Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
5 Rada Generalna (Conseil général) — organ samorządu lokalnego na szczeblu departamentu, wprowadzony ustawą z 1800 r., liczyła tylu członków, ile kantonów liczył departament, każdy bowiem kanton wybierał do Rady po jednym delegacie. którym tak się znęcali przez dziesięć lat, to zaczęli mu na wyścigi nadskakiwać. Pochlebiali mu słowem, brali jego stronę w głosowaniach i potakiwali mu gestami — wychwalali go nawet między sobą w obawie przed niedyskrecją. Nieraz oglądałem obrazy ludzkiej podłości, nigdy jednak nie widziałem jej obrazu doskonalszego. Mimo swej małości jest on wart przedstawienia, stanie się wyraźniejszy w świetle dalszych faktów, tutaj zaś dorzucę jeszcze, że miesiąc później, gdy opadła fala ludowego wzburzenia i powrócili oni do władzy, zaczęli Havina ponownie napadać z gwałtownością, a czasem niesprawiedliwością wprost niesłychaną. Znów wyszła na wierzch ich zastarzała nienawiść, pobudzana ostatnimi podrygami ich strachu i zdawało się ją powiększać wspomnienie własnego służalstwa. Tymczasem zbliżał się moment wyborów powszechnych, a przyszłość rysowała się w barwach coraz bardziej ponurych. Z wiadomości, jakie przychodziły z Paryża wynikało, że lada chwila miasto wpadnie w ręce uzbrojonym socjalistom. Obawiano się, że nie zostawią oni swobody wyborcom lub że co najmniej wywrą nacisk na Zgromadzenie Narodowe. I już wówczas kazano przysięgać oficerom Gwardii Narodowej, że pójdą przeciwko Zgromadzeniu, jeśli popadnie ono w konflikt z ludem. Prowincja niepokoiła się coraz mocniej, lecz również krzepła wobec zagrożenia. W ostatnich dniach przed walką wyborczą odwiedziłem moją biedną i ukochaną Tocqueville, wracałem tu po raz pierwszy od rewolucji i być może po raz ostatni! Gdy wyjeżdżałem ogarnął mnie smutek tak dotkliwy, że zachowałem o nim pamięć do dzisiaj, jego wspomnienie rysuje się ostro pośród odprysków wydarzeń, jakie z tamtego czasu zapamiętałem. Przybyłem niezapowiedziany. Puste pokoje, obluzowane okna, meble spiętrzone i zakurzone, zgasłe kominki, zatrzymane zegary, stęchłe powietrze, wilgotne mury, zewsząd ziało opuszczeniem i ruiną. Ów cichy zakątek, jakby zgubiony pośród żywopłotów i pastwisk normandzkiego krajobrazu, który tyle razy wydał mi się najwdzię czniejszą samotnią, ukazywał się teraz moim oczom jako niszczejące pustkowie, lecz spod jego obecnego wyglądu, jakby z głębi grobowca, wyzierały ku mnie słodkie i uśmiechnięte obrazy mego życia. Podziwiam doprawdy, jak u człowieka wyobraźnia potrafi być barwniejsza i bardziej przejmująca od rzeczywistości. Widziałem niedawno jak upadła monarchia, przyglądałem się krwawym i okropnym scenom. I cóż! Twierdzę, iż ani jeden z tych wielkich widoków nie wywołał we mnie uczuć tak głębokich i dojmujących, jak widok starożytnego domostwa moich ojców i wspomnienie spokojnych dni i szczęśliwych godzin, jakie w nim spędziłem nieświadom ich ceny. Mogę rzec, że tam właśnie i tego dnia najlepiej zrozumiałem gorycz rewolucyj. Mieszkańcy wioski byli mi zawsze życzliwi, lecz tym razem okazywali mi serdeczność i nigdy nie doznałem od nich takiego szacunku jak wówczas, gdy równość była brutalnie afiszowana na wszystkich murach. Mieliśmy wspólnie iść na wybory do miasteczka Saint-Pierre, oddalonego o milę od naszej wioski6. W dzień wyborów wszyscy wyborcy, to znaczy mężczyźni powyżej dwudziestu lat, zgromadzili się rankiem przed kościołem. Ustawili się parami i ruszyli kolumną w porządku alfabetycznym. Szedłem w dwójce, jaką wyznaczył mi alfabet, ponieważ wiedziałem, że w demokratycznych czasach i krajach nie należy stawać na czele ludu, lecz czekać aż się zostanie na to miejsce wysuniętym. Kolumnę zamykali inwalidzi i chorzy, którzy chcieli się do nas przyłączyć, jadący na wózkach lub na noszach niesionych przez konie. Było nas w sumie stu siedemdziesięciu, a za kolumną szły kobiety i dzieci. Po wejściu na wzgórze górujące nad Tocqueville pochód się zatrzymał, ludzie pragnęli, żebym przemówił. Wdrapałem się więc na wał biegnący wzdłuż rowu, otoczono mnie i powiedziałem kilka słów 6 Saint-Pierre-Eglise leży 17 km na północ od Cherbourga, wieś i pałac Tocqueville około 5 km na wschód od Saint-Pierre-Eglise