Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

.. i otrzymacie łaskę. Ufam w to, pewien jestem... Lecz myślicież, iż koniec na tym? Andruszka odezwał się, że na wszystko, co ich mogło spotkać i wszelką karę byli gotowi. Za każde przestępstwo zapłacić potrzeba pokutą jakąś, odezwał się opat, a kto jej nie odbędzie, to mu zaległa na sumieniu zacięży. Dlatego wyznaczyłem ja was do niebezpiecznego przedsięwzięcia, którym króla łaskę w zupełności odzyskać będziecie mogli... Musicie się udać w podróż długą i grożącą utratą swobody a nawet życia... a jeżeli choć jednemu z was uda się to pozyskać, za czym oba wysłani będziecie drogami różnymi, zjednacie serce królewskie, zatrzecie pamięć lekkomyślności i przewinienia... Gotowiśmy na wszystko! powtórzył Jurga, gotowi! Wielka była radość i pośpiech w przygotowaniach do stawienia się przed królową. Zaledwo zmierzchać zaczęło, już u drzwi oczekiwali na znak, który im opat miał dać. Osłonięci opończami długimi, czapki ponasuwawszy na oczy szli za nim. Chociaż ludu było dosyć wszędzie i podwórce się roiły, wśród tłumu obcych przesunęli się jakoś nie postrzeżeni i nie poznani. Jeden Harno, który w dworcu stojąc pod ścianą szpiegował, co się gdzie działo, spostrzegł opata i za nim idących dwu zakrytych twarzy ludzi i z ciekawością zabiegł im drogę. Acz Jaksowie potrafili go uniknąć oko w oko, Harno poznał ich. Był pewien, że nie kto inny, tylko Jaksowie mu się zjawili. Opanowany myślą o widmie brata, wziął ich też niemal za cienie umarłych i przerażony popędził do księdza pisarza. Wpadł do izdebki jego z takim pędem, blady, przelękły, iż ksiądz Petrek zerwał się do niego sądząc, że na dworze coś nadzwyczajnego stać się musiało. Zapytany wodził jakby obłąkanymi oczyma, nie mogąc przyjść długo do słowa. Harno! Co się stało? ... W imię Ojca i Syna i Ducha świętego! żegnając go zawołał ksiądz Petrek. Mów, co ci jest? Upiory! Widziałem upiory! Na oczy moje... Zmarli mi się ukazują ciągle... Boś grzesznik niepoprawny! ofuknął go ksiądz Petrek. Jak, gdzie widziałeś te upiory? Mów... Przed chwilą, ojcze mój, w dziedzińcu... ukazali mi się dwaj ścięci Jaksowie... Szli z zakrytymi twarzami, ale im oczy błyskały straszliwie. Przysiąc mogę, że ich widma mi się ukazały... Gdzie? Na którym podwórcu? ... zapytał chłodno ksiądz Petrek. Na tym, który do mieszkania królowej prowadzi! mówił przestraszony Harno. Zdawali się iść w ślad za opatem. Ksiądz pisarz nie odpowiedział mu nic i odprawił go ruchem ręki. Idź, rzekł - pomódl się, pość, to ci się duchy zmarłe ukazywać nie będą, grzeszny jesteś... Harno chciał coś jeszcze mówić, lecz Petrek pilno, niecierpliwie na drzwi wskazywał powtarzając: Idź... idź... I Harno ucałowawszy jego rękę zmuszony był wyjść natychmiast. Ksiądz Petrek przenikliwy wiedział już, domyślał się, co się święciło. Odgadł, że sprowadzono Jaksów, że ich królowej przedstawić miano, aby wyprosiła łaskę pańską. A! zawołał, szanowny opat rad by się obejść beze mnie! ... Zobaczymy, czy się to uda... Natychmiast biegnę do markgrafównej, niech ona uprzedzi ten spisek i królowi powie wszystko, a gniew jego rozżarzy... I ksiądz pisarz pośpiesznym krokiem gonił już do komnat pięknej Ody. Nie postrzeżony wcisnął się do niej, nie widziany wyśliznął, dopiero w drugim końcu dziedzińca za suknię go Zyg pochwycił szepcząc szydersko. Wyście dla markgrafównej za starzy... co się próżno koło niej bawicie... tam młodszych potrzeba... I pogroził mu na nosie, a pisarz oburzywszy się na pozór i ofuknąwszy, suknię mu wyrwał gwałtownie z rąk i uszedł. Wieczorem król dziewczętom dworskim pląsać kazał. Sieciechówna rada nierada korowodowi przewodziła. Oda wyglądała chwili, by się do Bolesława przybliżyć, i stanęła za jego siedzeniem. Gdy piosnka dziewcząt dozwalała jej nie podsłuchiwanej mówić, przysunęła się do ucha pańskiego. Miłościwy królu, rzekła, już byście wy czy Bezprymowi, czy Mieszkowi powinni oddać królestwo wasze, wyście zesłabli i postarzeli... Król się odwrócił. Tak myślisz? rzekł szydersko. A cóż? roześmiała się Oda. Ludzie sobie z was żarty stroją, kto chce, oszukuje... Słowo wasze nie waży, z gniewu się waszego śmieją. Oczy króla zapałały ogniem. Dziewko! zawołał, urodziwą ty jesteś, ale ci do kądzieli Iść i do... pląsów, nie tam, gdzie królewskie sprawy. Tak, tak... nie zważając na daną odprawę poczęła Oda tak, miłościwy panie... ja do kądzieli, a wy do klasztoru chyba... Co wy tu znaczycie? Chcieliście ukarać Jaksów? Uszli z życiem, bo królowa się litowała ich młodości..