Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Gdy zorientowała się, że Travisa nie ma w pobliżu, opuściła aparat i rozej- rżała się dooko |głowę, zajęty jakąś pracą. Promienie słońca pieściły jego jasną brodęjak skąpiec gmerający w stosie złotych monet. Serce zamarło w niej na chwilę, po czym ruszyło ze zdwojoną siłą. Odłożyła t aparat i podeszła do Travisa. Bez słowa odebrała mu linę i zaczęła ściągać z nie-[ , g o podkoszulek. - Co robisz? - zapytał zdumiony. - Rozbieram cię. Z szelmowskim uśmiechem wyczekiwania poddał się jej zabiegom. Odpo-jij wiedziała mu uśmiechem, tajemniczym uśmiechem czarodziejki. Z powrotem I włożyła mu linę do rąk, nie zważając na to, że wyciągały się ku niej, i podniosła I aparat. - Wracaj i dokończ to, co zaczęłaś - powiedział Travis. - Już skończyłam. - Zapomniałaś o majtkach. - Będą dobrze kontrastować z pokładem. - O, cholera. 167- Rozczarowany, zrobił głupią minę do obiektywu, i wrócił do zaplatania liny. Cat fotografowała go przy pracy; wyglądał jak bóg otoczony złocista poświatą. Travis obserwował ze skupieniem, jak kobieta wspinała się na olinowanie, stawała przy barierce w poszukiwaniu odpowiedniego kąta do zdjęcia. W pewnym momencie wykonała błędny ruch. Travis jednym ruchem zerwał się na równe nogi i złapał ją, zanim zdążyła zlecieć na pokład. Roześmiała się i z rozkoszą ześlizgnęła po jego ciele, pieszcząc rozgrzaną skórę mężczyzny. Travis przytulił ją mocno i zaczął całować, aż z jej ust dobiegły ciche jęki. Całym ciałem przywarła do niego. Gdy nie miał wątpliwości, że nie myśli już o pracy, zaniósł ją pod pokład i wszedł w nią, spijając ustami jej krzyki. Zasnął ukołysany dalekim hukiem potężnych fal rozbijających się o falochron portu. Cat wsłuchiwała się w niezmordowany szum fal i starała nie myśleć o tym, że już wkrótce będzie słuchać sztormów w samotności. Jutro go o to zapytam, postanowiła. Przynajmniej dowiem się, ile czasu nam zostało. Ale sama myśl o tym, że będzie musiała ubrać swój lęk w słowa, sprawiła, że na skórze wystąpiły jej krople potu. Zrozumiała, że nigdy nie zdobędzie się na to pytanie. Wystarczający ból sprawiała świadomość, że pewnego dnia Travis pożegluje na kraj świata i już nigdy do niej nie wróci. Nie chciała wiedzieć, która ze wspólnie spędzonych godzin będzie ostatnia; w której dokładnie chwili wszystko, co wydawało się trwałe, rozpadnie się, a ona zacznie powoli tonąć, samotna jak nigdy dotąd. 17 9dy Travis wszedł do pracowni niosąc tekturowe pudło, Cat siedziała przy podświetlanym stole, sortując slajdy i starając sienie zwracać uwagi na burczenie w brzuchu. Podniosła wzrok znad stołu i uśmiechnęła się z nadzieją. - To obiad? - zapytała. - N i e jadłaś lunchu? Potrząsnęła głową. -Te slajdy powinnam wysłać już dawno temu. Jutro znajdę chwilę, żeby wybrać się na zakupy. Travis uświadomił sobie ze skruchą, że nie odwiedzał supermarketu prawie przez tydzień. Był pochłonięty nowym projektem, do tego towarzyszył Cat podczas przeróżnych sesji zdjęciowych i prowadził rozmowy w sprawie wykonania odpowiedniego osprzętu dla nowego statku. -168- [ Pojawiły się też plany przerobienia jednej z gościnnych kajut na laborato-I rium fotograficzne. Konsultując się z Harringtonem i błagając go o zachowanie tajemnicy, Travis kupił sporo sprzętu dla Cat. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie mogła zrezygnować z pracy. Wiedział też, że nie mogą wiecznie tkwić w Laguna Beach. - Założę się, że poza kanapkami z masłem orzechowym i kakao, które Jason zrobił nam na śniadanie, nie miałaś nic w ustach - stwierdził. Nawet nie próbowała zaprzeczać. - Nie przestrzegasz podstawowych zasad higieny - zrzędził. - Pracujesz za ciężko. Cholera, gdybyś pozwoliła mi zapłacić za... Zamilkł nagle. Wysiłek, jaki Cat wkładała w pracę, był bezpośrednio związany z jej finansowymi potrzebami. Pieniądze to temat, którego postanowił unikać, dopóki sama o nim nie wspomni. A ona nigdy już o nich nie napomknęła. Popatrzyła w milczeniu na Travisa, wiedząc, co dostrzega w jej twarzy. Pod oczami ze zmęczenia zarysowały się głębokie cienie. Kości policzkowe sterczały ostro, a skóra stała się tak blada, że niemal przezroczysta. Była znużona, wycieńczona, niezmordowana w wynajdywaniu kolejnych zadań. Wiedziała, że zmusza się do zbyt wielkiego wysiłku. Cotygodniowe wizyty u lekarza przypominały jej o tym brutalnie. Pośladki miała posiniaczone od zastrzyków z żelaza, a uszy bolały od zjadliwych uwag doktor Stone na temat wytrzymałości organizmu. Ale do stycznia nie pozostawało jej nic innego jak tylko wytężona praca. Potrzebowała pieniędzy, które mogła uzyskać za swoją pracę, a jednocześnie nie mogła odmówić sobie przyjemności spędzania czasu przy boku Travisa. Wiedziała, że pewnego dnia zniknie on równie nagle jak pojawił się w jej życiu. Do tego czasu będzie wykradać dla niego każdą chwilę; mnożyć sekundy, minuty, dni, by mu je ofiarować. I żałować tylko tego, że to ciągle za mało. Travis pochylił się i pocałował Cat, prosząc bez słów o przebaczenie. - Przepraszam. Wiem, że zabieram ci za dużo czasu. - Nie. To nie tak. Jestem po prostu... zachłanna. Wszystkiego mi mało, świata i czasu. - Uśmiechnęła się ironicznie, rozcierając bolący kark. - Po prostu wszystkiego. Tym razem pocałunek był intensywniejszy, niewiele brakowało, by zaczął sprawiać ból, ale Travis powiedział tylko: - Przyniosę ci coś do jedzenia. Wrócił po kilku minutach, trzymając w jednej ręce talerz z makaronem, a w drugiej miskę z sałatką. - Ukradłeś Sharon obiad? - spytała Cat, zdumiona. - Nie. T e n cud nazywa się dania makaronowe na wynos - odparł Travis z tryumfalnym uśmiechem. - Otworzyli nową restauracje przy autostradzie. Cat obrzuciła spojrzeniem stertą makaronu, przerażona jej rozmiarem. - Mój Boże, Travis. Nie zjem tego przez tydzień. Uśmiechnął się nieśmiało. -169- - Przypomniało mi się, że ja też nie jadłem. - Jak ci idzie z nowym projektem? - Wiedziała, dlaczego Travis zapomina o jedzeniu