Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Nic go nie mogło zadowolić, póki nie zobaczył na własne oczy całego Faerunu. On i jego dzieci często wyjeżdżali, by badać swój nowy świat, szukając przygód i innych przedstawicieli swego gatunku. Przy- wożone przez nich opowieści były wspaniałymi historiami z ga- tunku tych, które rodzice przekazują dzieciom niczym tytuły lub bogactwo. Elfy z przyjemnością słuchały opowieści Sharlaria, lecz nie- wielu wierzyło w istnienie avarieli. Nikt z leśnego ludu nie wi- dział takich istot, a sam pomysł uskrzydlonych elfów wydawał się zbyt fantastyczny, by w niego uwierzyć. Nawet sam Sharlario już nigdy więcej nie zobaczył żadnego z nich, najwyżej w snach. Nie przeszkadzało mu to jednak utrzymywać, że avariele nadal go strzegą. Spośród wszystkich elfów tylko Durothil nie żartował sobie z fantazji księżycowego elfa. On również widział skrzydlate elfy. Zgodnie z niewypowiedzianą umową on i Sharlario nigdy więcej nie rozmawiali o tamtym dniu-w rzeczy samej, właściwie wcale nie rozmawiali. Kiedy Durothil powrócił po długiej i niewyjaśnionej nieobec- ności, odkrył, że jego lud przyjął zwyczaje miejscowych i już nie 102 I Evermeet: Wyspa Elfów potrzebuje ani nie pragnie, by rządził nimi król. Nie było korony, o którą Durothil mógłby walczyć, ale mimo to nie mógł pozbyć się poczucia, że ze wszystkich elfów lasu to Sharlario byłby naj- groźniejszym pretendentem do korony. Tego nigdy nie mógł za- pomnieć. Była jeszcze kwestia utraconych lat. Durothil rozumiał fanta- zje księżycowego elfa lepiej, niż sam by chciał. Nigdy nie wi- dział strzegących Sharlaria avarieli, ale przez następne lata czę- sto widywał przez mgnienie oka srebrne wilki, nadnaturalnie wiel- kie stworzenia, które podążały za nim przez las niczym cienie. I przez wszystkie lata życia jego sny nawiedzała nocna pieśń wil- ków i niewyraźne wspomnienia łagodności zmiennokształtnych elfów, które mówiły na siebie lythari. Te umykające wizje i głę- boka blizna, która, ukryta przez gęste złote włosy, rozciągała się u podstawy czaszki, były jedynym, co pozostało po pierwszych latach jego pobytu na Faerunie. W miarę upływu lat Durothil nauczył się pozostawiać cienie przeszłości za sobą. Ponieważ nie został wezwany do rządzenia, ( elf wszystkie swoje wysiłki poświęcił zgłębianiu Sztuki. Mimo ostrych bólów głowy, które nie przestawały go męczyć, osiągnął mistrzostwo w magii. Splot, który wyczuł tego pierwszego dnia na Faerunie, z łatwością przychodził na jego wezwanie, i Duro- thil szybko zwiększał swoje umiejętności i moc. Posiadał rów- nież olbrzymią, najwyraźniej instynktowną znajomość ziół i elik- sirów - być może efekt jego utraconych lat - co również mu po- magało. W przeciągu kilku dziesięcioleci Durothil stał się najpo- tężniejszym magiem w północnych lasach. Sharlario Moonflower nie zaprzestał wędrówek i często po- wracał do lasu z wieściami o innych elfach, które napotkał. Część była uciekinierami z Faerie lub innych światów. Inne były dziw- nymi, pierwotnymi istotami, które zamieszkiwały drzewa i wody, i które najwyraźniej zrodziła sama ziemia. A choć wiele z tych dzikich klanów ostrożnie podchodziło do przybyszów, nie stano- wiły zagrożenia. I dobrze, gdyż na Faerunie trwały przygotowania do innej wojny. Elaine Cunningham W krainie bogatej w magię i liczne dzikie tereny na niebie rzą- dziły smoki i walczyły między sobą o władzę nad górami i lasa- mi. Niektóre z nich traktowały elfy jak bydło lub robactwo, które można zjadać lub zabijać, gdy tylko przyjdzie ochota. Wiele el- fich osiedli padło ofiarą ich zachcianek i zostało zniszczonych równie dokładnie, jak przed wielu laty tamto święte wzgórze w czasie nocy letniego przesilenia. Smok znany zielonym elfom jako Pan Gór był jednym z najbardziej żarłocznych. Inne smoki były łagodniejsze, lecz niewiele z nich zastanawiało się nad mniej- szymi istotami zamieszkującymi ich z trudem zdobyte ziemie. Miały inne, ważniejsze troski - walkę z przedstawicielami wła- snego rodzaju