Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Gregor mówił, że to nie jest zwyczajna kobieta. Biedny Jordan, takie bolesne ustępstwo poszło na marne. Wsadziłeś ją do klatki, a ona nie zechciała tam siedzieć. Założę się, że twoja balka zrezygnowała z naszej opieki. - I zostawiła Alexa? Jest tylko jeden powód, który mógłby ją do tego skłonić. - Aha, tunel. Ale przecież mówiłeś, że masz Dżidalara. - Ona chciała, żebym tak myślał. Boże, nabrała mnie. Wypadł na zewnątrz. Pod namiotem Marianny czekał na niego Gregor. - Nie ma jej tutaj. W tylnej części namiotu jest rozcięcie, musiała się tamtędy wyślizgnąć. - Czy konia jej też nie ma? - Nie miałem czasu spytać strażnika. Ale przypuszczam, że nie ma. - Zrobił pauzę. - Najpierw poszedłem policzyć witraże na wozie. Brakuje trzech. - Jednego, który zniszczył Nebrow, tego, który posłużył jej do zrobienia z nas głupców i prawdziwego Dżidalara. Poprzedniej nocy musiała zdjąć z wozu dwa witraże, a jeden schowała poza namiotem. - I teraz jest w drodze po tego Zawkowa, mając ze sobą Dżidalara. - Gregor cicho gwizdnął. - Okaż trochę podziwu naszej gołąbeczce. Dobra robota. - Nie muszę jej podziwiać - wysyczał Jordan przez zęby. - Mam ochotę ją udusić. - Odwrócił się od namiotu. - Weź Nika i przynajmniej dwudziestu ludzi. Jeden z nich musi być doskonałym tropicielem. - Nikt nie jest lepszy od Nika. Nie martw się, złapiemy ją, nim przejdzie dzień. - Nie chcę jej łapać. Chcę za nią iść. - I upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. - Gregor skinął głową. - Zdarza ci się, że masz przebłyski w swej głupocie. Oczywiście dzięki wspaniałemu wyszkoleniu, jakie zdobyłeś u mnie. 317 IRJS JOHANSEN - Jordan się nie uśmiechnął, więc Gregor dodał cicho: - Nie bądź na nią taki wściekły. Walczy takimi środkami, jakie ma do dyspozycji. - Zagrała na mojej litości i zrobiła ze mnie głupca. Oszukała mnie. Masz rację, rzeczywiście jestem wściekły. - Odwrócił się i szybkim krokiem odszedł do koni. - Za godzinę wyruszamy. Przyszedłem się pożegnać - powiedział Gregor, wchodząc do namiotu Any. - Mam polecenie wybrać ludzi, którzy odwiozą cię do Rengaru. - Zwaloną na wóz jak wór mąki - powiedziała Ana, krzywiąc twarz. - Co za hańba dla krucza. Gdzie jest Alex? - Krząta się po obozowisku. Pomaga w pakowaniu Nikowi. Martwi się o Mariannę, więc Jordan chce, żeby miał zajęcie. Po naszym wyjeździe obowiązek pocieszania go spadnie na ciebie. - Sługa uniżony. - Uśmiechnęła się gorzko. - Nie powinno być z tym najmniejszych kłopotów. Według Jordana, wystarczy jedno moje skinienie i od razu wszystkich oczarowuję. - Jest w tym trochę prawdy. - Ukląkł przy jej posłaniu. - Dziwi mnie jednak, że Jordan to powiedział. - Był zdenerowany, niepokoi go ta balka. - Na chwilę zamilkła. - On się o nią martwi. Pożąda jej, ale nie tylko. - Owszem, tyle że może się nigdy do tego nie przyznać. Teraz jest na nią wściekły. - Bo go okpiła i odeszła. Wygląda na to, że zdradzają go wszystkie kobiety, które pojawiają się w jego życiu. A ta mała powinna mnie nienawidzić. Biedaczka, ani Jordan, ani ja nie ułatwiamy życia tym, których kochamy. - Wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni. - Jemu się zdaje, że jestem jakąś paskudną Circe. No bo jestem, prawda? Zachichotał. - Gdybyś była, stałbym się twoją pierwszą ofiarą. A chyba nie przypominam wieprza, co? 318 Łajdak - Wyglądasz pięknie. - Przesunęła palcem po szramie na jego twarzy. - Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie. Chwycił jej dłoń i uniósł do warg. - Wiem. - Jesteś bardzo próżny. - Widzisz piękno, ponieważ czujesz miłość. Cień przemknął jej po twarzy. - Jordan powiedział, że przytroczyłam cię do mojego rydwanu. - Masz rydwan? Myślałem, że to wyszło z mody. - Mówię poważnie. Czy jestem samolubna? - Tak. - Uśmiechnął się. - Ale ja nie mógłbym żyć bez tego samolubstwa. - Pochylił się i pocałował ją w czoło. - Muszę iść. Masz porządnie wyzdrowieć do czasu, gdy znów znajdę się w Ren-garze. Rozumiesz? - Wyzdrowieję. - Mocniej ujęła jego dłonie. - Dlaczego? - Gregor pytająco uniósł brwi. - Czemu dajesz mi tak wiele, ale nie wszystko? - Naprawdę nie wiesz? - Na jego twarzy wykwitł uśmiech pełen miłości. - Dziwię się, że nie odgadłaś. - Powiedz mi. - Ponieważ ja też jestem samolubny. - Nie jesteś samolubny. Dajesz wszystko. - Bo to mi sprawia przyjemność. Czyż nie jest to forma samolubstwa? Kocham cię przez całe życie, ale nie chcę tylko części ciebie. Kiedy byłem młodszy, przyzwyczaiłem się do myśli, że być może to wystarczy, stopniowo jednak uświadomiłem sobie, że nie jestem mężczyzną, którego zadowala filiżanka wypełniona do polowy. - Nie jestem do połowy wypełnioną filiżanką. - Może porównanie było nieodpowiednie. Może problem polega na tym, że we wszystkim przebierasz miarę. Początkowo nie dostrzegałaś mnie, bo nie było we mnie urody ani uroku, jakie znajdowałaś w ojcu Jordana. Zawsze byłem trochę jak stary owczarek, drepczący przy twojej nodze. 319 Iris Johansen Próbowała się roześmiać. - Lepiej być owczarkiem niż wieprzem. - Przełknęła ślinę. - Jordan ma rację. Nie jestem dobrym człowiekiem. Zraniłam cię. - Nieświadomie. - Znowu podniósł jej dłoń do ust. - W końcu spojrzałaś na mnie, ale nadal byłaś zajęta zwalczaniem demonów, które stworzyłaś na swój użytek. Musiałaś się przekonać o swojej wartości, musiałaś doprowadzić Kazań do bezpiecznego rozkwitu, musiałaś z powrotem zwabić do siebie syna. - W tym wszystkim ty mi pomogłeś. - Tak, pomogłem ci, ale nie będę się oszukiwał i nie przyjmę pośledniego miejsca w twoim życiu. - Nigdy nie byłeś na poślednim miejscu. Jak mam cię przekonać? Boże, czego ty ode mnie chcesz? - Wszystkiego. Nic innego mnie nie zadowoli - powiedział prosto Gregor. - Któregoś dnia, kiedy minie ci poczucie winy i przestaniesz brać się ze sobą za bary, będziesz w stanie mi to dać. - Wstał. - Czas na mnie. Przyślę do ciebie Alexa. - Uważaj na siebie - szepnęła. - Pewnie. Jak myślisz, co za talizman utrzymał mnie przy życiu przez te wszystkie lata? Dzięki samolubstwu stałem się najostrożniej-szym z ludzi. - Uśmiechnął się prowokująco i powtórzył cicho: - Chcę wszystkiego. N adjechał Niko i połączył się z oddziałem. - Kieruje się na północ, przez góry