Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Znów to czekanie, ten krzywy uśmiech, jak dobrze byłoby zrezygnować, myśli Wolfram, poddać się, wyznać to, co chcieli usłyszeć. Przecież oni byli silniejsi; może potem pozwoliliby mu żyć, żyć cichym prywatnym życiem, z jego Paulą, która gdzieś za tymi murami lękała się o niego. Lecz nie ustąpił, tak jak nie ustąpił także wtedy; jeśli w ogóle odpowiadał, to tylko półsłówkami, nie zobowiązując się do niczego i niczym nie wiążąc. Tego się nauczył; a poza tym, to także kwestia doświadczenia, odpowiedzi, jakich człowiek udzielał, tak czy owak miały niewielką wagę: zazwyczaj wszystko, włącznie z wyrokiem, było z góry ustalone, i przesłuchującym nie tyle szło o poznanie nowych faktów, co o usprawiedliwienie ich własnej postawy i o rodzaj potwierdzenia świętej mądrości ich aktualnego kościoła. 314 Ale czy można było porównywać tych wówczas, a wówczas znaczyło: jeszcze przed kilkoma miesiącami, z tymi tu i teraz? Doktora Benedykta Rossweina z towarzyszem Erhardem Reinsiepem? Emocje powodowały bunt przeciw temu, i to nie bez przyczyny: tamci wówczas, tu nie było wątpliwości, byli wrogami; natomiast ci dzisiaj działali według tych samych zasad co on, by walczyć o tę samą sprawę, i dlatego, kiedy nagle zmienili swoje cele, nieporównanie trudniej było ich zaakceptować; przez nich bowiem rodziło się pytanie, którego tamtym w ogóle nie było warto zadawać, a mianowicie pytanie, komu przyzna rację nieubłagany sąd historii. I dokładnie o tym mówił również towarzysz Reinsiepe; on, Wolfram, który tak bardzo dumny jest ze swej znajomości utopijnych ideologii i własnych utopijnych projektów konstytucji, właśnie on powinien umieć rozpoznać, kto jest jedynie prawdziwym przedstawicielem jedynie słusznej i pożądanej utopii, socjalizmu. Tą wiodącą siłą jest partia, jest sławny Związek Radziecki, który dba o to, by utopia, mimo świata pełnego wrogów, stała się rzeczywistością i udowodnił to pod Stalingradem, a także ostatnio, kiedy czerwoną flagę rewolucji zatknięto na kopule Reichstagu. Ale on usiłuje im podcinać nogi, wymyślając własne małe utopijki i propagując wiodące do nich drogi, naturalnie drogi błędne. A kto przeciwstawia się partii i sławnemu Związkowi Radzieckiemu, ten, czy tego chce czy nie, staje się wrogiem i zdrajcą wielkiej utopii, która nam wszystkim dodaje skrzydeł. W końcu Workutin spojrzał na zegarek. Może był zmęczony wysiłkiem przekonywania, którego ochoczo podjął się towarzysz Reinsiepe, a może 315 miał obowiązki gdzie indziej; w każdym razie wstał, oświadczył, że dzisiejsza rozmowa była dobrym początkiem, jednakże pozostaje mnóstwo innych aspektów, które go interesują, ale przecież mają, i tu padło to słowo, czas, dużo czasu. I wyszedł, za nim Reinsiepe, strażnik zaś zamknął drzwi. Wolfram pomyślał o Pauli i o pocieszającej uwadze Reinsiepego w samochodzie, mój Boże, jakże dawno to już było, wieczność trwająca cztery, pięć godzin: o Justynę Egloffstein niech się pan nie martwi, towarzyszu Wolfram, już ja się nią zajmę. Potem znów przyszła mu na myśl Księga Hioba. Jak to powiedział Hiob? Dni moje są tylko podmuchem wiatru, a oko moje nie ujrzy już szczęścia. Ale Hiob miał Boga, którego mógł się trzymać; a co miał on? Żadnej odpowiedzi na pukanie w ścianę. Tak, kogo się trzymać? Może głosu we własnej piersi, który był jedynym dźwiękiem w tej niesamowitej ciszy. Ale jakaż samotność czekała go na tej drodze. 28 Taśma Kadletza: Uczta Przekonałem się, że są wydarzenia, o których nie można opowiadać spokojnie i po kolei. Moim zdaniem przyczyna leży w intensywności, z jaką się je przeżywa; nie pozwala aby w mózgu utrwalił się kompletny łańcuch zdarzeń; tak odbywa się selekcja: co można zapomnieć bez szkody, pogrąża się w zapomnieniu, jednakże poszczególne wrażenia lub nawet krótkie sceny, wybuch jakiegoś konfliktu, rozczarowanie do jakiegoś człowieka, pozostają tym ostrzej zarysowane w pamięci. Oto Paula, w moim domu, późnym popołudniem; widzę jej twarz, jej oczy, i zapytuję siebie jak to się stało, że ludzie tak bardzo pozbawili wartości przymiotnik „tragiczny", gdyż odczuwam go jako zbyt słaby, żeby wystarczająco opisać tę twarz i te oczy, i szukam innego, bardziej stosownego; na próżno. A przy tym jest piękna, piękniejsza, niż ją kiedykolwiek widziałem, ma umyte włosy, ułożone w naturalnych loczkach wokół głowy jak dobrze dopasowany hełm, jej skóra lśni, i ma na sobie halkę z tafty, a na niej coś, co zrobione jest wyłącznie z najdelikatniejszych koronek, jedno i drugie w tym samym kolorze, który Berta, moja żona, określa jako róż indyjski, do tego jedwabne pończochy i para bardzo eleganckich butów, z obcasami, które, jak się zdaje, dodatkowo zmieniły proporcje jej ciała na korzyść, a w małym tekturowym pudełku leży orchidea, gotowa do przypięcia. Wszystkie te wspaniałości, opowiedziała mi 317 Berta, pochodzą od towarzysza Reinsiepego, który przyszedł z nimi około godziny temu, zresztą nie zauważony przez Paulę, która w tym czasie leżała w swego rodzaju stanie wyczerpania na naszym małżeńskim łożu w sypialni; poza tym Reinsiepe przekazał zaproszenie, starannie wypisane rosyjską czcionką, i sam je Bercie przetłumaczył: wedle niego szef komendantury, major Culukidze, Berta poprosiła, żeby Reinsiepe dwukrotnie powtórzył jej to nazwisko, więc ten major Culukidze pozwala sobie, pannę Justynę Egloffstein, krótko mówiąc jest to oficjalne zaproszenie dla Pauli na bankiet, który przyjaciele mają zaszczyt wydać dziś wieczorem w byłej willi Munchmeyera dla członków byłego Komitetu Wykonawczego i innych prominentnych obywateli miasta w uznaniu dla ich zasług w utrzymaniu spokoju i porządku w mieście i powiecie Schwarzenberg; zapytany przez nią, Bertę, czy właściwie nie powinien zostać zaproszony także towarzysz Wolfram, Reinsiepe, unikając wiążącej odpowiedzi, odparł, iż ma nadzieję, że również Wolfram, o ile zaproszenie do niego dotrze, skorzysta z okazji. Po czym pożegnał się chłodno, ale uprzejmie