Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Mimo słabszego wzroku siła mojej pasji jednak nie osłabła, w miarę możliwości starałem się cały czas "tworzyć dzieła". Po kilku latach wytrwałej pracy i uzyskaniu pewnej sprawności w tym, co robię, postanowiłem rozpocząć kolejny etap. Spróbowałem zorganizować pierwszą indywidualną wystawę w rodzinnym mieście (Jaworznie), a następnie w Katowicach i tak, co jakiś czas, staram się pokazywać swoją twórczość innym. I muszę przyznać, że zetknięcie się bezpośrednio z osobami, które wyrażają swój stosunek do moich prac, dało mi kolejny zastrzyk energii. Uświadomiło mi sens takiego działania. Szczególnie duże wrażenie sprawia reakcja odbiorców ze środowiska słabo widzących i niewidomych. Oni, znając mnie, odnajdywali w tych pracach cząstkę mnie samego, cechy mego charakteru. Dużo by można pisać o wrażeniach z wernisaży, kolejnych wystaw. Zdecydowanie ważne są takie aspekty pokazów, jak potwierdzenie wartości zawartych w pracach, w osobie twórcy, a zarazem uzyskanie energii do dalszego tworzenia. W czasie wystaw istnieje bezpośredni kontakt twórca-odbiorca, następuje zderzenie dwóch punktów widzenia. Pewne problemy, nie zauważane przez osobę tworzącą, stają się uchwytne dzięki uwagom ludzi oglądających prezentowane prace. Inną zupełnie sprawą, o wiele trudniejszą, jest zaakceptowanie twórców niepełnosprawnych przez społeczeństwo i docenienie ich wysiłku. Niejednokrotnie osoby niepełnosprawne reprezentują wysoki poziom artystyczny, a sposób widzenia świata również bywa u nich głębszy, bo spotęgowany niepełnosprawnością oraz przeżyciami z nią związanymi. Organizowanie wystaw prac, zarówno indywidualnych, jak i grupowych, ma zatem, według mnie, wielkie znaczenie; stanowi pewną formę resocjalizacji, czyli ogniwo łączące oddzielone sztucznie grupy społeczne. Ma również znaczenie drugie, równie ważne - pozwala na pokazanie twórczości ludzi o większej wrażliwości estetycznej. Dla mnie, jak już zaznaczyłem, każda wystawa jest podsumowaniem pewnego (krótszego albo dłuższego) okresu. A jednocześnie motywuje i nadaje sens mojej twórczości. Ewidentnym dowodem na ciągłą pracę nad sobą było zdecydowanie się, w momencie ustabilizowania wzroku, na podjęcie zaocznych studiów plastycznych o kierunku wychowanie plastyczne. Ponownie, po dość długim okresie samokształcenia, zostałem poddany kontroli ze strony wykładowców na wyższej uczelni. Jest to krok, który pozwolił mi na poczynienie dużych postępów, pogłębienie poczucia przeżycia estetycznego i powiększył zakres mojej technicznej wiedzy, przydatnej w realizacji zamierzeń artystycznych. Udział w zajęciach, niejednokrotnie bardzo ostra korekta, uczestnictwo w plenerach uczelnianych zmusza do bardzo wytężonej i konkretnej, a zarazem efektywnej pracy. Przed moją wyobraźnią odkryły się kolejne, nie znane do tej pory obszary świadomości artystycznej. Muszę dodać, że w tym okresie o wiele więcej czasu i wysiłku poświęcam realizacji zadanych tematów, a i wymagania stały się bardziej wygórowane, by nie użyć tu słowa profesjonalne. Lata studiów stanowią dla mnie dopełnienie czaru działania twórczego. Stopniowo staję się dojrzalszy i bardziej świadomy procesów zachodzących w mojej twórczości. Mój sposób widzenia, odbierania dzieła sztuki diametralnie uległ zmianie. Został nasycony i zgłębiony do warstw poczucia artystyczno-estetycznego, wypełnionego wrażeniem, wiedzą i doświadczeniem. Obok studiów, nadal podstawą pozostaje indywidualne, nieskażone akademizmem spojrzenie, tworzenie rysunków, grafik, obrazów oraz pokazywanie ich co jakiś czas na wystawach, częsta konfrontacja. Równolegle z plenerami ze studiów, staram się, dla poszerzenia oraz urozmaicenia środowiska plastycznego, uczestniczyć w warsztatach czy plenerach osób niepełnosprawnych. Kontakt z tym środowiskiem (zaliczam się do niepełnosprawnych) daje mi możliwość ucieczki od akademickich nawyków moich kolegów ze studiów (w niektórych przypadkach już trochę zbyt wyrafinowanych i bez wyrazu). Chciałbym napomknąć tutaj o fakcie mojego uczestnictwa w festiwalach twórczości osób niepełnosprawnych (Wrocław 1987, Katowice - BWA 1990, Katowice 1993). Były to festiwale o zasięgu krajowym, a festiwal w Krakowie (1994) miał rangę ogólnoeuropejską. Dochodziło tam do spotkań ludzi tworzących od wielu lat, ludzi, którzy w swoich pracach potrafili ukazać, co dla nich jest najistotniejsze, co stanowi w wielu wypadkach sens ich aktywnego bytowania, co sprawia, że przestają być osobami anonimowymi i zajmują należne im miejsce w naszej rzeczywistości. Znalazły się tam przede wszystkim osoby o niezakłamanej osobowości twórczej, chociaż nie brakowało pozorantów, których wszędzie, a zwłaszcza na tego typu imprezach jest wielu