Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

 Nie wysiedz tu, musz tam i[. Musz by przy niej.  Nie, Malik. Nie rób tego. Kto[ mo|e zacz co[ podejrzewa...  Nikt nie bdzie niczego podejrzewa. Wezm mnie za kolejnego bogatego dzieciaka, który chce prze|y chwil niezdrowego dreszczyku  rzuciB z gorycz.  W takim razie id z tob.  Nie ma mowy. {adna dziewczyna... to znaczy |adne dziecko nie powinno by [wiadkiem takiego barbarzyDstwa.  Wczoraj, gdy szBam do wizienia al-Masagin, jako[ nie uwa|aBe[ mnie za dziecko. Czy|by[ ju| o tym zapomniaB? Malik mnie potrzebuje, stwierdziBa w duchu. Jest w takim stanie, |e nie wiadomo, co mo|e powiedzie bdz uczyni. Zaczli si sprzecza. Brat kategorycznie nakazaB, |eby zostaBa w domu. Ona buntowniczo mu si sprzeciwiBa.  Je|eli mnie nie zabierzesz, pójd sama. Malik nic na to nie odpowiedziaB i Amira uznaBa jego milczenie za przyzwolenie. Jeszcze zanim sBoDce stanBo w zenicie, wymknBa si z domu z torb, w której ukryBa chBopice ubranie. PobiegBa do samochodu brata i tam wBo|yBa na siebie biaB thobe i zasBaniajc gBow ghut, na nos za[ wsunBa du|e ciemne okulary. Piaszczysty placyk z grubym palem wbitym po[rodku pra|yB si w bezlitosnym sBoDcu poBudnia. Kto[ (ciekawe kto?  zastanawiaBa si Amira) uBo|yB stos du|ych, gBadkich, rzecznych kamieni w odlegBo[ci zaledwie kilku kroków od pala. Przez chwil wydawaBo si Amirze, |e musiaBo doj[ do jakiej[ pomyBki lub odroczenia egzekucji, z wyjtkiem jednego czy dwóch policjantów placyk byB bowiem zupeBnie wyludniony. 53 Dopiero po chwili ich ujrzaBa  dziesitki, setki  tBoczcych si w cieniu bram i wiziennych murów. RozpoznaBa kilku j przyjacióB ojca i kolegów Malika, jednak wikszo[ zgromadzonych ludzi to byBa biedota. A w[ród nich mnóstwo kobiet. Kiedy sBoDce paliBo kamienne mury wizienia al-Masagin, zza bramy wyprowadzono Lail z przepask na oczach i przywizano j do pala. Zaledwie kilkana[cie metrów dalej staBa rodzina nieszczsnej  wszyscy sztywno wyprostowani i nieruchomi niczym marmurowe posgi. Prawo nakazywaBo, by si tu zjawili: m|czyzni, by dzieli z Lail wstyd i haDb; ko- j biety  aby im unaoczni, co je spotka, gdy zbocz ze [cie|ki cnoty. Amira miaBa wra|enie, |e zaraz zemdleje. Gdy jednak spój- j r|aBa na Malika i zobaczyBa wyraz mki na jego twarzy, wykrzesaBa z siebie potrzebn odwag. Mocno [cisnBa dBoD brata, który mamrotaB co[ pod nosem. Wyt|yBa sBuch i zrozumiaBa, |e Malik si modli. Urzdnik stanB przed tBumem, opisaB popeBnion zbrodni i odczytaB wyrok. A zaraz potem, na jaki[ tajemny sygnaB, którego Amira w ogóle nie dostrzegBa, najstarszy brat Laili postpiB naprzód z du|ym kamieniem w dBoni. Gdy byB zaledwie kilka kroków przed siostr, cisnB nim z caBej siBy, mierzc w czoBo. Ten obraz na zawsze wryB si w pami Amiry