Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Postawa dozorcy była zresztą stanowcza: nie ma szczurów w, domu. Na próżno doktor zapewniał, że widział szczura na podeście pierwszego piętra, nic nie mogło zachwiać przekonania Michela. Nie ma szczurów w domu, ktoś musiał więc przynieść zwierzę z zewnątrz. Krótko mówiąc, to jakiś kawał. Tego samego wieczora, gdy Bernard, Rieux stojąc na korytarzu szukał kluczy, zanim wszedł na schody, ujrzał, jak z ciemnej jego głębi wynurza się wielki 10 /szczur, o wilgotnej sierści, poruszający się niepewnym 'krokiem. Szczur zatrzymał się, jak gdyby szukał równowagi, skierował ku doktorowi, zatrzymał znowu, zakręcił w miejscu z nikłym piskiem i upadł wreszcie, wyrzucając krew na wpół otwartymi wargami. Doktor przypatrywał mu się przez chwilę i poszedł do siebie. Nie myślał o szczurze. Ta wyrzucona krew skierowała go na powrót ku jego trosce. Żona doktora, chora od roku, miała wyjechać nazajutrz do uzdrowiska w górach. Zastał ją leżącą w ich pokoju, jak ją o to prosił. W ten sposób przygotowywała stę do trudów podróży. Uśmróchnęła się. - Czuję się bardzo dobrze - powiedziała. Doktor patrzył na twarz zwróconą ku niemu w świetle lampy przy wezgłowiu. Dla Rieux ta twarz ^ trzydziestoletnia, mimo śladów choroby, była wciąż twarzą młodości, może dzięki owemu uśmiechowi, który górował nad resztą. - Spij, jeśli możesz - powiedział. - Pielęgniarka przyjdzie o jedenastej i zawiozę was na pociąg południowy. Ucałował lekko wilgotne czoło. Uśmiech odprowadził go do drzwi. Nazajutrz, J^kw^ętnifi^o ^godzinie ^osmgj^ ^dozorca zatrzymał-dektora w przejściu, narzekając 'ha "kiepskich dowcipnisiów, którzy położyli trzy martwe, szczury pośrodku korytarza. Pochwycono je widocznie w prymitywnie sklecone pułapki, były bowiem całe zakrwawione. Dozorca pozostał pewien czas na progu drzwi wejściowych trzymając szczury za łapy i spodziewając się, że winowajcy zdradzą się jakimś nowym kawałem. Ale nic takiego się nie stało. - O - powiedział Michel - już ja ich przychwycę! Rieux, zaintrygowany, postanowił rozpocząć obchód od dzielnic znajdujących się na krańcach miasta, gdzie mieszkali jego najbiedniejsi pacjenci. Śmieci wywożono stąd znacznie później i auto, jadąc wzdłuż 11 prostych i zakurzonych uliczek, ocierało się o kubły na odpadki pozostawione na skraju chodnika. Przejeżdżając tak jedną z ulic naliczył tuzin szczurów leżących na resztkach jarzyn i brudnych szmatach. Pierwszego chorego zastał w łóżku, w pokoju wychodzącym na ulicę, który służył zarazem za sypialnię i jadalnię. Był to stary Hiszpan o twarzy twardej i porytej. Miał przed sobą, na kołdrze, dwa garnki napełnione grochem. W chwili gdy doktor wchodził, chory, na wpół wyprostowany w łóżku, opadł do tyłu usiłując chwycić chropawy, astmatyczny oddech. Jego żona przyniosła miskę. - Cóż, doktorze - powiedział podczas zastrzyku - wychodzą, widział pan? - Tak - powiedziała kobieta - sąsiad znalazł trzy. -/ - Stary zacierał ręce. ' - Wychodzą, widać je we wszystkich kubłach na '^ śmiecie, to głód! "~ Rieux stwierdził potem bez trudu, że cała dzielnica mówi o szczurach. Skończywszy wizyty wrócił do domu. - Na górze jest telegram do pana - powiedział Michel. Doktor zapytał go, czy widział nowe szczury. - Ach, nie - rzekł dozorca - stoję na czatach, pan rozumie. I te świnie nie mają śmiałości. Telegram oznajmiał przyjazd matki doktora nazajutrz. Miała zająć się domem syna pod nieobecność chorej. Kiedy doktor wszedł do mieszkania, pielęgniarka już tam była. Rieux ujrzał swoją żonę stojącą w kostiumie, twarz miała uróżowaną. Uśmiechnął się do niej. - Dobrze - powiedział - bardzo dobrze. W chwilę potem na dworcu umieszczał ją w wagonie sypialnym. Oglądała przedział. - Za kosztowne to dla nas, prawda? - Tak trzeba - powiedział Rieux. - Co to za historia ze szczurami? 12 - Nie wiem. To dziwne, ale minie. Potem powiedział bardzo szybko, że ją przeprasza, że powinien był czuwać nad nią i bardzo ją zaniedbał. Potrząsnęła głową, jakby dając mu znak, by przestał. Ale on dodał: - Wszystko pójdzie lepiej, kiedy wrócisz. Zaczniemy na nowo. - Tak - powiedziała z błyszczącymi oczami - zaczniemy na nowo. W chwilę potem odwróciła się do niego plecami i patrzyła przez okno. Na peronie ludzie tłoczyli się i potrącali. Syczenie lokomotywy dochodziło aż do nich. Zawołał żonę po imieniu i kiedy się odwróciła, zobaczył, że jej twarz jest zalana łzami. - Nie - powiedział łagodnie. Uśmiech wrócił pod łzami, nieco skrzywiony. Odetchnęła głęboko: - Idź, wszystko będzie dobrze. Przycisnął ją do siebie. I teraz na peronie, z drugiej strony szyby, widział tylko jej uśmiech. - Proszę cię - powiedział - uważaj na siebie. Ale ona nie mogła go słyszeć. Blisko wyjścia, na peronie dworca, Rieux potrącił pana Othona, sędziego śledczego, który trzymał swego synka za rękę. Doktor zapytał go, czy wybiera się w podróż. Długi i czarny pan Othon, którego wygląd przywodził na pamięć sylwetkę światowca, jak to mawiało się dawniej, i karawaniarza zarazem, odparł głosem uprzejmym, ale lakonicznie: - Oczekuję małżonki, która pojechała złożyć wyrazy szacunku mojej rodzinie. Lokomotywa gwizdnęła. - Szczury... -- powiedział sędzia. Rieux pchnęło w stronę pociągu, ale zawrócił ku wyjściu. - Tak - rzekł - to głupstwo. Z całej tej sceny zapamiętał tylko przechodzącego mężczyznę, który niósł pod pachą skrzynkę pełną martwych szczurów. 13 Po południu tego samego dnia, gdy Rieux rozpoczynał. przyjęcia, zjawił się młody człowiek, o którym powiedziano mu, że jest dziennikarzem i że był już rano. Nazywał się''^aymond Ramberl/. Niski, w sportowym ubraniu, o szerokich ramionach, twarzy zdecydowane], oczach jasnych i inteligentnych, robił wrażenie człowieka, któremu życie służy. Przystąpił od razu do sprawy. Przeprowadzał ankietę dla wielkiego dziennika paryskiego o warunkach życia Arabów i chciał się poinformować o ich stanie sanitar-•)nym. Rieux powiedział mu, że nie jest z tym dobrze. Ale zanim przystąpi do tematu, chciałby wiedzieć, czy dziennikarz może napisać całą prawdę. - Zapewne-rzekł tamten. - Chodzi mi o to, czy może pan powiedzieć naJ" gorsze? - Niezupełnie, muszę to przyznać. Ale przypuszczam, że taka ocena byłaby nieuzasadniona. Rieux powiedział spokojnie, że w istocie taka ocena byłaby nieuzasadniona, ale zadając pytanie chciał tylko wiedzieć, czy Rambert może napasać wszystko, bez żadnych ograniczeń. - Tylko takie wypowiedzi uznaję. Nie będę więc panu pomagał wiadomościami, które posiadam