Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Stosunki gospodarcze między małym Królestwem a wielkim cesarstwem wkraczały w tym czasie w fazę bardzo krytyczną. Postępujące naprzód uprzemysłowienie Królestwa i rosnący napływ towarów polskich (zwłaszcza sukna) do cesarstwa - wywoływały coraz ostrzejsze sprzeciwy w rządzącej klasie rosyjskiej. "Przemysł rosyjski miał przeważnie siedzibę w dobrach administracyi - wyjaśnia istotę tego zjawiska Stanisław Smolka - nic więc dziwnego, że rozkwit wytwórczości Królestwa budził jej zazdrość, wzywał ją do walki. Przedsiębiorstwa fabryczne w posiadłościach rosyjskich książąt i zamożniejszej szlachty, urządzane z ogromnym nakładem kosztów, bez znajomości rzeczy, rzadko dawały jakiś zysk pod zarządem techników cudzoziemców, którzy nie znali kraju, pamiętali o sobie, a nie dając właścicielom dochodów, skwapliwiej zasłaniali się konkurencją fabryk i warsztatów Królestwa". Alarm podnoszony przez arystokratów-przemysłowców znajdował chętny posłuch u biurokracji skarbowej cesarstwa, a zwłaszcza u jej kierowników: ministra skarbu Jegora hrabiego Kankrina, któremu zależało na zahamowaniu sukcesów ekonomicznych Królestwa również dlatego, że zaczynały mu one zagrażać osobiście. Dla Kankrina nie było tajemnicą, że w ostatnich latach panowania cesarza Aleksandra popularność Lubeckiego na dworze rosyjskim wzrosła do tego stopnia, iż zastanawiano się poważnie, czy "uzdrowiciela polskiej ekonomiki" nie należałoby powołać na stanowisko ministra skarbu cesarstwa. Kankrin zwalczał więc Lubeckiego jako groźnego rywala i dążył do zburzenia podstaw jego powodzeń gospodarczych. Z całego też serca popierał żądania przemysłowców rosyjskich, zmierzające do wprowadzenia ceł prohibicyjnych na towary polskie. Dla Królestwa, nastawionego głównie na rosyjskie rynki zbytu, byłoby to jednoznaczne z całkowitym zahamowaniem dalszego rozwoju przemysłu. Równocześnie groził Lubeckiemu cios w plecy ze strony Nowosilcowa. Zaprzyjaźniony z konsulem pruskim Szmidtem, pan senator był zainteresowany osobiście w zawarciu układu handlowego z Prusami, które skłonne były ułatwić polskiej pszenicy dostęp do Gdańska w zamian za zniesienie barier celnych dla pruskiego eksportu przemysłowego. Nowosilcow miał w tej sprawie sprzymierzeńców w całym niemal ziemiaństwie polskim i zyskał dla niej poparcie Konstantego. Lubecki rozumiał, że zalanie Królestwa przez towary pruskie byłoby dla rozwoju przemysłu polskiego prawie tak samo niebezpieczne, jak utrata rosyjskich rynków zbytu. Rozumiał również, że o zwycięstwie czy klęsce w obu sprawach zadecyduje wynik rozmów petersburskich. Książę-minister orientował się doskonale, w jak nie sprzyjającej sytuacji rozpoczynał swą misję. Rezydujący w petersburgu polski minister-sekretarz stanu Stefan Grabowski nie omieszkał go poinformować na wstępie, że w czasie ostatniej audiencji cesarz, zaalarmowany raportami Kankrina, "żalił się na upadek rosyjskich fabryk, ubolewał, że to szkodę wyrządza finansom Rosyi". Złożenie takiego oświadczenia oficjalnemu przedstawicielowi Królestwa w przeddzień przyjazdu ministra, który zamierzał walczyć, jeżeli nie o zwiększenie, to w każdym razie o utrzymanie polskiego eksportu do cesarstwa, miało wymowę jednoznaczną. Lubecki wiedział, że nie ma czasu do stracenia: od wyniku jego misji zależała przyszłość gospodarcza Królestwa. Postanowił zastosować swoją ulubioną metodę obrony: frontalny atak na całej linii. Przez dwa miesiące przygotowywał teren batalii. Uczestniczył w ceremonialnych audiencjach, prowadził rozmowy z ministrami, pisał memoriały. Kiedy uznał, że jest już należycie przygotowany, wniósł prośbę o nadzwyczajne posłuchanie u monarchy. Podczas tego posłuchania - 26 maja 1826 roku - rozegrało się decydujące starcie. "Nadzwyczajne było to posłuchanie - pisze z podziwem historyk Smolka. - Był to atak rozstrzygający, zuchwały, szarża w której nacierający ginie albo zwycięża; (Lubecki) druzgotał bez skrupułów całą rosyjską administracyę, na nią, na rzeczywistą winowajczynię zwalał odpowiedzialność za wątły rozwój rosyjskiego przemysłu. Młody brygadyer na carskim tronie, inteligentny, choć mało wykształcony, szukał naokół prawdy, a znajdował serwilizm i pochlebstwem pokrytą niechęć. Prawda, jaką Lubecki bryznął, otwarła Mikołajowi oczy, odsłoniła w całej nagości mnóstwo ciekawych rzeczy, o których się nie śniło doskonałemu frontowszczykowi"