Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
A kiedy spotykali się, spływał na nich spokój, który pozwalał im zapomnieć o przebytych mękach. Micaela nie była już dzieckiem. Była przecież córką Hiszpanki, a one dojrzewają znacznie wcześniej niż Niemki. Dojrzałą uczyniło ją też ciężkie życie na ranczo. Czuła się, jakby już miała dwadzieścia lat. Sprawiała wrażenie opanowanej i niedostępnej, ale gdy patrzyła w szare oczy Heinza Rottacha, nie było w jej sercu ani chłodu, ani niechęci. Był jej bardzo bliski. Martwiło ją, że nie potrafi mu tego okazać. Grali przed sobą komedię. Na strzelnicy czy też podczas konnych przejażdżek, w trakcie rozgrywania partii tenisa czy podczas odpoczynku nad rzeką byli zawsze radośni i zadowoleni, że są razem. Przede wszystkim byli jednak szczęśliwi. Konkurs strzelecki z nagrodami odbył się, nagrody ufundowane przez Dorrit otrzymał Hardy i Micaela. I tylko drobny incydent spowodował, że Heinz zdobył dalsze miejsce. Gdy szykował się do ostatniego strzału, osa użądliła go w rękę, a ponieważ drgnął z bólu, chybił. Dorrit przyznała mu jednak nagrodę pocieszenia, malutką osę ze złota i platyny. Była to szpilka do krawata, którą nosił często jej przybrany ojciec, Willi Lund. Wręczyła mu ją z filuternym uśmie- chem. Heinz patrzył na nią zdumiony. — O, czyżby wiedziała pani wcześniej, że użądli mnie osa? — za- pytał rozbawiony. — Oczywiście, moja żona wiedziała o tym. Ona 'wie wszystko i słyszy nawet, jak trawa rośnie — zażartował Hardy. 80 Dorrit i Micaela poprosiły, aby Heinz mówił im po imieniu. Z radością przystał na to i dodał, że teraz będzie się czuł jak członek rodziny. Heinz podszedł do lustra i wpiął spinkę w krawat. — To cacko będzie mi przypominało o tym, że przypadek posługuje się często najmniejszymi istotami, aby pokrzyżować nasze plany. Dziękuję pani, Dorrit, za ten upominek. To popołudnie było dla mnie bardzo pouczające... nie można być nigdy zbyt pewnym siebie. O ileż byłbym rozsądniejszy tego wieczora, gdy przyszedłem do Riedburga, gdybym wiedział, jak świetnie strzela panna Micaela. Wówczas Micaela popatrzyła na niego z uśmiechem. — Byłaby to wielka strata, gdyby pan to wiedział. — Dlaczego? — Ponieważ nie zaimponowałby mi pan tak bardzo swoją odwagą. Spojrzał na nią czule. — Czy rzeczywiście zaimponowałem pani? Spuściła głowę zmieszana. Gdy tak patrzył na nią, czuła, że opuszczają ją siły. Aby tego po sobie nie pokazać, próbowała wszystko obrócić w żart. — Och, zażartowałam tylko. Można chyba czasami pożarto-' wać? — Mico, nie wycofuj się — upomniała ją Dorrit, która doskonale pojęła, że Micaela próbuje w ten sposób maskować swoje uczucia. Heinz pobladł. Czuł, że Micaela go odtrąca, a to zawsze sprawiało mu ból. Młoda dziewczyna spojrzała na siostrę zawstydzona. — Jestem nieznośna, Dorrit, zbesztaj mnie porządnie. Dorrit objęła siostrę i powiedziała łagodnie: — Moja mała Mico, jesteś nieznośna. Tym razem ci jeszcze darujemy, prawda, panie Rottach? Heinz opanował się i odpowiedział z uśmiechem: — Oczywiście, panna Mica nie chciała powiedzieć nic złego, może zabrzmiało to tylko... niezbyt miło. — Czy zabrzmiało to niezbyt miło? — zapytała Mica i głęboko westchnęła. Heinz nie gniewał się jednak na nią. 81 6 Domt i jej siostra I p o b z l Minęło kilka dni. Cała czwórka umówiła się na przejażdżkę konną. Hardy chciał połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji sprawdzić, jak postępują prace na najbardziej odległych polach. Micae- la miała się spotkać z pozostałą trójką u stóp zamku. Na miejsce spotkania przyjechała nieco wcześniej. Gdy, siedząc na koniu, czekała na resztę towarzystwa, minął ją samotny jeździec, który patrzył się na nią tak natarczywie, że oblała się rumieńcem. Poznała go. Dorrit kiedyś go jej pokazała. Był to Rolf Lamprecht. To za niego Dorrit miała wyjść za mąż. Nigdy jeszcze nie byli tak blisko siebie, zatrwo- żyło ją jego przenikliwe spojrzenie. Spuściła głowę udając, że go nie widzi. Ale on ukłonił się z ironicznym uśmiechem, uchylając przy tym kapelusza, a w jego oczach pojawił się błysk pożądania. Do diabła, siostra pani von Ried jest równie piękna jak ona sama, chociaż w innym typie. I pomyślał ze złością o swojej żonie, która nieu- stannie tyje. On był równie gruby i poślubił ją tylko dlatego, że była tak samo bogata jak on. Chciał też udowodnić Dorrit, że nie będzie opłakiwał jej odejścia. Ale zawsze, gdy spotykał Dorrit i jej męża, ogarniała go wściekłość, że z ich twarzy emanowało bezgraniczne szczęście. Nienawidził teraz Dorrit tak, jak zawsze nienawidził Lienhar- da von Rieda. I największą radość sprawiłoby mu, gdyby wpędził ich oboje w biedę. Denerwowało go i to, że również siostra Dorrit była dla niego nieosiągalna. Wszystko go złościło. Nic go nie cieszyło, nie cieszył go nawet ogromny majątek zgromadzony przez łajdackie matactwa. Na szczęście Lienhard i Dorrit, dzięki spadkowi po ciotce Rosę, byli całkowicie od niego uniezależnieni. Lamprecht jechał stępa