Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Gdyby udało ci się przeżyć i powrócić nawet z minimalną ilością nowych materiałów, byłby to tryumf dla uniwersytetu. Osobiście uważam, że stan twojego umysłu pozostawia wiele do życzenia. Jako przełożony mogę wyrazić tylko mój wielki podziw. - Przekażę wyżej twój ą prośbę i polecę osobiście, żeby była szybko i pozytywnie załatwiona. Mam nadzieję, że nie będę miał przez to wyrzutów sumienia do końca życia. - Gładko przeszedł na dużo bardziej osobisty ton. - Będę się o ciebie bał, gdy zaangażujesz się w to nadzwyczajne przedsięwzięcie. - Nie zawiodę pana, podobnie jak uniwersytetu. - Jego zgoda wzbudziła w niej lekki dreszcz uniesienia. - Przyniosę uniwersytetowi taką sławę, że... - Dobrze, dobrze - przerwał jej, gdy delikatnie wygięte i pokryte płaskorzeźbami drzwi rozwarły się, by wpuścić ich do klimatyzowanego wnętrza następnego budynku. - Jeśli przeżyjesz. Rozdział 2 Nigdy jeszcze nie opuszczała planety. Nie było specjalnych powodów, dla których Wais historyk miałby opuścić swoje paciorki pamięci i skanery. Z wyjątkiem osób, które zdecydowały się na służbę w dyplomacji, Waisowie starali się przebywać blisko domu, wspierając wojnę w inny sposób. Wpływały na to względy zarówno osobiste, jak i praktyczne. Niezmiennie stwierdzali, że inne światy, bez względu na to jak bardzo rozwinięte i zaawansowane, były znacznie gorsze, jeśli chodzi o kulturę i pod każdym innym względem, od ich planet. Poza tym naukowcy nie musieli podróżować pomiędzy światami, skoro znacznie łatwiejsze, prostsze, tańsze i szybsze było przesyłanie potrzebnych informacji przez pod-przestrzeń. Gdy prom uniósł j ej orbitalną kapsułę na spotkanie z podprzestrzennym środkiem transportu, po raz pierwszy w życiu miała możliwość spojrzeć na swoją planetę i widok ten bardzo ją uszczęśliwił. Oto jej własna, naukowa wyprawa badawcza naprawdę się rozpoczęła. Pomyślała, że widok innych cywilizowanych układów musi być równie wspaniały. Wielkie, świecące kule otoczone migotliwą aureolą pełnej obłoków atmosfery, pojedyncze masywy lądu pływające w oceanach polerowanego błękitu. Ale nie Ziemia. Wśród wszystkich zamieszkałych światów Ziemia była inna. Siedziba Ludzkości. Niezwykle perwersyjna geologia. Ziemia - przyczyna jej wyjątkowo wszetecznego, ale wysoce użytecznego, przemądrzałego zachowania, żeby już nie wspomnieć ojej karierze. - Cóż to musi być za wspaniałe i szokujące miejsce - dumała. - Może któregoś dnia tam również się uda? 24 Stwierdziła, że zaczyna się trząść i natychmiast rozpoczęła jedno z licznych umysłowych i oddechowych ćwiczeń, które opracowała. Drgawki przeszły. Pobyt na Ziemi, tym zwykle straszono niegrzeczne dzieci, to było coś, co niewielu Waisów odważyłoby się z własnej woli ścierpieć. Z tego, co wiedziała, ani jeden Wais nigdy nie odwiedził tej odległej planety tajemnic i horrorów, ani żadnego innego, zasiedlonego przez Ziemian świata. Takie bliskie kontakty lepiej było zostawić bardziej odpornym Massudom, czy nawet S'vanom. Na Pkooufa musiała się przesiąść do mniejszego pojazdu, znacznie mniej luksusowego i wyposażonego zaledwie w niezbędne urządzenia. Na pokładzie była tylko garstka Waisów, którzy w czasie podróży trzymali się razem. Obawiając się niezrozumienia, jeśli nie zupełnej izolacji, w czasie kontaktów z nimi, zachowywała w tajemnicy cel swojej podróży. Po przystankach na dwóch kolejnych światach i na Woura IV znów musiała się przesiąść, tym razem na statek zapełniony Stanami i Hivistahmami. Na pokładzie była również grupa massudzkich żołnierzy i u nich po raz pierwszy zobaczyła z bliska broń, co prawda tylko zwykłą, krótką. Ziemian spotkała dopiero gdy znalazła się w uzbrojonym, wojskowym promie, który jak kamień opadał w kierunku spornej powierzchni Tiofy. Jak wiele rozwiniętych planet Celu, ta też była nierównomiernie zasiedlona przez prowadzących farmy T'returiów, chronionych, w tym przypadku, głównie przez wojujących Mazveków. Jak zwykle, siły Gromady najpierw zdobyły przyczółek, po czym krok po kroku spychały obrońców w stronę ich planetarnych twierdz wiedząc, że prędzej czy później i tak się poddadzą. Ale obrona Tiofy była niezwykle silna. Szturm Gromady nie tylko został powstrzymany, ale w niektórych miejscach nawet odparty kontratakiem. Dowództwo mogło być zmuszone do zaniechania całej akcji i wycofania wszystkich sił. Zdecydowano, że nim to nastąpi, do walki skieruje się dużo większy niż zwykle kontyngent wojowników z Ziemi. Po wprowadzeniu do boju tych posiłków przebieg bitwy zaczął się zmieniać, ale przyszłość Tiofy ciągle jeszcze była bardzo niepewna. Zmienność sytuacji bardzo odpowiadała Lalelelang. W trakcie lotu prom nie został zaatakowany, gdyż wróg, zamiast marnować na to siły i środki, skoncentrował się na zaopatrzeniu swoich żołnierzy na powierzchni. Własne oddziały podzieliły to stano- 25 wisko, za co Lalelelang była wdzięczna