Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Wespazjan stanowczo odrzucił te wezwania; może dlatego, że mimo wszystko zamierzał odesłać Józefa po jakimś czasie do Nerona, a może z tej przyczyny, że jego proroctwa dały mu do myślenia. Legion piąty i dziesiąty pozostały na kwaterach w Cezarei; piętnasty natomiast rozlokował się w mieście Scytopolis, położonym w głębi lądu, o jakieś sześćdziesiąt kilometrów w prostej linii na wschód od wybrzeży, w pobliżu doliny Jordanu. Żadnych większych działań wojennych nie prowadzono. Jedyną poważną akcją było powtórne zawładnięcie Joppą. Już jesienią roku ubiegłego – o czym wspomniano w swoim miejscu – zdobył Joppę Cestiusz Gallus. Jednakże po jego klęsce i po odejściu Rzymian osiedliła się tam ludność uciekająca z różnych stron kraju. Byli to przeważnie mężczyźni nie mający już nic do stracenia i gotowi na wszelkie ryzyko. Pobudowali małe łodzie i okręty, wypuszczali się na morze i jak piraci śmiało napadali na statki handlowe u wybrzeży Palestyny, Fenicji, Syrii. Ponieważ żegluga bardzo na tym cierpiała, Wespazjan wysłał do Joppy oddziały jazdy i piechoty. Na wieść o zbliżaniu się Rzymian mieszkańcy pospiesznie opuścili miasto, a raczej jego ruiny, i całą noc spędzili na swych okrętach. Rankiem dnia następnego usiłowali przybić do lądu w innym miejscu. Tymczasem na ich nieszczęście zerwał się potężny wicher północny, bardzo groźny w tych okolicach pozbawionych dobrej, osłoniętej przystani; niektóre z wątłych okrętów rzucił na skaliste wybrzeże, gdzie uległy rozbiciu, inne zaś pchnął na pełne morze, gdzie pochłonęły je wzburzone fale. Według rzymskich obliczeń zginęło tam ponad cztery tysiące ludzi. Na wzgórzu dawnej Joppy pozostawiono garnizon, który pacyfikował całą okolicę bardzo pracowicie i systematycznie. Do głównej kwatery przyszła tymczasem miła wiadomość: król Agryppa i Berenika proszą, aby rzymscy wodzowie i żołnierze zaszczycili swoją obecnością ich stolicę, Cezareę Filipową. Przyjęto zaproszenie radośnie i skwapliwie. Wespazjan i Tytus bezzwłocznie udali się do królewskiej siedziby na czele wybranych oddziałów. 122 GROTA PANA I NIMF Cezarea Filipowa, jak była o tym już mowa, leżała u stóp gór Hermon, gdzie tryskają źródła Jordanu, w okolicy pięknej, górzystej, zielonej. U stóp wysokiej, czerwonawej skały bije jedno z głównych źródeł rzeki. Znacznie wyżej widać w skale otwór dużej groty. Od czasów niepamiętnych miejscowa ludność oddawała tam hołd bóstwu płodności; gdy w czasach po Aleksandrze Wielkim przyszli i osiedlili się w tych stronach Grecy, przejęli kult źródła i groty. Uznali, że to święty przybytek bożka Pana i jego towarzyszek, nimf wodnych. Wystawili im posągi, wykuli w skale liczne nisze – ich ślady zachowały się do dziś – wyryli napisy. Właśnie od Pana zwano tę okolicę Panias lub Panejon. Potem wszystkie ziemie wokół otrzymał od cesarza Augusta król Herod Wielki. Aby wyrazić i upamiętnić swoją wdzięczność, wzniósł w pobliżu skały wspaniałą świątynię Augusta z białego kamienia i umieścił w niej posąg władcy; w Judei właściwej oczywiście nigdy by się nie ośmielił na tak jaskrawe pogwałcenie Zakonu. Po śmierci Heroda całą krainę objął w spadku jego syn Filip. Był to człowiek spokojny, pozbawiony nadmiernych ambicji, miłujący natomiast wygody życia i uroki natury; wolno to wnosić z wyboru miejsca, w którym ustanowił swoją rezydencję; było nim właśnie Panias. Filip zbudował tu miasto i nadał mu imię Cezarea na cześć cesarza. Książę prawie nigdy nie opuszczał granic swych włości. Ilekroć wychodził z pałacu, szła za nim służba niosąc tron; zasiadał na nim, gdy tylko któryś z poddanych prosił o rozsądzenie sprawy; starał się wyrokować szybko, wyrozumiale, sprawiedliwie. Zmarł jeszcze za panowania cesarza Tyberiusza, zostawiając po sobie – jedyny z Herodowych synów! – pamięć jak najlepszą. Jego późniejszy spadkobierca, król Agryppa II, brat Bereniki, również tu rezydował. Uświetnił miasto i rozbudował, a w swoim czasie dał mu jeszcze jedno imię, oficjalne: Neronias, ku czci Nerona. Obecnie, latem roku 67, podejmował tu Rzymian hojnie i wystawnie. Pobyt upływał gościom na ciągłym ucztowaniu, jedynym zaś obowiązkiem, do którego się poczuwali, było składanie ofiar bogu groty. Dziękowali mu za zwycięstwa już odniesione i prosili o przyszłe. Owe wczasy u źródeł Jordanu trwały dni dwadzieścia. Niestety, tylko tyle wiadomo o tym okresie – i tylko tyle ma prawo powiedzieć o nim historyk. Winien wszakże dodać, że właśnie dopiero wtedy Berenika i Tytus znaleźli pierwszą sposobność i dostateczną swobodę, by poznać się bliżej