Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W pewnym momencie zorientował się, że nawet gdyby odbywał tę podróż bez pomocy finansowej rządu Stanów Zjednoczonych, to i tak, mimo wysokich kosztów transportu w obie strony przez Atlantyk, zyski byłyby ogromne. Ale oczywiście nie zamierzał informować o tym rządu. Równie szczęśliwi jak dyrektor byli ci artyści, którzy pochodzili z Europy Wschodniej, czyli ponad połowa zespołu. Dla nich, zwłaszcza dla Węgrów, Bułgarów i Rumunów, wychowanków najlepszych szkół cyrkowych w Europie, a może i na świecie, był to tak długo oczekiwany powrót do domu. Występując przed rodakami przechodzili sami siebie, osiągając szczyty doskonałości. I chociaż w znanym, cenionym cyrku morale zawsze jest dobre, Wrinfield jeszcze nigdy nie widział swoich ludzi tak wesołych i zadowolonych. Najpierw gościli w północnych Włoszech, potem w Jugosławii, Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech, po czym znów przekroczyli żelazną kurtynę, żeby wystąpić w Austrii. Pierwszego dnia w Wiedniu, po ostatnim występie, gdy wreszcie umilkły nie kończące się owacje, do jakich zespół zdołał już przywyknąć, do Bruna podszedł doktor Harper, który od zejścia na ląd starał się ograniczać ich kontakty do minimum. - Kiedy się pan przebierze, proszę wpaść do mojego przedziału - poprosił. Bruno zjawił się po kilku minutach. - Obiecałem, że za jednym zamachem załatwimy trzy sprawy - rzekł Harper, od razu przechodząc do rzeczy; odpiął dno torby lekarskiej i wydobył z niego metalowy pojemnik wielkości niedużej książki. - Istne cudeńko. Słuchawki i mikrofon. Włącza się tu. Ten guzik nastawia nadajnik na z góry zakodowane długości fal i wysyła sygnał wywoławczy; przy odbiorniku w Waszyngtonie pełnione są dyżury dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tu się naciska, kiedy samemu chce się mówić. Proste. - Wspominał pan coś o szyfrach. - Nie będę pana nimi trudził. Wiem, że gdybym je napisał, zapamiętałby je pan bez trudu, ale wszyscy w CIA dostaliby gorączki na myśl, że tajne szyfry choć przez moment widniały na papierze. Zresztą, gdyby doszło do tego, że musiałby pan posłużyć się nadajnikiem, a to niestety by oznaczało, że mnie nie ma już wśród żywych, używanie szyfru byłoby zbędnym zawracaniem głowy. Po prostu krzyknie pan "pomocy!" i tyle. Dziś wieczorem otrzymałem potwierdzenie trasy naszej ewentualnej ucieczki. MNiej więcej za dziesięć dni na Bałtyku będą odbywać się ćwiczenia NATO. Bliżej nieokreślony okręt - zakładam, że amerykański, ale nie wiem, jakiego typu, Waszyngton nie chce puścić pary z ust - albo będzie czekał na wodzie, albo pływał wzdłuż brzegu, od piątku wieczorem do następnego piątku. Na pokładzie znajduje się helikopter używany do akcji ratunkowych. Wyląduje w miejscu, które panu wskażę, kiedy tam dotrzemy. Uznałem, że bezpieczniej nie mieć przy sobie żadnych map, więc dopiero po układzie terenu rozpoznam to miejsce. Radiostacja na okręcie ma odbiornik nastawiony na tę samą częstotliwość, co aparatura w Waszyngtonie. Wystarczy nacisnąć ten przycisk, żeby sprowadzić helikopter. - Jasne i proste. Organizacja na medal, doktorze. Powoli zaczynam wierzyć, że rządowi rzeczywiście bardzo zależy na obliczeniach Van Diemena. - Na to wygląda. Aha, jeszcze jedno. Jak długo pamięta pan treść dokumentu, na który pan spojrzy? - Tak długo jak chcę. - Więc jeśli zobaczy pan obliczenia Van Diemena, zdoła je pan odtworzyć nawet po roku? - Chyba tak. - Miejmy nadzieję, że tak się stanie, że zobaczy je pan, a potem nam odtworzy. Że uda się panu wejść do śRodka, zapamiętać obliczenia i wyjść nie zauważonym przez nikogo. Innymi słowy, że nie będzie pan musiał posłużyć się tym. - Z górnej kieszeni marynarki wyjął dwa grube długopisy, jeden czarny, drugi czerwony, z przyciskami u góry. - Dziś wieczorem przyniosłem je z miasta. Nie muszę panu chyba mówić, skąd je mam. Bruno popatrzył na długopisy, potem na Harpera. - Na co mi to? - zapytał. - Wprawdzie nasz wydział badań i wynalazków ma różne niedociągnięcia, ale pracownikom nie brak wyobraźni. Uwielbiają wymyślać takie zabaweczki. Myślał pan, że będzie przekraczał komunistyczne granice z dwoma koltami przy pasie? To są właśnie te pistolety, o które pan prosił. Tak, tak