Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Są takie zielone. Czy bracia żartowali sobie z ciebie, kiedy byłeś mały? - Z powodu moich oczu? - Nie, z powodu... - Ugryzła się w język i zaczerwieniła jeszcze bardziej na myśl o tym, co zamierzała powiedzieć. Panie w niebiesiech, chciała zapytać, czy pokpiwali z niego, że taki urodziwy. Miałaby się z pyszna. Reszta drogi upłynęłaby na wymianie zgryźliwych uwag. Zauważyła już, jaki potrafi być arogancki. -Z jakiej racji mieli ze mnie żartować? - zapytał ponownie. Wpatrywała się w niego, usiłując wymyślić jakiś prawdopodobny powód. - Że jesteś taki wysoki - powiedziała wreszcie. Wykończy go ta kobieta. - Jako dziecko nie byłem wysoki. Byłem mały. Jak większość dzieci. - Jak równie protekcjonalnym tonem będziesz się odzywał w sądzie, nie wygrasz żadnej sprawy. To tylko przypuszczenie - dodała, kiedy zmierzył ją złym okiem. - Jeśli nadal będziesz tak na mnie patrzyła, gotów jestem pomyśleć, że chcesz, bym cię pocałował. - Nie chcę. - To przestań się wpatrywać w moje usta. - W co się mam wpatrywać? - W wodę - burknął. - Patrz w wodę. Pewna jesteś, że nie chcesz, żebym cię pocałował? Zaczynały się z nią dziać dziwne rzeczy. Tchu jej 42 43 JULIE GARWOOD brakowało. Wiedziała, że kusi złe, ale nie mogła oderwać oczu od Travisa. Cóż mogła ją obchodzić woda? Miała nadal ochotę patrzeć na Travisa. Co się z nią dzieje? - Nie wypadałoby, żebyś mnie całował. Wkrótce będę mężatką. - Nie ma żadnego powodu, byś wychodziła za obcego człowieka, Emily. - Co ciebie może to obchodzić? Nie był przygotowany na to pytanie. - Obchodzi mnie, kiedy ktoś robi coś, co wydaje mi się głupie. - Chcesz powiedzieć, że jestem głupia? - Ty to powiedziałaś... 5 Aż do zajazdu Bilingsa żadne z nich nie odezwało się już słowem. Henry wyszedł im na spotkanie. W średnim wieku, z czaszką łysą jak polerowany kamień i jak kamień rozmowny. Powitał Emily, tak się jej przynajmniej zdawało, bo nie patrząc nawet na nią wymamrotał coś, z czego nie zrozumiała ani słowa, po czym gestem dał znak, by szła za nim. Gdy weszli do środka, wskazał na drzwi, za którymi miała spać. W głównym pomieszczeniu wokół ścian znajdowały się opuszczane łóżka na zawiasach. Po obu stronach stały długie stoły i ławy, a na samym środku pękaty piecyk. Travis zachowywał się tak, jakby był w wielkiej komitywie z Henrym. W czasie kolacji raczył go najnowszymi wieściami. Emily nie odzywała się. Siedziała obok swego towarzysza i usiłowała jeść cuchnącą zupę, ale nie mogła przełknąć choćby jednej łyżki. Gospodarzowi było to najzupełniej obojętne, skubała więc ciemny chleb, popijając kozim mlekiem, zupę zaś odstawiła. Gdy tylko skończyła, wstała od stołu. Zatrzymała się przy drzwiach i zwróciła do Travisa: 45 JULIE GARWOOD - Dojedziemy do Golden Crest jutro? Pokręcił głową. - Nie, pojutrze. Jutro przenocujemy u Johna i Millie Perkinsów. Wynajmują pokoje. Emily pożegnała mężczyzn i położyła się spać. Travis zobaczył ją dopiero następnego ranka, gdy pojawiła się w izbie z torbą w ręku, w różowej sukience i takim też swetrze. Ładnie jej było w różowym. Niech to, wyglądała coraz urodziwiej. Miał ochotę ją pocałować, ale nie uczynił tego, tylko się nachmurzył i przyrzekł sobie w duchu trzymać się od niej z dala. Nie będzie robił osobistych wycieczek i będzie obojętny na jej prowokacje. Podróż okazała się bardzo przyjemna. Emily nie wszczynała sprzeczek, toczyli zatem rozmowy natury filozoficznej. Wyznała, że uwielbia czytać i połyka wprost książki. Poradził jej by przeczytała Państwo. - To rzecz o sprawiedliwości - pospieszył wyjaśnić. - Powinna ci się spodobać. Mnie się spodobała. Mama Róża podarowała mi egzemplarz oprawny w skórę, do tego dziennik. To najcenniejsze rzeczy, jakie posiadam. - Po co ci dziennik? - Mam w nim zapisywać sprawy, w których będę występował jako obrońca. Powiedziała, że kiedy odejdę na emeryturę, chciałaby, żebym w jedną dłoń wziął Państwo, w drugą mój dziennik i żeby oba tomy się zrównoważyły. - Jak waga Temidy - szepnęła Emily pełna uznania dla mądrości matki Travisa. Zaczęła go wypytywać o Platona i przez całe popołudnie rozprawiali o prawie i sprawiedliwości. Z radością wymieniał z nią opinie i szczerze żałował, gdy dyskusja dobiegła końca. 46 CZAS RÓŻ - RÓŻOWA On zawinił. Popełnił błąd i wdał się w sprawy osobiste. - Pełno w tobie sprzeczności, Emily. Jesteś wykształcona, mądra... - Ale? - Robisz coś zwariowanego. Prawdę mówiąc, całkiem głupiego. Rozzłościła ją ta śmiałość. - Nie przypominam sobie, żebym pytała cię o zdanie. - Ale je usłyszałaś - odparował. - Dopiero co tak żarliwie rozprawiałaś o uczciwości i sprawiedliwości, tymczasem zawracasz głowę Bogu ducha winnemu człowiekowi. To nieuczciwe. Tak się sprzeczali, póki nie dojechali do domu Perkinsów. Mówił głównie Travis. Wyliczył co najmniej dwadzieścia powodów, dla których nie powinna wychodzić za 0'Toole'a, ale ostatni był jego zdaniem najbardziej przekonujący