Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Tak, Hagen jest zdania, że sytuacja utrzyma się przez trzy dni. Rozmawiają jak spiskowcy. Król mówi: — Mówił pan, że mógłbym spotkać się potajemnie na granicy z prezydentem Agrawji. Czy toby się dało przeprowadzić? Hagen odpowiada, że wszystko jest gotowe. Sprowadzi się samochód w uliczkę przed pałacem i Król pojedzie nocą na Granicę. Która godzina? Spoglądają na zegarki. Hagen naciska dzwonek. Wchodzi młody kapitan gwardji, zamykając za sobą drzwi. Poufna narada. Kapitan wychodzi małemi, bocznemi, mało widocznemi drzwiami. Hagen rzuca jeszcze parę słów i wychodzi głównemi, środkowemi drzwiami. Król stoi koło stołu, milcząc. Ma przed sobą pół godziny czekania. Idzie do swego królewskiego krzesła i siada, pogrążony w zadumie. Spogląda dwa razy na zegarek na ręku, poczem nieruchomieje ze skrzyżowanemi na piersiach rękami. ROZDZIAŁ PIĄTY (CZĘŚĆ CZWARTA FILMU.) WIZJA WOJNY WSPÓŁCZESNE 1 WOJNA! WOJNA! Paweł siedzi, głęboko zamyślony. Owiewa go chmura cienia. Obraz jego myśli: siedzi na swoim tronie wśród wielkich ciemności. Naokoło zaczynają fruwać gazety niby puch z ostów, które opadają na ziemię, skta dają się i zwijają. Niektóre podfruwają do samego ekranu tak, że je można czytać. (Reżyser powinien przestudiować ruchy skatów w akwarjum). Widzowie czytają: Synowie Klawerji. Wojna! Wojna! Patrjota klaweryjski. Wojna! Wojna! Wyrazy Wojna! Wojna! odrywają się od szpalt i fruwają samodzielnie. Istna śnieżyca. Z białego zamętu wyłaniają się przelatujące szybko aeroplany. Za Królem ukazuje się łuna, podobna do łuny pożaru — koloru ciemnej, miedzianej czerwieni. Następne sceny tej części mają być oświetlone dla spotęgowania efektu błyskami czerwonemi, złotemi, zielono– białemi, księżycowo–błękitnemi, zielonemi i zimno–liljowemi. Po obu stronach Króla ukazują się dwie postacie — Micinki w mundurze, podobnego w ogólnym charakterze do Japończyka i jednocześnie do płaza, i Monzy, Złego Człowieka. Porywają Króla pod ręce i podnoszą, wskazując przed siebie obnażonemi szablami. W głębi zjawiają się inne (niewyraźne) postacie, pchające go naprzód. Nad całą grupą wyłania się sylwetka czarnego lamparta. Na pierwszy plan wysuwa się księżniczka Helena. Widoczny motyw lanc i chorągwi. Księżniczka ucharakteryzowana jak Joanna d’Arc z poprzedniej sceny, jest wspaniała i pełna gustu. Wydrwiwa tchórzostwo Pawła. Dobywa wielkiego miecza i, trzymając go z’a ostrze, wpycha mu do ręki. On protestuje, ona jest nieubłagana. Król bierze miecz. Momentalnie ogólne naleganie ustaje, i wybucha radosna wrzawa. Król wymachuje mieczem. Księżniczka staje u jego boku, trochę poniżej. Tłum posuwa się naprzód, tworząc klin z Królem na czele, wśród zawieruchy chmur. Naokoło tłoczą się zastępy ludu i żołnierzy. Wojskowa muzyka marszowa wznosi się do groźnego crescendo. Zawrotny pęd chmur. Pawia i wszystkich innych unosi strumień dymu i oparów. 2 WOJNA. W muzykę wplatają się elementy wokalne, krzyki, wiwaty i Narodowy Hymn Klaweryjski. Tłum z Pawiem na przedzie wali prosto na widzów, rosnąc, mętniejąc i znikając. Otaczające morze ludu staje się coraz wyrazistsze i ustępuje miejsca scenie na placu przed katedrą w Klawopolis. Ogólne wrzenie, krzyki i przepychanie się. Nad głowami powiewają niezliczone małe flagi z lampartami. Przez plac maszeruje kolumna wojska w rynsztunku bojowym. Ekran ukazuje szczegóły obrazu — oszalałe ze wzburzenia kobiety, płaczące staruszki, starego człowieka, stratowanego w ucieczce przed ciężkim wozem. Obraz zcśrcdkowuje się na żołnierzach, poczem obejmuje grupę, stojącą na stopniach katedry, i na chwilę nieruchomieje. Grupa: starszy duchowny w stroju liturgicznym, w postawie udzielającego błogosławieństwa. Przed nim płot bagnetów, po bokach dwaj akolici. Wyżej na stopniach triumfujący Monza i krępy Micinka. Obecny przedstawiciel Brytanji. Poza udanego spokoju. Przesuwa ciągle ręką po ustach i wąsach. Obok niego przedstawiciel Ameryki. Poza obojętności. Przypadkowo oczy ich spotykają się. Już od wielu tygodni trzymają się z daleka od siebie z powodów dyplomatycznych. Brytyjczyk potrząsa głową, jakby chciał powiedzieć. „No, no!” Amerykanin wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć: „Można się było spodziewać!” Scena: maszerująca kolumna. Powiększona grupa żołnierzy — podnieconych i rozkrzyczanych. Jeden ogląda się na dziewczynę. — Powiększona grupa: żołnierz i dziewczyna. Ta sama grupa żołnierzy w towarowym wagonie na małej górskiej stacyjce. Świt. Budzą się po długiej nocy, znużeni, złamani. Pociąg zatrzymuje się z nagłym wstrząsem. Żołnierze wysiadają. Muzyka zagłusza warkot samolotów. Wszyscy wybiegają, patrząc na niebo. Kilku trzyma w pogotowiu karabiny. Jeden strzela. Nadbiega oficer i woła: „Kryć się! Kryć się!” Za późno! Przelotny obraz zniżającej się eskadry powietrznej, i mała grupa ginie, skoszona ogniem karabinów maszynowych z aeroplanów. Wszyscy przewracają się i krzyczą. Twarz jednego z żołnierzy znika, ale on sam jeszcze przez chwilę biegnie. Młodzieniaszek, który oglądał się na dziewczynę — trafiony — stacza się w rów. Twarz jego ginie z oczu widzów, nogi stają się sztywne. Scena: dziewczyna w pokoiku na poddaszu. Świt. Budzi się i siada, przerażona. Miała zły sen. Przesuwa ręką po włosach i zwraca się o pociechę do krzyża koło łóżka. Nagły alarm. Przerywa modlitwę i biegnie do okna. Donośny trzask i huk. Wygląda oknem, które w jednej chwili staje się czerwone od luny ognia. Cofa się pośpiesznie w głąb pokoju. Scena powraca do pociągów, wyładowujących wojska. „Walka powietrzna samolotów agrawijskich i klaweryjskich. Jeden spada, wybuchając na ziemi fontanną ognia. Wojska rozwijają się, aby odeprzeć atak tanków. Szereg z pięciu tanków, większych i brzydszych niż współczesne. Oficerowie rozkazują żołnierzom gestami cofnąć się i ukryć. Grupa specjalistów w zbrojach, podobnych do ubioru nurków, posuwa się ciężko naprzód pod osłoną nasypu, wiodąc z sobą niezgrabną, brzydką maszynę, powstałą z połączenia haubicy, wozu do wywożenia śmieci i samochodu do polewania ulic i zaopatrzoną w rodzaj węża gumowego. Na tle nieba zarysowuje się olbrzymi tank, przeciwko któremu skierowuje się gumowy wąż. Przez parę następnych chwil ekran ściemnia się dla następnego efektu. Z węża wytryskuje fontanna płynu, który zamienia się w oślepiający biały płomień. Tank topnieje w oczach, zapada i staje w liljowych płomieniach. Gwałtowny wybuch. Obraz cofa się w głąb, ukazując eksplodujące po kolei tanki. Chmura purpurowego dymu, który, rozwiewając się, przybiera barwę zielonawo–żółtą. Z dymu wybiegają ludzie, duszą się, padają na ziemię, wiją się, skręcają we dwoje i konają