Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Steve powstrzymywał psa z wyraźnym trudem. Dwaj sędziowie w długich fartuchach oglądali żółtego labradora ze środka szeregu. Młody pies o lśniącej sierści miał bystre oczy, czujny wzrok i zdawał się uśmiechać do publiczności, kiedy właściciel stawiał go na stole. - Wygląda na faworyta - stwierdził Nil ze znaw-stwem. - Ma dobre proporcje. Świetnie utrzymany. Mocna budowa. - I do tego niezbyt nerwowy - dorzucił Chris, kiwając głową. - To skandal - odezwał się nagle jakiś głos, przebijając gwar tłumu. - Jak można tak męczyć psy? - Co takiego? - Nil rozejrzał się w poszukiwaniu autora tych słów. Ring otaczały trzy czy cztery rzędy widzów, zewsząd dobiegały ożywione dyskusje. - To bzdura - szepnął Nil do przyjaciela. - Niepotrzebnie zgłosili go na wystawę. Ma słabe nerwy. To wszystko jest wbrew naturze. Kobiecy głos, pomyślał Nil. Jednak nadal nie miał pojęcia, do kogo należy. - Bez względu na to, kim jest ta kobieta, wydaje się cokolwiek niezrównoważona - skomentował 11 Chris. - Zastanawiam się, po co w ogóle przyszła na wystawę psów, skoro ma takie przekonania. Miody labrador, którego właśnie poddawano oględzinom, popatrzył w ich stronę. Coś musiało przykuć jego uwagę, bo energicznie machał ogonem. Sędziowie zajęli się kolejnym zawodnikiem, a właściciel podszedł, by zdjąć psa ze stołu. - Nikt nie może powiedzieć, że ten pies jest niezadowolony - zauważył Nil. - Popatrz na niego. Ma satysfakcję, że wszyscy mu się przyglądają. Ta kobieta nic nie rozumie. Może bywają psy tak nerwowe, że źle znoszą atmosferę wystaw, ale większość uwielbia całe to zamieszanie. Po prostu lubią się popisywać. Nieznajoma kobieta już się nie odezwała, a Nil i Chris wkrótce pogrążyli się w dyskusji o kolejnym psie ocenianym przez sędziów. I choć mieli własnych faworytów, z oklaskami powitali werdykt, że pierwsze miejsce zajął piękny, czarny labrador, a drugą nagrodę przyznano wesołemu psu o żółtawej sierści. Nil przypomniał sobie, że obiecał mamie pomoc w zwijaniu stoiska, więc odciągnął Chrisa od wybiegu. Obaj poszli do jednego z licznych namiotów z napojami. Kiedy dotarli do stoiska, była już czwarta. Zawisłe nad terenami wystawowymi Padsham ciężkie czarne chmury zwiastowały burzliwe zakończenie 12 upalnego dnia. Nil cieszył się, że mama postanowiła wyjechać godzinę przed oficjalnym zakończeniem wystawy. Wszyscy już mieli dosyć, toteż wkrótce zabrali się do pakowania. - Pomóżcie! -krzyczała Emilka, uginając się pod ciężarem składanego stołu. Nil i Chris zdążyli pochwycić stół, zanim ten przygniótł Emilkę, a potem pomogli pani Karolinie załadować go do bagażnika. Na przednich drzwiczkach samochodu widniało logo „Przytuliska" przy King Street. Nila i jego rodzinę nazywano w okolicy „Psim Patrolem". Nil podniósł kolejne pudło nie sprzedanych koszulek. Manewrował nim na brzegu bagażnika, usiłując jakoś je wcisnąć do samochodu, gdy nagle rozległ się ostrzegawczy krzyk Chrisa. - Uważaj, Nil! Pod nogami Nila przemknęła kupka żółtego futra. Pudło z koszulkami upadło na ziemię. - Co to było? - spytał, spoglądając w kierunku pędzącego stworzenia. Był to pies, którego łapy poruszały się w niebywale szybkim tempie. - Niewiele brakowało. O mało cię nie przewrócił! - stwierdził Chris. Zaciekawieni, dokąd pobiegł pies, ruszyli w pościg przez wyschnięty trawnik. - On biegnie za tym samochodem - zawołał Chris. 13 Rzeczywiście, galopujący pies, bardzo podobny do młodego, żółtego labradora, gonił za podskakującym na wyboistej drodze niebieskim samochodem. Kiedy samochód, minąwszy bramę, skręcił w lewo, pies pobiegł za nim. Chłopcy przyglądali się zwierzęciu, aż zasłonił je wysoki żywopłot. - Mam nadzieję, że właściciele go znajdą - powiedziała z niepokojem Emilka, która przed chwilą dobiegła do chłopców. - Mam nadzieję, że zdążą, zanim ktoś go potrąci - oświadczył posępnie Nil. - Biedny pies - powiedziała Emilka. - Głupi pies - mruknął Chris. - Co to za pomysł, żeby gnać za samochodem. - Może jedzie nim panna labradorka, w której się zakochał - westchnęła Emilka. - Nie bądź sentymentalna - warknął Nil. Emilka wykrzywiła się za plecami brata, co bardzo rozśmieszyło Chrisa. Nil z niepokojem wpatrywał się w dal - pomiędzy wysokimi drzewami co chwila migał niebieski samochód. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie. ?^?^ %*Rozdzi*ł drugi Karolino, czy mamy f°*acan* "•*•«• P^ Emilka wypuściła z <"°™ ™™<*- **«? ?»? na talerz. - Tato, co ty wygaduje*2- , . i,fAr\/ przyjedzie jutro. - Bob - To dla gościa, który * JJ ', . « , , • ~.-?7 dużym drewnianym stole Parker jadł kolację ?^?" J . J _ , „i e1v> tak, jakby nie powiedział w kuchni. Zachowywał siC 'J J f niczego niezwykłego. , , ,. „*ta zaciekawione spojrzenia. Nil wymienił z matką ^ a Sara zachichotała. - No dobrze. Pomyśl^ ^awnjnn psie, który ostatnio zdobył dla swoi^ właścicieli tysiące funtów...-podpowiadał Bot- -.«... ., • w ^.H^ifl! - krzyknęła Emilka. - To musi być Kundzio j ? ., , i -^*> i powtarzała: - Kun-Kun-Sara klaskała w ręce J v -Kundzio. , ? ,,.,. . _ Przyjeżdża do nas, »*™*? " N* ??* "?"* nie podniecony. Taki *0* Pies w lch "??^??1" sku"! Kundzio trafił na nagłówki lokalnej prasy przed paroma tygodniami, kiedy „wygrał" dla swoich właścicieli dużą nagrodę na loterii. Postanowili wybrać numery odpowiadające liczbie szczęknięć Kundzia. Rodzina utrzymywała, że tylko jemu zawdzięcza wygraną, dzięki czemu tłustawy, szary kundel z rozwichrzoną sierścią z dnia na dzień stał się sławny. Pokazywano go w telewizji, pisały o nim wszystkie dzienniki. Dziennikarze wprost oszaleli na punkcie tego psa. - Państwo Hendersonowie wybierają się w długi rejs - wyjaśnił Bob Parker. - Kundzio przyjedzie jutro i spędzi u nas trzy tygodnie. - Nie jestem pewien, czy znajdzie się ten pozłacany talerz - z powątpiewaniem uśmiechnął się Nil. Przez kilka ostatnich tygodni przy King Street panował spokój, dlatego Nil z niecierpliwością oczekiwał przybycia nowego gościa. - Niewiele zarobiliśmy dzisiaj - zaczął. - Te koszulki to nie był najlepszy pomysł. - Nie szkodzi - roześmiał się Bob. - Jestem pewien, że Hendersonowie zostawią dosyć pieniędzy, by utrzymywać Kundzia na takiej stopie, do jakiej musiał się już przyzwyczaić. Nil odsunął pusty talerz. - Skoro mówimy o sławnych psach, to muszę się zająć swoim cz^ftpt^^n, trzeba go nakarmić i wyprowadzić na spącer