Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Człowiek nie żyje wyłącznie swoim życiem osobistym, jako jednostka, ale świadomie lub nieświadomie, również życiem swojej epoki i swojego pokolenia. A gdyby nawet i nieosobiste ogólne podstawy swej egzystencji uważał za bezpośrednio dane i oczywiste i gdyby nawet był tak daleki od ich krytykowania, jak był nim poczciwy Hans Castorp, to jednak jest rzeczą zupełnie możliwą, by w sposób nie. jasny odczuwał szkodliwy wpływ ich braków na swoje zdrowie moralne. Poszczególni ludzie mogą mieć swoje subiektywne cele, dążenia, nadzieje i widoki, z których czerpią impuls do intensywnych wysiłków i działalności. Jeżeli jednak otaczający ich świat obiektywny, jeżeli epoka, w której żyją, pomimo zewnętrznego rozpędu nie daje w gruncie rzeczy żadnych widoków ani nadziei; jeżeli pozwala im dostrzec, że jest bezradna, beznadziejna i pozbawiona widoków na przyszłość; jeżeli wreszcie tępym milczeniem odpowiada na świadome lub nieświadome pytanie, jaki ostateczny, ponadosobowy, absolutny sens mają wszystkie wysiłki i wszelka działalność - to właśnie u ludzi prawych taki stan rzeczy wywołuje prawie zawsze skutek poniekąd paraliżujący, który poprzez sferę intelektualną i etyczną może objąć też fizyczną, organiczną stronę jednostki. Ażeby mimo to, że epoka i otoczenie nie dają zadowalającej odpowiedzi na pytanie: po co? mieć chęć dokonania dzieła wielkiego, przerastającego miarę bezpośrednich nakazów - na to trzeba albo być wybitną i niezależną indywidualnością etyczną, co zdarza się rzadko i wymaga podłoża bohaterskiego, albo być obdarzonym potężną żywotnością. Ani jedno, ani drugie nie było udziałem Hansa Castorpa; tak więc był on chyba jednak przeciętny, choć w dodatnim i nie przynoszącym mu ujmy znaczeniu. Mówiliśmy tu nie tylko o wewnętrznej postawie naszego młodzieńca w okresie jego pobytu w szkole, ale i o latach późniejszych, kiedy już wybrał sobie zawód. Co się tyczy szkoły, to musiał nawet czasem powtarzać tę czy ową klasę. Ale jakoś przepychał się naprzód, a pomagało mu w tym jego pochodzenie, jego wytworne obyczaje, a wreszcie wcale duże zdolności do matematyki, z którymi jednak nie łączyła się żadna namiętność. Kiedy już otrzymał świadectwo, uprawniające go do odbycia jednorocznej służby wojskowej, postanowił ukończyć jednak szkołę, prawdę powiedziawszy głównie dlatego, że w ten sposób przedłużał stan tymczasowości i braku decyzji i zyskiwał czas dla zastanowienia się nad pytaniem, czym by najbardziej chciał zostać. Hans Castorp nie miał o tym żadnego pojęcia, nie wiedział tego nawet w najwyższej klasie, a kiedy wreszcie decyzja zapadła (twierdzić, że to on sam się zdecydował, byłoby może już za wiele), czuł dobrze, że mogłaby była doskonale wypaść zupełnie inaczej. Trzeba jednakże przyznać, że okręty zawsze bardzo go interesowały. Już jako mały chłopiec pokrywał kartki swoich notesów rysunkami kutrów rybackich, jedno i wielomasztowców. Raz, gdy miał lat piętnaście, pozwolono mu przyglądać się z zarezerwowanego miejsca, jak w firmie "Blohm & Voss" spuszczano na wodę nowy dwuśrubowy parowiec pocztowy "Hansa"; namalował potem wodnymi farbami nowy wysmukły okręt z najdrobniejszymi szczegółami, a podobieństwo było tak uchwycone, że konsul Tienappel powiesił ten ładny obrazek w swoim Prywatnym gabinecie; szklista zieleń falującego przezrocza morskiego oddana była tak zręcznie i z takim wdziękiem, że ktoś dopatrzył się w tym nawet talentu i powiedział konsulowi, iż chłopiec może wyrosnąć na doskonałego marynistę. Konsul Tienappel mógł spokojnie o tej pochwale opowiedzieć swojemu Wychowankowi, bo Hans Castorp uśmiechnął się tylko dobrodusznie i ani na chwilę nie zastanowił się nad możliwością podobnego wybryku i związanego z nim przymierania głodem. - Wiele nie posiadasz - mawiał mu nieraz wuj Tienappel. - Majątek mój odziedziczą kiedyś James i Piotr, to znaczy pieniądze zostaną w przedsiębiorstwie, a Piotr będzie pobierał rentę. Twoja scheda jest dobrze umieszczona i przynosi ci pewny dochód. Ale żyć z procentów dzisiaj niełatwo, jeżeli nie ma się przynajmniej pięć razy tyle co ty, a jeżeli chcesz coś znaczyć w tym mieście i żyć tak, jak jesteś przyzwyczajony, musisz porządnie dorabiać, pamiętaj o tym, syneczku. Hans Castorp pamiętał o tym i rozglądał się za jakimś fachem, którego ani przed sobą, ani przed ludźmi nie musiałby się wstydzić. Wreszcie wybrał sobie przyszłe zajęcie, a stało się to za namową starego Wilmsa z firmy "Tunder & Wilms", który odezwał się raz przy wiście do konsula Tienappla, że Hans Castorp powinien studiować budowę okrętów, że to jest myśl wyśmienita, bo weźmie go potem do siebie i będzie już miał oko na chłopca