X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

. , . - Grajmy w karty dalej - powiedzia�a Poganka, oczy mia�a jeszcze okr�g�e, ci�gn�c go z powrotem do saloniku. - Czego si� ba�e�... my�la�e�, �e co si� stanie? - zapyta�a. - Mo�e jest spisek, �eby mnie porwa� czy zabi�. - Wzruszy� ramionami, troch� zak�opotany. - Rzeczywi�cie my�lisz, �e mogliby ci� porwa�? - Pierwsza pr�ba porwania by�a, kiedy mia�em niespe�na rok. Moj� nia�k� ukamienowano za udzia� w spisku. Nast�pny zamach, kiedy mia�em siedem lat. M�j goryl wepchn�� mnie pod ��ko, ale wyci�gn�li mnie, a jego d�gn�li sztyletem pi�� razy i zostawili, pewni, �e nie �yje. Ale on nie zaraz umar�, podni�s� alarm, zanim ci spiskowcy wynie�li mnie z pa�acu. - Abdullah u�miechn�� si� leniwie, widz�c na twarzy Poganki niedowierzanie. - Trzeci zamach, kiedy mia�em czterna�cie lat. Wracali�my z polowania. Jecha�em pierwszym Land Roverem. Wpadli�my w zasadzk� w parowie, postrzelili mnie w r�k� i w pier�, zanim nadjecha� drugi Land Rover z obstaw� strzelaj�c� na wszystkie strony. Kula kt�rego� z nich trafi�a mnie w nog�, ale uda�o mi si� zastrzeli� jednego z napastnik�w. I odt�d - powiedzia� to z jak�� dojrza�� bezwzgl�dno�ci� - nie ufam ; nikomu. Bez trudu. Serce mi chyba z dnia na dzie� stwardnia�o. Ryzykiem �mierci- to by�o proste. I w�wczas by�em nieostro�ny po raz ostatni. Zawsze ju� nosz� pistolet, �pi� z pistoletem pod poduszk�, prowadz� samoch�d z karabinkiem maszynowym na siedzeniu obok mnie. Przerwa�o Abdullahowi ciche pukanie do drzwi. Na progu sta� Nick w liberii kelnera. Maska kelnerskiego uszanowania spad�a z jego twarzy, gdy zobaczy� Pogank� na p� le��c� na nied�wiedziej sk�rze, ale zaraz si� opami�ta�. Abdullah zam�wi� lemoniad� i herbat�, po czym jeszcze niezupe�nie uspokojony zacz�� nerwowo chodzi� po pokoju. KORONKA 85 - Przesta� si� kr�ci� - rozkaza�a Poganka. - Jestem niespokojnym duchem. To naturalne, �e cz�owiek, kt�ry nigdy nie czuje si� bezpieczny, nie mo�e usiedzie� w miejscu. Nick wr�ci� z za�adowan� tac� i zn�w spojrza� na Abdullaha jak s�uga maj�cy swego pana w nosie, gdy sztywno si� pochylaj�c stawia� tac� na niskim stoliku przy pluszowej kanapie. Poganka mrugn�a do Nicka, ale udawa�, �e jej nie widzi. On nie cierpi Abdullaha, pomy�la�a. Ciekawe dlaczego? Abdullah ani jednym drgnieniem mi�nia w twarzy nie okaza�, �e rozpozna� Nicka, ale prze�omie przypomnia� sobie najbardziej upokarzaj�c� chwil� swego �ycia. D�uga na osiem st�p, obita zielonym we�nianym rypsem tablica by�a central� szkolnej dzia�alno�ci; na niej przypinano wypisywane atramentowym o��wkiem zawiadomienia o specjalnych lekcjach, wycieczkach, zebraniach klub�w i o nabo�e�stwach w kaplicy, a tak�e spisy sportowc�w. Abdullah pami�ta� swoje ch�opi�ce rozradowanie, gdy pewnego dnia rano, wracaj�c po �niadaniu do swego pokoju zobaczy�, �e jego imi� figuruje w spisie dru�yny pi�ki no�nej, reprezentacji Eton. Nabazgrane by�o: Abdullah. On jeden w ca�ej szkole nie mia� nazwiska. On jeden nie mia� przyjaci�. Abdullah nie rozumia�, dlaczego w tych starych kamiennych murach wszyscy ch�opcy - ��cznie z nim samym - s� sobie r�wni. Jemu ta istniej�ca od stuleci tradycyjna, elitarna szko�a brytyjska wydawa�a si� �wiatem niezrozumia�ym i wrogim. Nie zna� sztywnych konwenans�w i szczeg�lnego j�zyka na u�ytek w�asny swoich koleg�w, ci�gle wi�c robi� i m�wi� to, czego zgodnie z etykiet� Eton robi� i m�wi� nie nale�a�o. Ale teraz, pomy�la� patrz�c na tablic�, wszystko mi daruj�. Jestem w reprezentacji! Podniecony, w podskokach pobieg� kamiennym korytarzem po ksi��ki na pierwsz� tego dnia lekcj�. Ka�dy ucze� mia� sw�j niedu�y pok�j z ponacinanym scyzorykami wielu pokole� drewnianym sto�em, dwoma krzes�ami, w�skim sk�adanym metalowym ��kiem, biurkiem i komod�, w kt�rej trzyma� sw�j sprz�t sportowy