Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Verity ze zdumieniem przyglądała się, jak Jonas pada z łomotem na krawędź i osuwa się na podłogę. Nigdy przedtem nie widziała, żeby stracił równowagę. Nagle zniknęła ta niezwykła gracja tak właściwa jego ruchom. Głośny huk towarzyszył opadnięciu Jonasa na plecy. Ko stki zaplątały mu się w opuszczone do połowy spodnie. Siedział na podłodze i patrzył na nią oczami pełnymi zdu mienia. - Czy zechcesz powtórzyć pytanie? - zapytał ochryple. Coś mocno zacisnęło się w żołądku Verity. - Usłyszałeś je za pierwszym razem. Co myślisz o zosta niu ojcem? - Rozumiem - odparł ostrożnie Jonas, zrzucając buty i spodnie i powoli wstając na równe nogi - że to nie jest pytanie teoretyczne? Verity objęła się ramionami i potrząsnęła głową. - Obawiam się, że nie. Jestem w ciąży. - Od jak dawna wiesz? - Odłożył spodnie na bok i pod szedł do niej. Nie dało się nic odczytać z jego spojrzenia. Verity odwróciła wzrok na podłogę. - Widzę, że nie jesteś zachwycony. Nie sądziłam, że bę dziesz. - Pytałem, od jak dawna wiesz. - Wyciągnął rękę i pod niósł jej podbródek do góry, tak że musiała spojrzeć w jego płonące oczy. - Od niedawna. Miałam pewne podejrzenia przed twoim wyjazdem z tatą. - Zatrzymałaś je dla siebie. - Nie chciałam wykorzystywać możliwości, że jestem w ciąży, jako metody na zatrzymanie cię w domu. - Czy nie przyszło ci do głowy, że mam prawo wiedzieć? - Sama nie byłam pewna aż do dzisiaj rano - odparła gotowa do obrony. - Co się takiego stało dzisiaj rano, co cię przekonało? - W pewien sposób potwierdziły się moje podejrzenia 146 Dar ognia wyjaśniła Verity, przypominając sobie dziwną rozmowę z O1iverem Crumpem. - Proszę, nie wrzeszcz na mnie. Powie działam ci, jak tylko zyskałam pewność. - Dziękuję. Naprawdę to doceniam - odrzekł z ponurą miną. - Verity, głuptasie. Nie powinnaś tak długo zatrzymy wać tej wieści dla siebie. Powinnaś była mi powiedzieć natychmiast, gdy tylko nabrałaś najmniejszych podejrzeń. Nic dziwnego, że zachowywałaś się tak emocjonalnie i mie wałaś humory częściej niż zwykle. Powinienem był się domy ślić. Nie wiadomo dlaczego rozgniewały ją te słowa. - Nie miałam humorów częściej niż zwykle. Nigdy nie miewam humorów, to jak może być coś częściej niż nigdy? Zawsze zachowuję się rozsądnie i rozważnie. Powinnam cię powiadomić, że mam mnóstwo zdrowego rozsądku, w prze ciwieństwie do osób, które mogłabym wymienić z imienia i nazwiska. I nie podoba mi się sugerowanie, że zachowywa łam się emocjonalnie i dziwnie! - Cicho, kochana. - Roześmiał się beztrosko i mocno ją do siebie przytulił. - Uspokój się. - Zaczął przesuwać dłońmi uspokajającym ruchem w dół i w górę jej pleców. - Tylko się uspokój, kochanie. Wszystko będzie dobrze. - Nie powiedziałeś, co myślisz o zostaniu ojcem. - Verity ukryła twarz w jego koszuli. - Nie miałem za dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić - przyznał lekko. -Jednak nie sądzę, żeby to była taka wielka sprawa. Szybko się uczę. Poza tym zawsze mogę poprosić o radę Emersona. Wystarczy popatrzeć, jaki kawał roboty odwalił wychowując ciebie. - Ależ, Jonas, to poważna sprawa! - Verity znalazła się na skraju łez i śmiechu. Nagle wszystkie uczucia sąsiadowały ze sobą. Przywarła do Jonasa, otoczyła go ramionami w pasie. Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko temu? - Myślałaś, że będę miał? - zdumiał się. - Czy dlatego nie potrafiłaś się zmusić, żeby mi powiedzieć wcześniej? - Nie byłam pewna, co na to powiesz. To ogromna odpo wiedzialność. - A zawsze martwiłaś się moim podejściem do obowiąz147 jayne Ann Krentz ków, co? - skończył z irytacją. - Jezu. Nic dziwnego, że tak się przejęłaś moim wyjazdem z twoim ojcem na ratunek Lehighowi. Pewnie zobaczyłaś w tym przykład, jak będzie wyglądało nasze życie od tej pory. Z jednym wyjątkiem: że w przyszłości będziesz zostawała sama z dzieckiem, gdy mnie przyjdzie ochota gdzieś się powłóczyć. - Nie wiedziałam, co myśleć. Potrząsnął nią lekko. - Powiedziałem ci, że to jednorazowa sytuacja, a nie wzór postępowania na całe życie. Jestem inny niż twój ojciec. Mamy podobne zainteresowania i doświadczenia, ale nie jesteśmy tacy sami. Daj spokój, Verity. Czy naprawdę nie wierzysz mi ani trochę? - Nie wiedziałam, co myśleć. Nie planowałam ciąży. Nawet o tym nie myślałam. Przez cały czas się zabezpieczaliśmy i po prostu zakładałam... - Nie zabezpieczaliśmy się przez cały czas. Właściwie to rzadko pamiętaliśmy o zabezpieczeniu, kiedy wycho dziliśmy z korytarza czasu - przypomniał jej bez osłonek. A tej zimy bardzo często odbywaliśmy seanse parapsy chiczne. Westchnęła. - Wiem. Chyba przekonywałam samą siebie, że seks po wyprawach w korytarz czasu jest w pewien sposób inny. Wydawał się zawsze taki nagły, taki wyczerpujący. Uważam, że ma związek z wejściem w korytarz. - Czy byłaś przekonana, że nie możesz zajść w ciążę tak długo, jak kochamy się na wyższej płaszczyźnie? Płasz czyźnie psychicznej? Czy tak? - W jego głosie zabrzmiał śmiech. - Nie próbuj śmiać się ze mnie! - Nawet o tym nie marzę, najdroższa. Jednak jest coś bardzo zabawnego w twoim przekonaniu, że seks po wypra wach w korytarz czasu jest inny od uprawianego zwykle. A mówisz o rozwadze. I to mówi kobieta, która jest dumna ze swego zdrowego rozsądku, niedostępnego innym, zwła szcza samcom? - Ostrzegam cię, Jonas! 148 Dar ognia - Tak jest, proszę pani - odparł chichocząc. - Słyszę ostrzeżenie w twoim głosie. Wygląda na to, że ostatnio zasy pujesz mnie groźbami i ostrzeżeniami. Po pewnym czasie trudno je traktować poważnie. - Nie wydajesz się zmartwiony. - Verity podniosła głowę, zaskoczona wesołością w jego głosie. - Myślałam, że będzie to dla ciebie straszny wstrząs. - Tak, wieści rzeczywiście w pierwszej chwili mocno mnie poruszyły, jak sama widziałaś, ale na szczęście szybko do szedłem do siebie. Verity zaczęła się uspokajać, naprawdę uspokajać, pierw szy raz od wielu dni. Ogarnęło ją uczucie głębokiej ulgi. Nawet sobie nie uświadamiała, w jakim żyła napięciu