Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

On chyżym krokiem Zwycięstwo sławił Nad szybkim gońcem, A krwi potokiem Bunt Persów zdławił, Jak nikt pod słońcem. Partów lekkimi grotami tropił, Łuk pewną ręką władany, W uciekających wrogach miecz topił, Lecz lekkie zadawał rany. W grzbiet malowany żgał Medów tchórzliwych, Wyspiarskich Brytów zwyciężył, Strzaskał Brygantów tarcze bławe, żywych — Jarzmem niewoli ciemiężył. Nowych praw rozbrzmiał pean Rzymskich rózg i toporów, Zadrżał w głębiach ocean Grozą krwawych upiorów. Płaczcie, ach, płaczcie męża, co tyle Spraw dziennie w sądzie rozstrzygał Jak żaden inny sędzia i byle Kto mu się z rąk nie wymigał. Raz t y l k o jednej, raz a n i jednej strony Nie słuchał. — Kto teraz? No i Kto zechce się krągły rok parać kanony I kto zań w sądzie obstoi? Minos porzuci swoją stolicę, Gdzie sądzi ludy w krainie cieni, Berło stu grodów da mu w prawicę: Nic się nie zmieni! Płaczcie, ach, płaczcie i szaty drzyjcie: Brać kauzyperdów, na grosz łapczywa, Wy, wierszoroby, z bólu się wijcie, I wy, szulery, zgrajo parszywa! Wy przede wszystkim płaczcie Klaudiusza: Koniec szacherkom! — Już się nie rusza. XIII Aż się rozpływał z radości Klaudiusz słysząc tyle o sobie pochwał i chciał jeszcze dłużej przyglądać się widowisku, ale go Merkury, posłaniec bogów, za kark uchwycił i wlecze przez Pole Marsowe z osłoniętą głową, aby nikt nie mógł go poznać, i pomiędzy Tybrem a Drogą Krytą zstępuje z nim do podziemia. Wyprzedził go tam już na przełaj wyzwoleniec Narcyz, aby przywitać swego pana, a kiedy tenże nadchodzi, lśniący czystością, jakby wyszedł z kąpieli, wybiega naprzeciw i woła. „Po cóż bogowie zstępują do ludzi?" 44 — „Ruszaj szybciej — odrzekł Merkury — i oznajmij nasze przybycie!" Narcyz pomknął chyżej niż strzała. Spadzista jest każda droga do piekła i łatwo się po niej zstępuje.45 Choć więc był poda- 44 Cf. Herond. 1, 9. 45 Cf. Verg. Aen. VI 126. gryk, w oka mgnieniu już stanął przed bramą boga podziemia, gdzie leżał Cerber albo jak Horacy go zowie: „stugłowa bestia". Coś trochę strwożył się Narcyz — przyzwyczaił się bowiem zabawiać z białawą suką — a tu zobaczył czarnego i kudłatego brytana, jakiego nikt by sobie nie życzył spotkać w ciemnościach. Wielkim głosem zawołał: „Klaudiusz nadchodzi!" Gromada duchów wyrusza naprzeciw, bijąc oklaski i nucąc piosnkę: Zawitał nam, radujmy się! A byli tam wpośród nich: Gajusz Siliusz, konsul wybrany; Junkus, dawny pretor; Sekstus Traulus, Marek Helwiusz, Trogus, Kotta, Wetiusz Walens, wszystko rycerze rzymscy, których Narcyz stracić kazał. W środku tej rozśpiewanej gromady szedł Mnester, aktor mimiczny, którego Klaudiusz, niby dla zachowania przyzwoitości, skrócił o głowę. Do Messaliny — bo wieść o przybyciu Klaudiusza rozniosła się błyskawicznie — zbiegają się zewsząd, najpierwsi z wszystkich wyzwoleńcy — Polibiusz, Miron, Harpokras, Amfeusz, Feronakt. Ich wszystkich Klaudiusz powysyłał naprzód, aby nigdzie nie był bez świty. Następnie dwaj prefekci pretorianów — Justus Katoniusz i Rufriusz Polio. Następnie przyjaciele — Saturnin Luzjusz, Pedo Pompejusz, Lupus i Celer Azyniusz, dawni konsulowie. Na końcu bratanice, siostrzenice, zięciowie, teściowie, świekra i wszyscy najbliżsi krewni. Ustawiają się w procesji i wychodzą naprzeciw Klaudiusza. Widząc ich Klaudiusz zawołał: „Wszystko pełne przyjaciół! Jakim sposobem przybyliście tutaj?" Na to Pedo Pompejusz: „Co mówisz, człowieku najokrutniejszy? Pytasz — jakim sposobem? Któż bowiem inny wysłał nas tutaj, jeśli nie ty, morderco wszystkich przyjaciół? Do sądu z nim! Już ja ci pokażę, gdzie ławy sędziowskie!" Prowadzi go przed trybunał Eaka. Ten rozpatruje sprawę w świetle ustawy Korneliusza o skrytobójcach. Pompejusz żąda, by Eak przyjął akt oskarżenia. Podaje listę z wykazem. Zamordowanych senatorów — 35 rycerzy rzymskich — 221 innych — Ile piasku i prochu na brzegach morza. Nie znalazł Klaudiusz obrońcy. Wreszcie wystąpił Publiusz Petroniusz, jego stary towarzysz biesiadny, człowiek władający biegle językiem Klaudiusza, i żąda odroczenia rozprawy. Eak odmawia. Oskarża Pedo Pompejusz przy wtórze gromkich okrzyków. Już chce obrońca głos zabrać i odparować zarzuty, lecz Eak, sędzia najsprawiedliwszy, zabrania i wysłuchawszy jednej tylko strony wydaje wyrok na Klaudiusza, i mówi: Sąd sprawiedliwy zakończony godnie: Niech cierpi karę za spełnione zbrodnie! Zapadło głębokie milczenie. Zdumieli się wszyscy, zaskoczeni nowością procedury sądowej, i twierdzili, że coś podobnego jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Jedynie Klaudiuszowi rzecz ta wydała się bardziej niesłuszna niż nowa. Długo się naradzano nad rodzajem kary, jaką by Klaudiusz winien ponosić. Niektórzy mówili, że Syzyf dostatecznie już długo toczy swą skałę; że Tantal zginie z pragnienia, jeżeli mu się nie przyjdzie z pomocą; że już wreszcie trzeba zatrzymać koło torturujące biednego Iksjona. Nie zgodzono się jednak na uwolnienie któregokolwiek z dawnych skazańców, by również Klaudiusz nie spodziewał się kiedyś podobnej łaski. Uznano za konieczne ustanowić nową karę, wymyślić jakiś trud nadaremny i jakąś marę żądzy — bez dopełnienia. Wtedy rozkazał Eak, by Klaudiusz bawił się kostkami w puszce z dnem podziurawionym. I od razu jął Klaudiusz zbierać wiecznie wypadające kostki, by nigdy nie dopiąć celu. Gdy bowiem kostki wrzuci do puszki, przez dno dziurawe wypadają z dźwiękiem, a gdy już wszystkie pozbiera i z pasją zapamiętałego szulera znowu do puszki je wkłada, znowu cały wysiłek idzie na marne! Zwodnicza kostka wciąż z rąk się wymyka. Podobnie jak skała, która kiedy już ją Syzyf na szczyt góry wytacza, ciężarem swoim na kark mu się zwala, a trud płonny rozwiewa nadzieję. Nagle zjawia się Kaligula, i żąda zwrotu swego niewolnika. Stawia świadków, którzy widzieli, jak go smagał biczami, rózgami i okładał kułakami