Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

ZacisnB powieki, zagryzB usta do krwi, ale jku powstrzyma nie zdoBaB.  Co tobie, bracie?  zapytaB Niestoja, który zbudziB si nagle, bo czujny byB przez sen jak |uraw.  Nic. Ino we [nie widziadBa przychodz...  odpowiedziaB KrzesisBaw i zawinB si szczelnie w wojBoki. ChBodny byB czas przed [witaniem, od bagien cignB wiatr.  Spa jeszcze mo|na...  ziewnB szeroko Niestoja.  ech...  westchnB  taka to i dola czBowiecza. KrzesisBaw nie zasnB wicej. Teraz ju| nie widzenie ze snu ale |ywe wspomnienie syna napeBniBo jego serce niepokojem i tsknot.  Imko  my[laB  mój Imko. Jako| mu tam w BaraDcu? Czy zdrów pacholik? Czy podrósB? Nie spostrzegB si woj, jak niebo na wschodzie poró|owiaBo, a w puszczy ozwaBa si kukuBka. PrzychodziB nowy letni dzieD, a z nim czekaBy KrzesisBawa nowe zadania. WstaB i wyszedB przed szop. W [wietle dnia dojrzaB swój tobóB podró|ny, le|cy opodal drzwi, tak jak go zostawiB, gdy odchodziB na zwiad ku Sprewie. KrzesisBaw dobyB z toboBa odzie|, pomit od dBugiego le|enia, dostatni jednak i schludn. ZabraB j na brzeg rzeczki i dBugo u|ywaB kpieli. Woda po nocy byBa chBodna i rzezwiBa przyjemnie nogi woja, napuchBe od szybkiego chodu i obtarte w zniszczonym obuwiu. NurzaB si KrzesisBaw gBboko, spBukiwaB z siebie pot i kurz, a tak byB rad kpieli, jak w latach pacholcych, kiedy w pogodne ranki przybiegaB z BaraDca nad Bóbr. OdziewaB si wesóB. GiezBo z cienkiego pBótna, podobnie jak niegdy[ szatki chBopice, pachniaBo zielem, które zawsze schBo w obfito[ci w komorze starki Bogny. Zwit i porty samodziaBowe podszyto zgrabnie ta[mami. KrasiBa je czerwcem jeszcze Dobrogniewa. Skórznie o dBugich rzemieniach, wyszywane barwnym [ciegiem i pas z posrebrzan klamr uczyniBy z KrzesisBawa zamo|nie wygldajcego kmiecia ze znacznego rodu.  47  Niestoja a| gwizdnB z podziwu, kiedy rozsunB gaBzie na zboczu pagórka i rzuciB KrzesisBawowi jego nowy pBaszcz. ByBa to cz[ odzie|y najstrojniejsza na owe czasy. Mikkie brunatne sukno nabyB KrzesisBaw od kupców przyjezdnych w Opolu; ukBadaBo si ono we wdziczne faBdy, a spinaBo si je na prawym ramieniu fibul kut z brzu, wyrobion w ksztaBcie |óBwia, któr jeszcze ojciec KrzesisBawa przywiózB z wyprawy do grodów pomorskich, tak jak z Pragi srebrne pgwice do kaftana. Kiedy wic KrzesisBaw ruszyB ku Odrze drog przez bagna, moszczon wizkami Bozy i olchowymi dylami, w niczym nie przypominaB drwala, który póBnagi i bosy zwalaB drzewa na zasiek obronny przy Hodonowym obozie. Wiatr rozwiewaB mu wBosy u skroni, sBoDce zapalaBo bByski na grocie wBóczni i ostrzu siekiery. BrakBo mu konia, ale ten wadziBby tylko na grzskiej drodze przez bagna, po jego [ladach odnalez by mogli Polan Sasi. Niestoja i Mroczek szli za nim, nie[li broD zapasow i sakwy podró|ne