Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
— Poddaj się, zanim Kobold nas pozabija. — Nie wygłupiaj się. — Arthur szarpnął kierownicą w pra- wo i furgonetka skręciła na dwóch kołach za róg. — Niezły z niego kierowca — uznał Tuppe. — Jak na skrzatoludka. — Popatrz na to. — Cornelius wcisnął prawą stopę kilka centymetrów w dół. — Ooooooooooooooooooo! — Dostaję choroby lokomocyjnej — poskarżył się król. — Zwolnij trochę. — Nie prędzej niż zgubimy Murphy'ego. — Arthur dusił pedał. — Tylko nie puść na mnie pawia! — ostrzegła Anna. — Gubimy ich. — Tuppe wpijał palce w deskę rozdziel- czą. — Przyspiesz. — Uspokój się, Tuppe. „Lody Mulligana" wyjechały na główną. — Przed nami pusto. — Arthur rąjdowo zredukował. — Zgubimy ich na prostej. — Mam nadzieję — stwierdził król. — To się powoli robi prawdziwy annus horribilis. — Kto jest horrorowaty? — warknęła Anna. — Tylko spokój, sir— uspokoił Arthur Kobold. — Nic nas teraz nie powstrzyma. — Teraz zredukuj do jedynki — powiedział Terence Arthur Mulligan do wielkiego, zielonego stwora, który przymierzał się do zostania kierowcą limuzyny. — Jedź dalej. Świetnie ci idzie. — Bardzo dziękuję, że zechciałeś o tak późnej porze udzielić mi lekcji jazdy — odparł wielki, zielony stwór. Z powrotem jedynka. Nie, to wsteczny. — Przepraszam. — Nie ma sprawy. To wydzierżawiony samochód. Rozwa- lisz skrzynię, pójdzie do warsztatu i wstawią nową. Spróbuj wciskać sprzęgło przed zmianą biegu. — Przepraszam. — Hej ho! — zawołał Arthur Kobold. — Pusta droga. Wolni jak wiatr. Rio, nadjeżdżamy! — Szybciej! — ponaglił Tuppe. — Nie pojedzie szybciej — odparł Cornelius. — Gubimy go — ucieszył się król. — Nie, to w dalszym ciągu wsteczny — powiedział Terence Arthur Mulligan. — Co to jest tam przed nami?! — zawołał Arthur. — Wygląda na taksówkę, która zawraca w poprzek jezdni — odpowiedział król. — To naprawdę jest taksówka, która zawraca w poprzek jezdni! — wrzasnął Arthur, zabierając się za hamowanie. — O nie!! — O nie!! — krzyknął król. — O nie!! — krzyknął Terence Arthur Mulligan, zakrywając dłońmi twarz. — Przepraszam — powiedział wielki, zielony stwór. — Zwalniają — stwierdził Tuppe. — Wyprzedź ich. — Robi się — odparł Cornelius. — Żeby było bardziej podniecające, zrobię to od wewnętrznej. — Jak chcesz. — Hamuj! — krzyczał król. — Więcej hamulców! — Nie mamy więcej hamulców! — Rozległo się głuche tąpnięcie. Takie, jakie czasami robią hamulce. Kiedy się rozwa- lają. — Nie mamy już wcale hamulców — dodał Arthur. Zamiast iść na pewną śmierć, Anna wolała zaryzykować. Wylazła przez okno do wydawania lodów i skoczyła w bok. 274 Prosto na maskę mknącego srebrzystego samochodu. To się nazywa szczęście, nie? Srebrzysty samochód w ułamku sekundy wyprzedził lodzi ar- kę Mulligana, skręcając tak nieznacznie, że nie zrzuciło to Anny z maski. Lodziarka nie mogła skręcić w bok, gdyż blokował ją srebrzysty samochód. — Onnnnniieeeee!! — zawyli Arthur Kobold, król, Terence i wielki, zielony wstręciuch. Zgodnym chórem. I Po chwili rozległo się potężne ŁUB UDU! Po huknięciu roz- błysła potężna eksplozja — w każdym znaczeniu tego słowa, nie byle jaka. W niebo uniósł się grzyb dymu. Ci, którzy go widzieli (a było ich niewielu), zgodnie twierdzili, że grzyb wyglądał naprawdę niezwykle. Migotał czerwono w środku, po bokach obwodził go biały dym. Przypominał wielką, rumianą, uśmiech- niętą twarz, okoloną białą brodą. Niemal podobną do... Cornelius łagodnie zatrzymał srebrzysty samochód. Wysko- czył z wozu i pomógł Annie zejść z maski. Podniosła ku niemu oczy. Pocałowali się. Jak miło. — Bleee — zrobił Tuppe. Było to wszystko, co powiedział przez długi czas, bowiem zza siedzenia kierowcy dotarł do jego drobnych, muszelkowa- tych uszu cichy szelest. — Czy ktoś mógłby nam pomóc? — rozległ się głos Jej Wysokości Królowej. — Wygląda na to, że nas wykopyrtnęło, aż nakryłyśmy się nogami. SŁOWA KOŃCOWE Na Star Hill nie było już wędrowców. Zostali w okolicy na kilka dni, by powkurzać, kogo się dało i jak tylko się dało, ale w końcu dostali z BBC wiadomość, że są oczekiwani w Harlech. odjechali. Polly Gotting nie wyszła za Księcia Karola. Podobnie jak jej siostra, żywiła ukrytą namiętność do łysiejących, starych muzy- kusów z piwnym brzuszyskiem i cuchnącym oddechem (no tak, wszystko jest możliwe) i zamieszkała z Mickeyem Minnsem. Nie zdenerwowało to żony Mickeya, ponieważ kiedy wrócił z koncertu na Star Hill, znalazł kartkę informującą, że wyjechała na stałe do Hiszpanii, zabierając ze sobą zawartość „Muzycznej Kopalni Minnsa". Najwyraźniej wybrała się z panem Patelem, który prowadził sklep drzwi obok. Inspektor Hovis dostał tytuł lordowski, ale nie za rozwikłanie zagadki Zbrodni Stulecia. Jak obiecał mu Książę Karol, dostał tytuł za delikatne zajęcie się pewną drobną sprawą, w którą uwikłany był następca tronu, homeopata imieniem Grubcio, i przy- czepa mieszkalna, zwana pożądaniem. Okrutny los, jak zwykle sprzysiężony przeciwko wielkiemu detektywowi, spowodował, że nie został Lordem Hovisem z Kew, gdyż tytuł ten posiadałjuż niejaki dżentelmen o nazwisku Runę. Inspektor został Lordem Hovisem z Brentford. Królowa uchodziła za porwaną przez długie dwa tygodnie. Może się to wydać dziwne, jako że Cornelius odwiózł ją prosto do pałacu. Kiedy jednak tam dojechał, okazało się, że najrozmait- sze wielkie szychy podpisały tyle lukratywnych kontraktów, a sympatia świata dla biednej porwanej królowej tak wzrosła, że uznano za rozsądne, by jeszcze przez jakiś czas „znajdowała się w rękach porywaczy". Zaproponowano nawet, by w celu dalsze- go wzrostu popularności, porywać ją raz do roku. Tuppe z zainteresowaniem zauważył, że kiedy w końcu Kró- lowa została „uwolniona", dokonano tego ze stojącej w Hamp- stead Heat przyczepy kempingowej oraz. że „porywacze" okazali się tymi samymi osobami, które uczestniczyły w bójkach z poli- cją przy parku Gunnersbury. Zdawało mu się nawet, że rozpoznał wśród nich przynajmniej jednego z prezenterów Ulicy Sezamkowej. BBC miało światową wyłączność na „uwolnienie". 276 Solista Suszarki Gandhiego nigdy nie oznajmił, że się wy- cofuje. Po masakrze na Star Hill zespół rozszedł się „z powodu różnic artystycznych". Wiele nieprzyjemności wyniknęło z po- wodu straty tej części sprzętu, która nie była ubezpieczona. Firma fonograficzna oskarżyła Suszarkę o złamanie warunków kon- traktu, a Izba Skarbowa dołączyła się do wrzaskliwej nagonki i przyssała się do uczestników zdarzenia, z żądaniem zapłaty podatku dochodowego za trzy ostatnie lata. Solista pracuje obecnie jako kierownik pociągu w kolejach brytyjskich. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Kum- ple z pracy nazywają go Wyszczerzony Colin. Świat do dziś nie odkrył prawdy o mieszkańcach Stref Zaka- zanych