Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Mój zawód jest całkiem zwyczajny. A ja lubię pańskie filmy. Silni, dobrzy ludzie, dlaczego prawie wszyscy giną u pana na wojnie? Szkoda ich. Tacy świetni byli chłopcy. A pański ostatni film, ten, który teraz w Paryżu otrzymał nagrodę... Jaki jest jego tytuł? „Nie wypowiedziana wojna"... Wyraża pan tam myśl, że ludzie niszczą przyrodę, niszczą Ziemię i samych siebie. Pamiętam tam: pewien pański bohater, naukowiec, bardzo smutny, mówi do swojego przyjaciela: „A jednak człowiek żyje nie po to, by przemienić się w strawę dla sześciu gatunków mogilnych robaków. Odnaleźć sens życia, oto prawdziwe szczęście. A szczęście to to, czegośmy sami nie doświadczyli..." - Dobrą ma pani pamięć, Lusiu. - Ludmiła, ojcze, jest kinomanką - powiedział Walentin z tkliwą pobłażliwością. - Nie przepuści ani jednego filmu. - Czytałam w wywiadzie, Wiaczesławie Andriejewiczu, że wybrał pan do głównej roli młodą aktorkę z Teatru Wielkiego, która miała brać udział w zdjęciach - powiedziała cienkim głosikiem Ludmiła i zająknęła się. - Słyszałam, że wydarzyło się nieszczęście, tak mi jej żal... W tym piśmie była jej fotografia, cudownie piękna kobieta! 89 - Mówisz o tej aktorce, która niedawno zginęła? - zapytał Walentin wpatrując się ponuro w ciemne okulary Ludmiły. - Zapamiętałam jej nazwisko, Irina Skworcowa. Słyszałam, że miała naderwane ścięgno, zabronili jej tańczyć, a pan, Wiaczesławie Andriejewiczu, dał jej rolę. Jaki pan dobry! - Była utalentowaną aktorką. Jak tu ich zjednoczyć? W jaki sposób? Olga, Lusia, Walentin... Jaki jest między nimi związek? Gdzie przebiega nitka logiki? Powściągliwa Olga, święta kobieta, i ta ost-ronosa Lusia, ograniczona dziewczyna z dozą niemądrej bezczelności. Co ją wiąże z przesadnie poważnym, zapatrzonym w siebie Walentinem? Pociąg fizyczny? - Bardzo mi jej żal - powtórzyła szeptem Ludmiła pochylając głowę. - Och, jak mi jej żal, Wiaczesławie Andriejewiczu. Walentin powiedział z miną posępną: - Lusia, po co te sentymenty? Zbędna utrata komórek nerwowych. Zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, jakich w samej Moskwie codziennie jest setki. - Nie rozkazuj, narzeczony, jeszcześ nie mąż - wtrąciła się zaczepnie Tania. - Ludmiła Wasiljewna sama wie, kiedy ma tracić komórki nerwowe. Znalazł się dowódca! - Nie do pojęcia, głupota, niedorzeczność - niemal bezdźwięcznie odezwała się Olga kładąc łyżeczkę na obrusie, i Krymów, domyślając się jej tajonego cierpienia, poczuł ból w okolicy serca. - Droga siostrzyczko, ja od niemowlęctwa nie znoszę głupiej dydaktyki, co powinno ci być wiadome. Jestem zwolennikiem absolutnej wolności jednostki ludzkiej - oznajmił Walentin, i niezgrabny, o długiej szyi, z wypisanym na twarzy zatroskaniem zwrócił się do Ludmiły: - Zdejmij okulary, przeszkadzają ci. 90 Zdjęła posłusznie okulary, a on, nie krępując się nikogo, wytarł jej starannie czoło i policzki, schował chustkę do kieszeni i powiedział głosem opanowanym, spoglądając na gałęzie brzóz wdzierające się przez otwarte na oścież okna werandy. - Lusia wspomniała, ojcze, o twoim ostatnim filmie. Ja też się nad nim zastanawiałem. Ty chcesz, żeby w naszej konsumpcyjnej epoce ludzie, bezwolne mróweczki, zadumali się nad sensem życia, nad jego urodą, nad wnętrzem bliźnich. Wierzysz, ojcze, w tę swoją ideę? Doprawdy sądzisz, że postęp moralny jest silniejszy od technicznego? - No, zaczyna się dęta filozofia! - Tania klasnęła w dłonie z przejęciem. - Z milczka przedzierzgnął się w gadułę, dyskutanta, i nikomu nie da dojść do słowa. Zagada wszystkich na śmierć! - Tania, nie przeszkadzaj. Jaka tu dęta filozofia? Dawno ojca nie widziałem. - Nikomu nie jest dane poznać całej prawdy o sobie - powiedział Krymów i napotkał błagalny wzrok Olgi. - Człowiek tylko dlatego jest człowiekiem, że żyje wśród ludzi. Walentin zapytał z uporem: - Ale dobro bądź zło tkwi w ludziach? - Nie oczekuj banalnego zapału: dobro i zło. Czas jest bardziej bezlitosny niż ludzie. Wyobraź sobie dialog z samym sobą: „Zmieniłem się?" „Nie jestem taki jak dawniej. Czas się zmienił i ja wraz z nim." Ludzie zmieniają czas, a czas ludzi. - Dlatego też, ojcze, jestem przekonany, że postęp duchowy jest bezradny wobec technicznego. I wszystkie gorączkowe wysiłki intelektualistów, by w technologiczny wiek dwudziesty wszczepić sentymentalizm przeszłości, nie mają najmniejszego sensu. Człowiek powinien doświadczyć dostatku i komfortu. A to nie da się pogodzić z życiem duchowym. Potrzebna benzyna do samochodów, w ogóle 91 paliwo, trzeba więc wydobywać z ziemi ropę, potrzebne drewno do budownictwa, należy wyrąbywać lasy. Marynarki i spodni z ducha się nie uszyje. - Jesteś odważny, synu, chcesz ujrzeć nagiego króla w szatach. - Masz na myśli postęp technologiczny? - I jeszcze pewien drobiazg, sens ludzkiego życia, w którym nie chciałoby się widzieć nagiego króla. - Gdyby człowiek był nieśmiertelny, ojcze, nie zastanawiałby się nad sensem życia. A nieśmiertelność może mu tylko zapewnić postęp techniczny, technologizacja, nie zaś ewangelia moralności i tak zwany duch. - Młody jesteś, Walentinie. Człowiekowi czasem nie starcza życia, żeby zrozumieć, iż przeżył je bezsensownie. - Paradoks, paradoks. - Paradoks to jeden z elementów prawdy. Bardzo bym nie chciał, Walentinie, żebyś przeżył życie pod znakiem techniki, która jakoby o wszystkim decyduje. Technika, i nawiasem mówiąc, twoja kamera nic nie zwojują, jeśli ty będziesz im służyć, a nie one tobie. - Ja, ojcze, nie przeżyję życia bezsensownie. - Nie do pojęcia, co za głupota - powtórzyła z roztargnieniem Olga i pochwyciwszy wzrok syna spytała ledwo słyszalnie: - Powiedz lepiej, Wala, jak wy z Ludmiłą będziecie żyć. Za co? Nie skończyłeś studiów, przed tobą jeszcze dwa lata nauki. Walentin zapadł się w sobie, milczał, zamilkła i Olga. - Zarabiam miesięcznie sto czterdzieści rubli, Olgo Jewgieńjewna - odezwała się niespodziewanie Ludmiła obrażonym tonem. - Poza tym mogę szyć również w domu. Potrafię zarobić o wiele więcej. Na razie starczy nam. Zamieszkamy u mojej matki... Na nas troje pokój osiemnaście metrów. Co prawda we wspólnym mieszkaniu. Ty, Wala, nie masz nic przeciwko temu. Wiem, że nie