magika! Mia potrząsnęła głową tak gwałtownie, że piękne czarne włosy zatańczyły jej wokół twarzy. — Nie? — zdumiała się Susannah