Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Zażądał także sformowania królewskiej gwardii. Król uśmiechnął się, ukazując straszliwie pożółkłe zęby. – A co z Ilirią? Jaki jest jego stosunek do naszej granicy? Strategos myślał szybko, bardzo szybko. – Nie podoba mu się aktualna sytuacja, ale sam powiedz, królu, czy tobie ona odpowiada? Oświadczyłem mu, że obecnie niewiele można na to poradzić. By zmienić obecny stan rzeczy, potrzeba ogromnych środków i armii najemników. Nawet z nią nie miałby wielkiej szansy na sukces. – Jesteś niezwykle szczery – zauważył zaskoczony król. – Nie ujawniam żadnych sekretów, Wasza Królewska Mość. Zresztą, wyczuwam, że byłoby... niegodziwością okłamywać cię. – Wstąpiłbyś do mnie na służbę? – Oczywiście, panie. Dałem wszakże słowo Filipowi, że zostanę w Macedonii przez rok i wyszkolę mu gwardię. A co potem? Pewnie będę szukał nowego zajęcia. Tyle że... nie sądzę, byś mnie potrzebował. Zwykle zatrudniają mnie przegrani. Zwycięzcy rzadko potrzebują najemnego wodza. – To prawda – zgodził się Bardylis. – Powiedz mi, Parmenionie, lubisz Filipa? – Ogromnie. To dobry człowiek, o wielkiej szlachetności. Podczas swoich podróży niewielu takich spotkałem. – Czy właśnie dlatego nie zabił małego synka Perdikkasa? – Tak sądzę, Wasza Wysokość. Trudno mi wszakże odgadnąć wszystkie królewskie motywacje. – Ostatnie pytanie, Spartaninie. Gdyby Filip posiadał armię, czy pomaszerowałbyś przeciwko mnie? – Naturalnie, Wasza Królewska Mość. W przeciwnym razie, byłbym dość osobliwym najemnikiem, nie uważasz, panie? Bardylis zachichotał. – Zdajesz sobie sprawę, że mógłbym nie wypuścić was żywych z mojego kraju? – Wszystko jest możliwe – przyznał strategos, wpatrując się uważnie w oczy starego króla. – Ale uważam, że tego nie zrobisz. – Dlaczegóż to? – Ponieważ jesteś, panie, znudzony, Filip stanowi obecnie dla ciebie niewielkie zagrożenie, a jego osoba cię intryguje. – Jesteś niezwykle spostrzegawczy. Chyba powinienem od dziś dokładniej śledzić twoje poczynania Teraz jednak idź i ciesz się pobytem w Ilirii. Przez trzy dni Filip był przyjmowany z honorami. Bardylis organizował dla niego bankiety, pokazy sportowe i taneczne. W teatrze na peryferiach miasta wystawiono koryncką komedię. Macedońskiemu królowi rozrywki wyraźnie odpowiadały, natomiast Parmenion się nudził i dni coraz bardziej mu się dłużyły. Z kolei Teoparlis wydawał się spięty i nieustannie czymś rozdrażniony. Spartanin dwukrotnie przyuważył jego ostrą wymianę zdań ze skłonnym do szyderstw Grigerym. Kiedy tłumy opuściły teatr, strategos zbliżył się do Teo. – Wszystko w porządku? – spytał. Tak – odparł żołnierz, obrócił się na pięcie i odszedł. Parmenion zapomniał o kłopotach Teoparlisa, gdy podszedł do niego Filip i otoczył go ramieniem. – Dobra sztuka, nie sądzisz? – spytał. – Nie jestem miłośnikiem komedii, panie. Król pochylił się do ucha Parmeniona. – Żeby się ożenić z kimś takim jak Audata, mężczyzna musi wręcz kochać komedię – wyszeptał. Wódz zachichotał. – Mówiono mi, że w miłości chodzi nie tylko o urodę. – Tak, lecz wygląd znaczy wiele. Przesiedziałem z nią wczoraj dwie godziny, przez cały czas szukając choć jednej ponętnej fizycznej cechy, chciałem bowiem biedaczkę jakoś skomplementować. – Znalazłeś? – Myślałem, by jej powiedzieć, że ma bardzo ładne łokcie. Spartanin roześmiał się głośno. Wszelkie napięcie go opuściło. – Co się zdarzyło potem? – Uprawialiśmy miłość. – Co takiego?! W pałacu jej ojca? Przed ślubem? A jak zdołałeś się zmusić do miłości, skoro nie znalazłeś w narzeczonej niczego atrakcyjnego? Filip przybrał nagle poważną minę. – Miałem sen, Parmenionie. Podczas spotkania z Audatą rozmyślałem o kobiecie z tego snu. Mam ją spotkać w przyszłym roku na Samotrace. Podczas drogi powrotnej do pałacu król opowiedział Spartaninowi o tajemniczej schadzce. – Jesteś pewny, że sen był omenem? – Postawiłbym na to swoje życie. Co więcej, bez wahania bym je oddał, byle tylko się spełnił. Cudowna, piękna kobieta, najpiękniejsza, jaką kiedykolwiek widziałem. Jest darem bogów, Parmenionie, wiem o tym. Obiecała urodzić mi syna, który będzie w przyszłości wielkim człowiekiem. Kiedy dotarli do pałacu, Filip ujął Spartanina pod ramię i zatrzymał. – Dziś po południu – powiedział – Bardylis chce mi pokazać swoją armię. Spodziewam się pouczającego doświadczenia. – Rzeczywiście, powinno się okazać pouczające – zgodził się strategos. – Co cię zatem martwi? – Teoparlis. Zrobił się ponury. Podejrzewam, że Grigery go prowokuje. Nie pozwól, by Teo dał się wciągnąć w pojedynek. Antypater wypytywał o Grigery’ego. Uważa się go za mistrza szermierki. Nazywany jest też demonem z mieczem. – Nie dopuszczę do żadnego pojedynku między Macedończykiem i Ilirem – obiecał Parmenion. – To dobrze. Widziałeś się znowu z Bardylisem? – Nie