Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Gdy zaprowadzono go do stajni królewskiej, nie spojrzaB nawet na wspaniaBe rumaki. Wybór jego padB na niepozorn i chud szkap, godn politowania. ZaczB sposobi konia do podró|y, a gdy chciaB ju| go dosi[, ten przemówiB do Rohaiego: - Dobrze[ zrobiB, chBopcze, nie po|aBujesz swego wyboru. Bdziesz miaB ze mnie po|ytek. Wszak zanim wyruszymy, prosz, |eby[ wyjB zBoty gwózdz, który utkwiB w moim kopycie. Wtedy nie bdzie ju| |adnych przeszkód. Rohai po|yczyB du|e szczypce od kowala i bez trudu wycignB gwózdz. KoD odetchnB z ulg i po chwili z jezdzcem na grzbiecie wzniósB si do góry i poszybowaB nad ziemi. Po krótkim locie dotarli do królestwa boga Jamy*. Bóg od dBu|szego ju| czasu poszukiwaB odpowiedniego narzeczonego dla swojej jedynej córki. Gdy tylko ujrzaB Rohaiego na koniu, pomy[laB, |e ten mBodzieniec ma szcz[cie wypisane w swoim losie. Nie zwlekajc wic wydaB córk za m|. {egnajc mBod par przekazaB córce dar wskrzeszania zmarBych przez dotknicie rk ich gBowy. Wyruszyli w dalsz drog. Czwartego dnia dotarli do kraju zamieszkaBego -przez goBbie. Ich wBadca, przygldajc si chBopcu, uznaB go za wybraDca losu. Przeto zapragnB wyda sw córk za Rohaiego. W prezencie [lubnym daB mBodym par zaczarowanych goBbi. Kolejnym miejscem postoju byBo królestwo w|y. I tu Rohai o|eniB si z córk ich króla. W posagu otrzymali z |on dwa w|e. W krainie spów, dokd zawitali, te| odbyB si [lub Rohaiego z królewsk córk. Oczarowany ziciem wBadca spów wrczyB mBodym w prezencie [lubnym... usiane brylantami i perBami drzewo. Sam dostaB je kiedy[ w podarunku z krainy za siedmioma morzami. NastpiB wic kres dBugiej podró|y. Rohai zdobyB wreszcie to, czego tak * Jama - grozny bóg [mierci i zarazem sdzia w hinduizmie 42 jardzo pragnB jego król. Serdecznie po|egnaB si ze szczodrym te[ciem i wraz i czterema |onami wsiadB na statek. Traf chciaB, |e w drodze spotkaB swych sze[ciu braci nadaremnie poszukujcych drogocennego drzewa. Byli ju| mocno zniechceni i zli. Tyle wysiBku wszystko na nic.  Skd wziB si tutaj ten kulawy? - dziwili si. - Ten pikny statek i te urodziwe |ony! Nie do wiary, jaki z niego szcz[ciarz! A mo|e udaBo nu si zdoby drogocenne drzewo? Nie bez powodu przecie| jest tak radosny". Przemówili tedy do brata bardzo serdecznie: - Czy nie myl nas oczy? Wszak jeste[ naszym bratem, maBym Rohaim. 0: si masz, braciszku? Wracasz do domu? My te|. Mo|e popByniemy razem? Wezmiesz nas na swój statek, dobrze? Naiwny Rohai, niczego nie podejrzewajc, chtnie si zgodziB. Nie przypuszczaB, jakie niecne zamiary maj bracia. Ci za[, gdy tylko znalezli si na statku, wyrzucili brata za burt. Nie pomogBy bBagania i rozdzierajcy dusz sBacz zrozpaczonych |on