X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Teraz kolej na nast�pnych, kt�rzy zaczynaj� swoj� wspinaczk�. W ciemnych drzwiach domostw miasta matki z zakrytymi twarzami pchaj� swoich ukochanych syn�w, by do��czyli do pochodu, id�, zosta� m�czennikiem, zr�b to, co powinno si� zrobi�, umrzyj. - Widzisz, jak mnie kochaj� - m�wi g�os bez cia�a. - �adna tyrania na �wiecie nie oprze si� pot�dze tej wolno id�cej mi�o�ci. - To nie jest mi�o�� - odpowiada, p�acz�c. Gibril. - To nienawi��. Cesarzowa pchn�a ich w twoje obj�cia, - Wyja�nienie to brzmi nieprzekonywaj�co, powierzchownie. - Oni mnie kochaj� - m�wi g�os Imama - poniewa� ja jestem wod�. Ja jestem p�odno�ci�, a ona jest rozk�adem. Kochaj� mnie za ten m�j zwyczaj rozbijania zegar�w. Istoty ludzkie, kt�re odwracaj� si� od Boga, trac� mi�o�� i pewno��, a tak�e poczucie Jego nieograniczonego czasu, kt�ry zawiera w sobie przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o��, nie ko�cz�cy si� czas, kt�ry nie odczuwa �adnej potrzeby ruchu. T�sknimy za czym� wiecznym, a ja jestem wieczno�ci�. Ona jest niczym: tik-lub-tak. Patrzy codziennie w swoje lustro i jest przera�ona poj�ciem wieku, przemijania czasu. Tak wi�c jest wi�niem swojej w�asnej natury, ona, r�wnie�, jest w okowach Czasu. Po rewolucji nie b�dzie �adnych zegar�w; zmia�d�ymy je. S�owo zegar zostanie wymazane z naszych s�ownik�w. Po rewolucji nie b�dzie �adnych urodzin. My wszyscy urodzimy si� na nowo. Wszyscy w oczach Wszechmog�cego Boga b�dziemy w tym samym, nie zmieniaj�cym si� wieku. Przestaje m�wi�, teraz, poniewa� poni�ej nadchodzi wielka chwila: ludzie doszli do karabin�w, kt�re z kolei zostaj� uciszone, gdy nie ko�cz�cy si� w�� ludzki, gigantyczny pyton powsta�y z mas, chwyta cz�onk�w gwardii w p�, dusi ich i ucisza �miertelne gdakanie broni. Imam wzdycha ci�ko. - Zrobione. �wiat�a pa�acu gasn�, kiedy ludzie zaczynaj� i�� w tamt� stron�, tym samym miarowym krokiem co poprzednio. Wtem, gdzie� z czelu�ci pogr��onego w ciemno�ciach pa�acu, podnosi si� szkaradny d�wi�k, pocz�tkowo jako wysoki, cienki, przenikliwy j�k, kt�ry nast�pnie obni�a ton i przechodzi w wycie, zawodzenie na tyle g�o�ne, by swoj� w�ciek�o�ci� zape�ni� ka�d� kryj�wk� w mie�cie. Nast�pnie z�ocista kopu�a pa�acu otwiera si�, p�kaj�c zupe�nie jak skorupka jajka, i wylatuje z niej, po�yskuj�c swoj� czerni�, mityczna zjawa o olbrzymich czarnych skrzyd�ach, jej w�osy powiewaj� lu�no na wietrze, tak d�ugie i czarne, jak d�ugie i bia�e s� w�osy Imama: Al-lat, pojmuje Gibril, eksploduj�ca ze skorupy Aiszy. - Zabij j� - rozkazuje Imam. Gibril stawia go na g��wnym balkonie pa�acu. Ramiona Imania wyci�gni�te, aby obj�� rado�� ludzi, kt�ra g�uszy nawet wycie bogini i unosi si� pod niebiosa jak pie��. I wtedy co� pcha go do g�ry, nie ma wyboru, jest marionetk� wyruszaj�c� na wojn�; a ona, widz�c, �e si� zbli�a, odwraca si�, gotuje do skoku w powietrzu i j�cz�c przera�liwie, spada na niego z ca�ej si�y. Gibril jest �wiadom, �e Imam, prowadz�c wojn�, jak zwykle r�koma swoich zast�pc�w, po�wi�ci go r�wnie ch�tnie, jak po�wi�ci� to wzg�rze cia� przy bramie pa�acowej, rozumie, �e jest kamikadze w s�u�bie sprawy, sprawy duchownego. Jestem s�aby, my�li, nie jestem dla niej godnym przeciwnikiem, ale i ona zosta�a powa�nie os�abiona przez pora�k�, kt�r� ponios�a. Si�a Imama porusza Gibrila, wk�ada mu pioruny w d�onie i rozpoczyna si� bitwa; ciska �wietlistymi w��czniami w jej stopy, a ona zatapia komety w jego podbrzuszu, zabijemy si� nawzajem, my�li, umrzemy i w przestrzeni kosmicznej pojawi� si� dwie nowe konstelacje: Al-lat i Gibril. Podobni do wyczerpanych wojownik�w na zas�anym trupami polu, s�aniaj� si� na nogach i rozdaj� ciosy dooko�a. Oboje szybko trac� si�y. Ona pada. Run�a w d�, Al-lat kr�lowa nocy; uderza g�ow� w ziemi�, rozbijaj�c j� na kawa�ki; i oto le�y, bezg�owy czarny anio�, z wyszarpanymi skrzyd�ami, obok furtki w bramie prowadz�cej do pa�acowych ogrod�w, �a�o�nie zmia�d�ony stos. - A Gibril, z odraz� odwracaj�c od niej oczy, widzi, jak Imam staje si� monstrualnie wielki, le��c na pa�acowym podw�rcu tu� przy bramie, ma szeroko otwarte usta; kiedy ludzie maszeruj� przez bramy, po�yka ich w ca�o�ci. Cia�o Al-lat kurczy si� na trawie, zostaje po nim tylko ciemna plama; i w tym momencie wszystkie zegary w sto�ecznym mie�cie Desz zaczynaj� dzwoni�, i wybiwszy dwunast�, dzwoni� dalej bez ko�ca, dwadzie�cia cztery, tysi�c jeden i dalej, og�aszaj�c koniec Czasu, godzin�, kt�rej nie da si� okre�li�, godzin� powrotu wygna�ca, zwyci�stwa wody nad winem, pocz�tek Nieczasu Imama. * * * Kiedy nocna opowie�� zmienia si�, kiedy, bez ostrze�enia, bieg wydarze� w D�ahilijji i Jasrib musi ust�pi� miejsca walce Imama i Cesarzowej, Gibril przez kr�tk� chwil� ma nadziej�, �e jego kl�twa ju� min�a, �e jego marzenia senne powr�ci�y ju� do zupe�nej ekscentryczno�ci normalnego �ycia; ale w�wczas, wraz z now� opowie�ci�, wpada w stary schemat, podejmuj�c w�tek dok�adnie tam, gdzie zosta� on przerwany, i ponownie pojawia si� obraz jego w�asnej osoby, przemienia si� w zst�pienie archanio�a, po raz kolejny, wi�c jego nadzieja umiera - on sam znowu poddaje si� nieub�aganemu. Sytuacja dosz�a do tego punktu, gdzie niekt�re z jego nocnych sag wydaj� si� by� bardziej zno�ne ni� inne i po apokalipsie Imania czuje si� niemal zadowolony, �e oto zn�w rozpoczyna si� kolejne opowiadanie, rozszerzaj�c tym samym jego wewn�trzny repertuar, poniewa� w ten spos�b przynajmniej ono sugeruje, �e b�stwo, kt�re on, Gibril, bezskutecznie pr�bowa� zabi�, mo�e r�wnie dobrze by� bogiem mi�o�ci, jak i zemsty, pot�gi, obowi�zk�w, regu� i nienawi�ci; jest to r�wnie� opowie�� nostalgiczna o utraconej ojczy�nie; sprawiaj�ca wra�enie powrotu do przesz�o�ci... c� to za opowiadanie? W�a�nie si� zaczyna