Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Nasze umysły pracowały w osobliwie podobny sposób. Wszyscy lubiliśmy mieszkać w wieżach. Tyle tylko, że wieża Ctuchika przyklejona była do zbocza góry. Ruszyłem schodami. Nie zatrzymałem się na piętrze, tylko od razu poszedłem na sam szczyt. Drzwi, które się tam znajdowały, nie były zamknięte i wyczuwałem przez nie obecność właściciela wieży. Wyglądało na to, że coś czytał i nie zwracał uwagi, co się wokół niego dzieje. Doprowadziłem się do porządku i otworzyłem drzwi. Zmizerowany, białobrody Grolim siedział za stołem przy jednym z okrągłych okien. W blasku oliwnej lampki pochylał się nad jakimś zwojem. Ten Murgo, którego widziałem na Szańcu - chyba nazywał się Agga - opisał, że Ctuchik wyglądał tak, jakby nie żył od tygodnia. Myślę, że wcale nie przesadził. Nie znałem nikogo, kto bardziej przypominałby trupa niż Ctuchik. - Czego? - zawołał, odkładając zwój i wstając. - Kto pozwolił ci tu przyjść? - Późno już, Ctuchiku - powiedziałem. - Nie chciałem nikogo kłopotać, więc sam wszedłem. - Ty! - wykrzyknął, a jego zapadnięte oczy zapłonęły. - Nie rób głupstw - ostrzegłem go. - To tylko towarzyska wizyta. Gdyby chodziło mi o coś innego, już byś nie żył. - Rozejrzałem się. W jego wieży panował niemal tak wielki nieład jak w mojej, tyle że on nie mieszkał w niej jeszcze zbyt długo. Trzeba całych stuleci, aby zgromadzić naprawdę dobrą rupieciarnię. - Co cię napadło, żeby otworzyć interes w tak paskudnym miejscu? - zapytałem. - Mnie odpowiada - odparł krótko, starając się odzyskać panowanie nad sobą. Usiadł i wziął do ręki zwój. - A ty zawsze pokazujesz się tam, gdzie się ciebie najmniej spodziewają, prawda, Belgaracie? - To dar. Jesteś zajęty? Mogę wrócić innym razem, jeśli robisz coś ważnego. - Myślę, że mogę poświęcić ci kilka chwil. - Dobrze. - Zamknąłem drzwi, podszedłem do stołu i usiadłem naprzeciwko niego. - Powinniśmy uciąć sobie małą pogawędkę, Ctuchiku - skoro już mieszkamy tak blisko. - Przybyłeś z sąsiedzką wizytą? - zapytał z lekkim rozbawieniem. - Niezupełnie. Pomyślałem, że powinniśmy ustalić kilka podstawowych zasad. Nie chciałbym, abyś przez pomyłkę w coś się wpakował. - Ja nie popełniam pomyłek, Belgaracie. - Doprawdy? Mógłbym przytoczyć kilkanaście, które masz na swoim koncie. Jeśli sobie dobrze przypominam, nie okryłeś się szczególną sławą w Cthol Mishrak. - Ty wiesz, że to, co wydarzyło się w Cthol Mishrak, zostało postanowione, nim tam jeszcze przybyłeś - odparował. - Gdyby Zedar zrobił, co do niego należało, to nie doszedłbyś tak daleko. - Czasami Zedar jest trochę niesłowny, ale nie o to chodzi. Nie jestem tu dlatego, żeby gawędzić o dobrych starych czasach, tylko po to, aby udzielić ci kilku rad. Trzymaj swych Murgów na wodzy. Obaj wiemy, że nie czas jeszcze na poważniejsze rozstrzygnięcia. Wiele musi się jeszcze wydarzyć, nim do tego dojdzie. Trzyma j Murgów z dala od królestw Zachodu. Zaczynają drażnić Alornów. - A to ci skandal - zadrwił. - Nie próbuj być zabawny. Nie jesteś gotowy do wojny, Ctuchiku - w szczególności do wojny z Alornami. Riva ma Klejnot Aldura, a po naszym małym spotkanku przy Cthol Mishrak wiesz, jaka jest jego moc. Jeśli nie weźmiesz w ryzy swych Murgów i za bardzo Rivę zdenerwujesz, może wpaść na pomysł złożenia ci wizyty lub twoją górę obróci w kupę gruzu. - On nie jest tym, który ma użyć Klejnotu - zaprotestował. - Ja też tak uważam. Lepiej więc nie kuśmy losu. Nie otrzymaliśmy jeszcze wszystkich instrukcji, więc nawet nie wiemy, co powinniśmy robić. Jeśli zbytnio przyciśniesz Alornów, Riva może stracić panowanie i zrobić coś pochopnie. A wówczas wszystko mogłoby zależeć od przypadku. Mogłoby skończyć się na trzeciej możliwości, a nie sądzę, aby to spodobało się dwóm pozostałym. Lepiej nie komplikujmy spraw bardziej. Ctuchik w zamyśleniu pociągał się za brodę. - Możesz mieć rację - przyznał niechętnie. - Mamy dużo czasu, więc nie ma wielkiego pośpiechu. - Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. - Spojrzałem na niego z ukosa. - Udało ci się już wprowadzić swych ludzi na dwór w Ashabie? Ctuchik spojrzał zaskoczony. - To byłoby logiczne posunięcie z twej strony. Zedar tam tkwi i zapisuje każde słowo Toraka. Jeśli nie uda wam się z tym dropiatym Urvonem umieścić tam swoich ludzi, to Zedar będzie górą. - Pracuję nad tym - odparł krótko. - Mam nadzieję