Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

JechaBa ostro|nie jak uczennica. Okr|yli osiedle, by zatrzyma si caBkiem niedaleko Wienieckiej, w miejscu, gdzie Chocimska i Grunwaldzka tworz willow enklaw w[ród bloków. - Jeste[my na miejscu - powiedziaB. - Teraz ja zapraszam na herbat. ZerknBa na niewielki, pitrowy dom pogr|ony w ciemno[ci, potem na zegarek, i odmówiBa. Na sam my[l, |e pani JodBowska mogBaby j powita w koszuli nocnej, poczuBa si nieswojo. Gabi wyszBa z maBego pokoju owinita w koc. PrzespaBa wizyt JodBowskiego i dopiero po fili|ankach na stole domy[liBa si, |e Dorota miaBa go[cia. Wyraznie co[ j gryzBo. - Ty wiesz, co mi ta ameba powiedziaBa? Wiesz? - wykrzyknBa z pasj. - Ona mi powiedziaBa, |e powinnam poBo|y krech na Arturze i i[ do pracy. Jak ja mog kBa[ krech na dwudziestu latach wBasnego |ycia? No jak?! - Po kolei, Gabi, jaka ameba i gdzie? 116 - Moja gosposia, w ksigarni Regionalnej, dasz wiar?  Musz kupi dzieciom sBownik, to tam si spotkamy", powiedziaBa. Dorota nabraBa powietrza w pBuca, policzyBa do piciu, dziki czemu jej gBos nie brzmiaB eon colBera, tylko prawie amoroso. - Czyja Bykam sylaby, mówi niegramatycznie albo tak sepleni, |e mnie nie rozumiesz? ProsiBam, |eby[ siedziaBa w domu czy nie!? - ProsiBa[ i co z tego? - odparBa zaczepnie Gabi. - Powinna[ mi pomóc, a nie krzycze. - Przecie| nie krzycz! - Tak ci si wydaje. Pardon, ale to twoja wina, |e nie mog si rodzinie na oczy pokaza! - Wina? ZdjBam ci z karku dwadzie[cia lat! Dlaczego mówisz o winie? - I zobacz, co si porobiBo: dzieci choruj z tsknoty, m| rozpacza, a ja nie mog do nich wróci. Przecie| ja te| tskni - dokoDczyBa cicho i dla zwikszenia efektu solidnie chlipnBa. - Pójdziemy na policj, ty im powiesz wszystko, ja sobie wyrobi nowy dowód, wróc do domu i zaczn |y. Dorota przygotowana byBa na kBopoty, ale nie takie. Niewdziczno[ Gabi doprowadziBa j do furii. Znowu zaczerpnBa powietrza i policzyBa do dziesiciu. - Opowiedz mi o rozmowie z t gosposi - poprosiBa. - Co tu opowiada, to ciemnota, ledwie pielgniarka. Oczywi[cie nie poznaBa mnie, chocia| zaczBa udawa, |e poznaje, caBkiem jakby z wariatk rozmawiaBa.  Pani zawsze chciaBa by mBoda, robi karier, to teraz ma pani okazj!" - tak mi powiedziaBa ta gBupia cipa. Pewnie zadzwoniBa do Artura i teraz nabijaj si ze mnie. Cest la vie! - Zrozpaczony m| nabija si z ciebie? - Nie Bap mnie za sBówka. ZadzwoD lepiej do tego byBego, mo|e ju| si znalazB. I pamitaj, jutro idziemy na policj. - Idz sama. Nim Gabi odzyskaBa gBos, Dorota wskoczyBa pod prysznic, |eby zmy z siebie strach pomieszany z obrzydzeniem. Je|eli ju| musiaBam kogo[ odmBodzi, my[laBa ze zBo[ci, to czemu nie Sar, nie pani Barsk, tylko t gBupi Pasjonat? 117 Tomu[, rzecznik prasowy ministra, siedziaB za granic na placówce. Minister w kraju, on poza krajem, tak im widocznie pasowaBo. Matka Tomka nie kryBa dumy z awansu jedynaka. Nie kryBa te| satysfakcji, |e Tomu[ nie zostawiB Dorocie swojego adresu