Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
— O tej porze rozpoczynały się rozgrywki i trwały nawet do rana. Byli i tacy, co potracili tu całe fMwr/m. Don Anastasio Zamora osiedlił się tutaj właśnie dlatego, że pociągała go gra. Zawsze wygrywał, a wśród nas zaczęły krążyć pogłoski, że jest szulerem. — Ale nigdy nic wygrał żadnej estancii — czuję się w obowiązku uściślić. - Twój ojciec był człowiekiem, który tracił o świcie wszystko to, co wygrywał w nocy. Poza tym przy jego stałych tarapatach z kobietami, niewiele mu zostawało na włożenie do garnka. - Czy miewaj jakieś przygody w tym domu, przygody z kobietami?... — ośmielam się zapytać. — Tam chodził ich szukać, tam. na drugim dziedzińcu, nocą... — mówi dońa Jasmina. wskazując w kierunku pomieszczeń dla Indian. Jacinta wybucha śmiechem, zasłaniając sobie usta dłonią. W tej chwili odkrywam, że do złudzenia przypomina Amarantę, chociaż jest zupełnie inaczej ubrana i uczesana. — Tu w Oquedal wszyscy są do siebie podobni mówię. Na drugim dziedzińcu widziałem portret, który mógłby być portretem każdego z was... Patrzą na mnie, trochę zaniepokojone. Matka mówi: — To portret Kaustina Higuerasa. ...był mieszańcem, w połowie indiańskiej krwi. a w połowie białej. Z ducha zaś był całkowicie Indianinem. Mieszkał z nimi. trzymał ich stronę... i tak skończył. — Był biały ze strony ojca czy matki? — Dużo chcesz wiedzieć... — Czy w Oquedal wszystkie historie wyglądają tak samo? pytam. - - Biali zadają się z Indianami... Indianie zadają się z białymi... — Biali i Indianie z Oquedal są do siebie podobni. Ich krew jest zmieszana od czasów konkwisty. Ale panowie nie powinni zadawać się ze służbą. Możemy robić wszystko, co zechcemy, z każdym z nas, ale nigdy z nimi... don Anastasio urodził się w rodzinie posiadaczy, chociaż był bardziej goły od żebraka... — Co wspólnego ma z tym wszystkim mój ojciec? — Każ sobie wyjaśnić słowa piosenki, którą śpiewają 231 Indianie:... Po przejściu Zamory... porachunki są wyrównane... w kołysce leży dziecko... a w grobie trup... — Czy słyszałeś, co powiedziała twoja matka? mówię do Jacinty, kiedy tylko możemy rozmawiać na osobności. — Ty i ja możemy robić, co tylko zechcemy. — Jeślibyśmy chcieli. Ale my nie chcemy. — Ja bym coś chciał. — Co takiego? — Chciałbym cię ugryźć. — Jeśli o to chodzi, to mogę ogryźć cię do kości — i pokazuje mi zęby. W pokoju jest łóżko z białą pościelą i nie bardzo wiadomo, czy nie zostało jeszcze zasłane, czy też przygotowano je właśnie na noc. Spowija je gęsta moskitiera, zwisająca z baldachimu. Popycham Jacintę między fałdy zasłony, i nie bardzo wiadomo, czy ona stawia mi opór, czy też pociąga mnie za sobą. Usiłuję zedrzeć z niej ubranie, ona broni się odrywając mi sprzączki i guziki. — Och! Ty także masz tu znamię! W tym samym miejscu co ja! Popatrz! W tej chwili grad pięści spada na moją głowę i na ramiona, to dońa Jasmina naciera na nas z furią: — Rozłączcie się! Nie wiecie, co robicie! Jesteś takim samym łotrem jak twój ojciec! Ogarniam się najlepiej, jak mogę. — Dlaczego, dońo Jasmino? Co chce pani przez to powiedzieć? Z kim robił to mój ojciec? Z panią? — Ty prostaku! Wynoś się do służby! Zejdź nam z oczu! Idź ze służącymi, jak twój ojciec! Wracaj do swojej matki! — Kto jest moją matką? — Anacleta Higueras, chociaż nie chce się do tego przyznać, odkąd Faustino nie żyje. Nocą domy w Oąuedal przywierają ciasno do ziemi, jakby czuły na sobie ciężar nisko zawieszonego księżyca, spowitego w niezdrowe opary mgły. — Co to za piosenka, którą śpiewają o moim ojcu, 232 Anacleto? — pytam kobietę znieruchomiałą we wnęce drzwi niby posąg w kościelnej niszy. — Jest w niej mowa o trupie, o grobie... Anacleta zdejmuje ze ściany latarnię. Idziemy razem przez pola kukurydzy. —- Na tym polu twój ojciec i Faustino Higueras wszczęli kłótnię — wyjaśnia Anacleta — i orzekli, że o jednego z nich jest za dużo na świecie, i wykopali razem grób