Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Stany Zjednoczone odnosiły się do kwestii niepodległości Polski ze znacznie większym zrozumieniem. Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że Woodrow Wilson miał obsesję na punkcie idei niezależności niewielkich narodów. Pod jego wpływem Stany Zjednoczone przyjęły program zmiany granic wielu państw, tak by przebiegały „wzdłuż jasno określonych linii podziałów etnicznych". Silną stroną polityki Wilsona był idealizm i brak wszelkich egoistycznych motywacji. Spośród jej słabości można wymienić niedostrzeganie faktu, iż w Europie było bardzo niewiele „jasno określonych linii podziałów etnicznych", wzdłuż których można by poprowadzić granice, a rozmaite europejskie narody, zarówno stare, jak i „nowe", nie będą w stanie przezwyciężyć historycznej wrogości. Jednak podczas paryskiej konferencji pokojowej nie mówiono o słabościach programu Wilsona. Amerykański prezydent był najbardziej podziwianym, szanowanym i wpływowym człowiekiem na świecie. W dniu otwarcia konferencji nikt nie mógł przewidzieć, jak szybko straci wpływy. Polacy skoncentrowali wysiłki na kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi, które uważali za swego najważniejszego sojusznika, aż nagle zdali sobie sprawę, że Francja jest gotowa zaoferować im znacznie więcej. Wprawdzie Francja w przeszłości odnosiła się do Polski z sympatią, ale w ciągu niemal całej pierwszej wojny światowej uznawała założenie, że Polska pozostanie tym, czym była - prowincją sojuszniczej Rosji. Wybitny francuski polityk wspominał później „ostrożność, z jaką należało mówić we Francji o niepodległości Polski"3. Interes Francji wymagał, by nie podejmować żadnych wysiłków na rzecz niepodległości Polski. Gdy jednak upadł carski rząd i wkrótce władzę przejęli bolszewicy, Francuzi stwierdzili, że nastąpiła kompletna zmiana podstaw ich powojennej polityki zagranicznej. Oczywiście podstawowy cel nie uległ zmianie - było nim zabezpieczenie Francji przed ponownym atakiem Niemiec. Jednak zamiast Rosji, związanej sojuszem z Francją i zobowiązanej do udzielenia jej pomocy w razie wojny z Niemcami, na wschodzie powstał nieprzyjazny reżym bolszewicki, który robił, co mógł, by wzniecić rewolucję w całej Europie. Francuzi musieli nagle zmienić swoją politykę. Francja postanowiła poprzeć powstanie wzdłuż wschodniej granicy Niemiec całej grupy „nowych" państw, które miały stanowić zarówno barierę ograniczającą ekspansję komunizmu, jak i zabezpieczenie przed niemiecką agresją. Z tego względu Francja, która wcześniej nie wspierała idei „wyzwolenia" uciemiężonych narodów, nagle stała się heroldem tej koncepcji - w każdym razie w Europie Wschodniej. Rząd francuski chciał, by te nowe państwa, mające być sojusznikami Francji w wypadku wojny z Niemcami, były jak największe i najsilniejsze. W memorandum Quai d'Orsay z grudnia 1918 roku na temat przygotowań do konferencji pokojowej znalazło się stwierdzenie, że „im bardziej powiększymy Polskę kosztem Niemiec, tym pewniejsze będzie, że Polska pozostanie wrogiem Niemiec"4. W odpowiedzi na pytanie, jaka powinna być Polska, francuski minister spraw zagranicznych Stephen Pichon natychmiast odpowiedział: „Duża i silna - bardzo, bardzo silna"5. Mając poparcie Stanów Zjednoczonych i Francji, Polacy powinni byli odnieść na paryskiej konferencji pokojowej szybkie i zdecydowane zwycięstwo dyplomatyczne. Tak się jednak nie stało, przede wszystkim z powodu chaosu politycznego w samej Polsce. W trakcie wojny żadne z państw sprzymierzonych nie mogło utrzymywać z Polską stosunków dyplomatycznych, ponieważ oficjalnie polskie państwo nie istniało. Ze względów praktycznych alianci po cichu uznawali Komitet Narodowy Polski Dmowskiego jako reprezentację przyszłej Polski. Szesnastego listopada wszystkie państwa sprzymierzone otrzymały jednak telegram z Warszawy, informujący o „istnieniu niepodległego państwa polskiego, jednoczącego wszystkie polskie ziemie"