Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Skarbiec był pusty, zbiory często się nie udawały i ludność głodowała. Ludzie doprowadzeni głodem do rozpaczy buntowali się. Wszędzie tworzyły się potajemnie bandy rebeliantów spiskujących przeciwko Tronowi Smoka. Byli to Chińczycy głoszący, że nadszedł czas na wypędzenie cesarzy mandżurskich, którzy władali nimi od dwustu lat. Wyrzucić Mandżurów! Odrestaurować starą chińską dynastię Ming! Buntownicy już się połączyli w hordę pod dowództwem długowłosego szaleńca, Hunga, który nazwał się Chińskim Chrystusem, jakby nie dość było chrześcijan obcokrajowców, którzy w imieniu tego samego Chrystusa wzywali młodych w szkołach i świątyniach, by porzucili swych rodzimych bogów! Cóż więc pozostawało prócz utrzymywania w trudzie resztek cesarstwa, zanim nie narodzi Się prawdziwy dziedzic, silny syn silnej matki. – Sam będę uczył faworytę – powiedział – ale każ jej staremu nauczycielowi, aby był przy niej, kiedy tam będę. Następnego dnia, kiedy Jehonala udała się jak zwykle do cesarskiej biblioteki, ujrzała tam wysokiego, młodego mężczyznę, silnego i przystojnego, który stał obok jej nauczyciela. Był z nim An Teh-hai, który go przedstawił, wyjaśniając powód jego przybycia. Jehonala przysłoniła twarz rękawem i skłoniła się. Książę Kung stał bokiem z odwróconą twarzą. – Usiądź, starszy bracie – powiedziała swym miłym głosem Jehonala i usiadła sama na zwykłym miejscu, podczas kiedy stary nauczyciel zajął miejsce na końcu stołu. Naczelny eunuch stanął za księciem, a cztery damy ustawiły się za Jehonalą. W ten oto sposób książę Kung zaczął uczyć cesarską konkubinę. Nie patrząc na nią, odwracając swą głowę, rozpoczął lekcje, które kontynuował co siódmy dzień przez wiele miesięcy. Opowiadał jej o stanie państwa, wyjaśniał, jak to słabość tronu zachęca poddanych do buntu, a wrogów z północnych równin i zza wschodnich mórz do najazdów. Mówił, że trzysta lat temu najeźdźcami tymi byli Portugalczycy w poszukiwaniu korzennych przypraw. Bogactwa, które zdobyli plądrując niecnie kraj, skusiły innych Europejczyków. Za Portugalczykami przybyli więc hiszpańscy konkwistadorzy, Duńczycy na swych statkach, a następnie Anglicy, którzy wywołali wojnę, broniąc handlu opium; potem byli Francuzi i Niemcy. Oczy Jehonali stawały się coraz większe i coraz ciemniejsze. Twarz jej na przemian bladła i czerwieniała; ręce na kolanach zaciskały się w pięści. – A myśmy nie zrobili nic? – wykrzyknęła. – Cóż mogliśmy zrobić? – odparł książę Kung. – Nie jesteśmy ludem żeglarzy jak Anglicy. Ich niewielkie, jałowe i skąpe ziemie otoczone są morzem, głodowaliby, gdyby na morzach nie szukali strawy. – Niemniej, naprawdę sądzę... Jehonala zaczęła mówić, lecz książę Kung uniósł rękę. – Poczekaj – jest jeszcze więcej do powiedzenia. Opowiedział jej, jak Anglicy wytrwale toczą swoje wojny, zawsze zwycięskie. – Dlaczego? – domagała się wyjaśnienia. – Część swego bogactwa przeznaczają na sprzęt wojenny – odpowiedział książę Kung. I opowiedział jej o jeszcze jednym wrogu, który tym razem nadszedł z północy. – Rosjan znaliśmy od dawna – wyjaśnił jej. – Najłaskawszy, wielki Kubilaj Chan, który władał tu pięćset lat temu, z Rosjan tworzył swą straż przyboczną, podobnie czynili inni cesarze z jego dynastii. Dwieście lat później Rosjanin Jermak, rozbójnik i awanturnik, na którego głowę nałożona była cena, poprowadził swą dziką bandę przez góry Uralu w poszukiwaniu futer dla tych, którzy go najęli. Podbił północne plemiona żyjące w dolinie wielkiej rzeki Ob i zajął ich miasto o nazwie Sybir, a zajął je w imieniu władcy Rosji, który nazywa się carem; od tego czasu cały ten obszar nazywa się Syberią. W nagrodę za ten podbój wybaczono mu jego grzechy, a jego lud zwie go wielkim aż do dnia dzisiejszego. – Usłyszałam już dosyć – powiedziała gwałtownie. – Ale jeszcze niedostatecznie wiele, o Czcigodna – powiedział dwornie książę Kung. – Anglicy nie okazują nam szacunku. W czasach Czia Cz’inga, syna potężnego Cz’ien Lunga, Brytyjczycy przysłali posła o imieniu Amherst. Człowiek ten, wezwany jak zwykle o świcie do sali audiencyjnej, odmówił przyjścia, mówiąc, że nie nadeszły jeszcze jego oficjalne szaty i że jest chory. Panujący wówczas Syn Niebios wysłał swych własnych lekarzy, aby zbadali cudzoziemca. Powrócili mówiąc, że Amherst udawał chorobę. Syn Niebios rozgniewał się i rozkazał, by Anglik odjechał do domu. Biali ludzie są nieustępliwi, o Uwielbiana. Nie ugną karku ani nie klękną przed Synem Niebios. Mówią nam, że nie klękają przed nikim, z wyjątkiem bogów i... kobiet. – Kobiet? – powtórzyła Jehonala. W wyobraźni ujrzała białych mężczyzn klękających przed kobietami, uniosła więc rękę, by ukryć śmiech pod rękawem. Ale mimo to jej młodzieńczy śmiech zabrzmiał zza tej zasłony i książę Kung spojrzał w bok, a podchwyciwszy figlarny wyraz jej oczu, sam zaśmiał się bezgłośnie. Wtedy ośmielony zaśmiał się naczelny eunuch, a następnie zaśmiały się damy dworu, ukrywając swe twarze za uniesionymi jedwabnymi rękawami. – Czy biali mężczyźni nadal nie klękają przed Synem Niebios? – spytała Jehonala, kiedy śmiech już wybrzmiał. – Nadal nie klękają – odpowiedział książę Kung. Przez chwilę Jehonala nic nie mówiła. Kiedy będzie rządził mój syn, myślała, uklękną przed nim. Jeśli nie klękną i nie dotkną głowami podłogi, każę ich ściąć. – I co teraz? – spytała. – Wciąż jesteśmy bezradni? – Musimy stawiać opór – powiedział książę Kung – ale nie podczas bitew, z bronią w ręku, bo nie mamy ku temu środków. Musimy stawiać opór, stwarzając utrudnienia i zwlekając. Musimy odmawiać spełniania żądań obcokrajowców