Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
.. Oczywiście, jeśli nobilisimo Signore zezwoli. Giannino królem Francji był od wczoraj, ale sieneńskim bankierem od lat dwudziestu, rozważał, co Rienzi miał na celu, iż z taką niecierpliwością stawał w jego obronie, aż niemal dreszcze przebiegały po wielkim ciele potentata. Dlaczego, skoro od śmierci Ludwika X czterech królów zmieniło się na francuskim tronie, pragnął on wszcząć taki spór? Czy po prostu - jak twierdził - aby ujawnić potworną niesprawiedliwość i przywrócić ograbionemu księciu należne mu prawa? Trybun rychło ujawnił cel swych zamysłów. - Prawdziwy król Francji mógłby sprowadzić papieża do Rzymu. Fałszywi królowie mają fałszywych papieży. Rienzi sięgał myślą daleko. Wojna między Anglią a Francją jęła się przekształcać w wojnę jednej połowy Zachodu przeciw drugiej, a jej źródłem, przynajmniej zaś uzasadnieniem prawnym, był dynastyczny spór o sukcesję. Przedstawiając prawego i prawdziwego posiadacza francuskiego tronu niweczono pretensje obu pozostałych królów. Tedy europejscy monarchowie, przynajmniej pokojowi monarchowie, obradujący w Rzymie obalą króla Jana II i oddadzą koronę królowi Janowi I. Jan I zaś zapewni powrót Ojca Świętego do Wiecznego Miasta. Ustaną już zakusy francuskiego dworu na ziemie cesarskie w Italii; ustaną walki gwelfów z gibelinami; zjednoczona Italia będzie mogła dążyć do odzyskania dawnej chwały; wreszcie papież i król Francji, jeśli zapragną, będą nawet mogli Colę di Rienzi, syna cesarza, wskrzesiciela owej chwały i pokoju, uznać za cesarza, i to nie cesarza na wzór niemiecki, ale starożytny! Matka Coli pochodziła z Trastevere, gdzie cienie Augusta, Tytusa, Trajana wciąż się przechadzają, nawet po oberżach, i podsycają marzenia... Nazajutrz, 4 października, podczas trzeciego spotkania, tym razem w dzień, Rienzi przekazał Gianninowi wszystkie mówiące o nim niezwykłe dokumenty: spowiedź rzekomej matki, relację brata Jordana z Hiszpanii, list brata Antoniego; wreszcie wezwawszy jednego ze swych sekretarzy jął dyktować dokument, który miał wszystko uwierzytelnić. - "My, Cola di Rienzi, rycerz z Iaski Stolicy Apostolskiej, prześwietny senator Świętego Miasta, sędzia, przywódca i trybun ludu rzymskiego, dokładnie zbadaliśmy dokumenty przedstawione nam przez brata Antoniego i tym większą daliśmy im wiarę, iż z tego, cośmy się dowiedzieli i usłyszeli, w istocie z woli Bożej Królestwo Francji w ciągu wielu lat było wydane na łup wojen i wszelakich klęsk; wierzymy, iż Bóg dopuścił do tych kar jako pokuty za przeniewierstwo popełnione wobec tego męża, a które skazało go na długotrwałe poniżenie i ubóstwo... Trybun wydawał się bardziej niespokojny niż wczoraj, przestawał dyktować, gdy jakiś podejrzany szmer docierał mu do ucha, albo przeciwnie, gdy zapadała zbyt długa cisza. Wypukłe jego oczy często kierowały się ku otwartym oknom; rzekłbyś, iż wsłuchuje się w miasto. -... Na nasze zaproszenie Giannino stawił się u nas we czwartek 2 października. Zanim mu powiedzieliśmy, cośmy zamierzali, zapytaliśmy go: kim jest, o jego pochodzenie, imię własne oraz ojca i wszystkie związane z nim sprawy. Z jego odpowiedzi wywnioskowaliśmy, że słowa jego pokrywają się z treścią listów brata Antoniego; widząc to wyjawiliśmy mu z należnym szacunkiem wszystko, czegośmy się dowiedzieli. Lecz wiedząc, że szykuje się w Rzymie przeciw nam rebelia... Giannino drgnął. Jak to! Cola di Rienzi tak potężny, iż nawet mówił o wysłaniu posłów do papieża i wszystkich książąt tego świata, trwożył się... Spojrzał na trybuna, ów potwierdził przymknięciem powiek jasnych oczu; prawe nozdrze drgnęło. - Colonnowie - rzekł ponuro. Po czym jął dyktować: - ...Ponieważ lękamy się, że zginiemy, nim użyczymy mu jakiejkolwiek pomocy lub środków do odzyskania swego królestwa, kazaliśmy przepisać wszystkie te listy i przekazaliśmy w jego własne ręce w sobotę 4 października 1354 roku przyłożywszy naszą pieczęć z wyrytą wielką gwiazdą otoczoną ośmiu małymi gwiazdkami i kółkiem w środku, a także pieczęcie Świętego Kościoła oraz ludu rzymskiego, aby prawda, jaką stanowi treść listów, otrzymała należytą rękojmię oraz dotarła do wiadomości wszystkich wiernych. Oby Przenajświętszy i Najłaskawszy Pan Nasz Jezus Chrystus obdarzył nas dość długim życiem, byśmy mogli ujrzeć triumf na tym świecie tak słusznej sprawy. Amen, amen!" Załatwiwszy tę sprawę Rienzi zbliżył się do otwartego okna i biorąc za ramię Jana I nieomal ojcowskim ruchem wskazał mu na leżące sto stóp poniżej wielkie rumowisko starożytnego forum, łuki triumfalne, ruiny świątyń. Zachodzące słońce barwiło różowym złotem te bajeczne kamieniołomy, skąd w ciągu blisko dziesięciu wieków zaopatrywali się w marmur Wandalowie i papieże i jeszcze go nie wyczerpali. Z świątyni Jowisza widać było dom westalek, wawrzyn rosnący w świątyni Wenery... - Tam - rzekł trybun wskazując na miejsce dawnej kurii rzymskiej - właśnie tam Cezar został zamordowany... Czy chcecie, Szlachetny Panie, oddać mi bardzo wielką przysługę? Nikt was jeszcze nie zna, nikt nie wie, kim jesteście, możecie podróżować jak zwykły mieszczanin ze Sieny. Chcę wam pomóc ze wszystkich mych sił, lecz na to muszę żyć. Wiem, że knuje się przeciw mnie spisek. Wiem, że wrogowie chcą położyć kres memu życiu. Wiem, że śledzą gońców, których wysyłam z Rzymu