Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Nie można więc zaczynać opisu dziejów Francji od lat czterdziestych IX w. Gdy spoglądamy na mapę Francji, uderza wyrazistość jej geograficz- nego oblicza: dostrzegali to już starożytni. Geograf antyczny Strabon zwracał uwagę na naturalną jedność kraju Galów, jego harmonijną struk- turę, korzystne warunki do obrony od zewnątrz i komunikacji wewnątrz tego obszaru. Galia, zamknięta od wschodu Alpami i Renem, od południo- wego zachodu Pirenejami, poza tym zaś granicami morskimi - ujęta była jakby w naturalne fortyfikacje. Jak prawdziwe dzieło sztuki podziwiał naturalne granice Galii późnorzymski historyk Ammianus Marcellinus. A w XIX stuleciu to właśnie miał na myśli Juliusz Michelet, gdy pisał o oso- bowości Francji. Jednakże naturalne granice nie uchroniły kraju przed wojnami, najaz- dami i zaborami. Tak pięknie ukształtowana struktura ziemi była tyglem, w którym się stapiały bardzo niejednorodne elementy etniczne. Trzy spośród nich miały znaczenie pierwszorzędne: Francja to amalgamat Celtów, Rzymian i Franków. W XVIII i XIX w. historycy francuscy lubili pisać o nie dających się przezwyciężyć sprzecznościach między "rasą" celtyckich Galów i "rasą" germańskich Franków. Próbowano w walkach klasowych burżuazji i szlach- ty francuskiej szukać przedłużenia konfliktów celtyckiej rasy podbitej i frankijskiej rasy zdobywców. Dopiero Michelet stwierdził, że nie ma sensu mówić o "walce ras" u progu dziejów Francji, oraz ujawnił polityczny sens takich rozważań ("Strzeżcie się, mówiąc o rasie, by słowo to nie było pre- tekstem dla usprawiedliwiania w przeszłości i kontynuowania w przyszłości obecnych nienawiści, zazdrości i sporów"). Ale i po Michelecie zajmowano się często rolą Galów i Franków w dziejach Francji. Konserwatywny histo- ryk drugiej połowy XIX w., Fustel de Coulanges, zasłynął jako wróg 8 "kultu rasy" w tej specyficznie niemieckiej wersji, która przypisywała nadnaturalne talenty "rasie germańskiej". Polemika z nauką niemiecką nie pozostała bez wpływu na wartościowanie składników, z których rodziła się Francja. Fustel de Coulanges i jego uczniowie wysoko cenili wartość i ciągłość cywilizacji galijskiej i rzymskiej na ziemiach przyszłej Francji. Trzeci skład- nik, germańskich Franków, Fustel oceniał jako "zbrojne bandy", "szczątki rasy pozbawionej siły", których wtargnięcie do Galii rzymskiej przyniosło tylko "ruiny, okrucieństwo i nieład". Fundamentem cywilizacji średnio- wiecznej, także francuskiej, byłaby więc trwająca mimo zniszczeń spuścizna rzymska. Wszystkie bowiem twórcze zapowiedzi średniowiecza tkwiły już w późnym cesarstwie rzymskim. Dobrodziejstwa cywilizacji rzymskiej w Galii Fustel przeciwstawiał apokaliptycznej wizji rozpasanego barba- rzyństwa po wtargnięciu na ten obszar Franków. Spory Fustela i jego zwolenników - tak zwanych romanistów - z rzecz- nikami "germanizmu", którzy podstawy Europy średniowiecznej przypi- sywali genialnym właściwościom "rasy germańskiej", z biegiem lat traciły na gwałtowności i jadowitości. Nauka niemiecka zaczęła się godzić z ideą Fustela o ciągłości rozwoju dziejowego od antyku do średniowiecza, akcentując zresztą nadal szczególną rolę Germanów w tej ewolucji. Idea ciągłości cywilizacyjnej była tym bardziej atrakcyjna dla nauki mieszczań- skiej XX w., im mniej sympatii budziła myśl o roli rewolucji na granicy wielkich epok historycznych. Z drugiej strony nauka francuska łagodziła skrajne sądy na temat negatywnej roli Germanów w kształtowaniu się podstaw państwa, narodowości i cywilizacji średniowiecznej Francji. A przecież wpływ dawnych konfliktów między romanistami i germanistami można dostrzec po dzień dzisiejszy w interpretacji tego, co było przed Francją. GALIA CELTYCKA Na początku IV w. p. n. e. Celtowie zajmowali nie tylko obszar dzisiej szej Francji, ale także Wielką Brytanię i Irlandię, Belgię i Holandię, część północnej Italii, południowo-zachodni obszar dzisiejszych Niemiec, ziemie późniejszych Czech. Na zachodzie, w Hiszpanii, zmieszani byli z Iberami; na wschodzie siedziby Celtów sięgnęły po dzisiejszą środkową Turcję. U schyłku V w. p. n. e. niektóre plemiona celtyckich Galów przeszły Alpy, lokując się w dolinie Padu. W r. 387 najazd Galów - było ich około 30 tys. - dotarł aż po Rzym, zdobyty i złupiony z wyjątkiem Kapitolu, ocalonego alarmem legendarnych gęsi. Najazd Galów był wielkim zasko- 9 czeniem i potężną klęską, długo przez Rzymian pamiętaną. Ale od tej pory Rzym brał stopniowo na Galach srogi odwet. Późniejsze ataki Galów były w IV i 111 w. p. n. e. odpierane z powodzeniem, a dolina Padu, zagar- niana przez Rzymian, ulegała powolnej romanizacji. Wojna przeciw Galom podjęta przez Rzym w r. 125 p. n. e. pozwoliła Rzymianom prze- niknąć za Alpy. Wyzyskując nieustanne waśnie pomiędzy plemionami galijskimi, umocnili się oni w pasie Galii południowej, nadmorskiej. Tak powstała prowincja Rzymu, Galia Narbońska, łącząca Italię pomostem lądowym z podbitą wcześniej przez Rzym Hiszpanią. W I w. p. n. e. istniały zatem już dwie Galie: Gallia togata, odziana w rzymską togę, romanizo- wana, i Gallia comata, "długowłosa", celtycka. Tę drugą podbił dla Rzymu w latach pięćdziesiątych I w. p. n. e. ambitny i utalentowany wódz - Gajusz Juliusz Cezar. Dość banalne jest twierdzenie, że podbój. rzymski ułatwiły konflikty między licznymi a skłóconymi plemionami Galów. Wiadomo, że niektóre spośród tych plemion - np. Eduowie, Remowie - jawnie sprzyjały Rzy- mianom, że galijska arystokracja często Rźymianom stawiała tylko miękki opór, że komplikował położenie Galów nacisk germańskich Swewów pod wodzą Ariowista. Niekiedy jednak podbój rzymski starano się tłumaczyć wyłącznie domowym skłóceniem Galów - tak jak gdyby nie istniał mo- tyw rzymskiej przewagi