Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Siwaro - ciągnął Froar - ty również musisz być strzeżona. Radzę tak z uwagi na twoje własne dobre. To prawda, że Kaspel będzie naszym więźniem - szyderczo uśmichnął się do mężczyzny w błękicie - ale nie wiemy, jak długo nim pozostanie. Ludzie z korytarza otoczyli Kaspela i Gene’a. Froar podniósł głos tak, aby go dobrze usłyszeli. - Nie mamy pewności, czy ci ludzie dochowają nam wierności. Mogą zostać namówieni przez Kaspela, aby go uwolnili. Mogą zostać przekupieni. Wiem, że niektórzy z nich są mi wierni, ale nie wszystkich jestem pewny. Ale od tej chwili każdy winien najmniejszego nieposłuszeństwa wobec mnie niech się ma na baczności! Czy mam twoją zgodę? Przytaknęła energicznie, aby usłyszeli ją służący. - A więc, Siwaro, do końca podróży musisz pozostać w swych komnatach. Będę ci przysyłał posiłki, tak, by nikt nie mógł cię otruć. A tobie nie wolno opuszczać kabiny. - Rozumiem - zgodziła się z powagą. Dał znak swoim ludziom, którzy wyprowadzili Kaspela i Gene’a na korytarz, a sam zbliżył się do Siwary. — Zabraknie nam marynarzy, jeżeli zamkniemy wszystkich ludzi Kaspela. Gdybyś była rozsądna, ułatwiłabyś znacznie sprawę, każąc wyrzucić tego Gene’a za burtę, tam, skąd przybył - mówił, obserwując ją z uwagą. — Nie trzeba! - cofnęła się i zaniepokojona uniosła ręce. Uśmiechnął się uprzejmie. — Oczywiście że nie, jeśli go kochasz. Ale miłość i polityka nie chodzą w parze, Siwaro. — Sądzisz, że go kocham? Takie chuchro? - Jej drobna twarz pałała oburzeniem. Spojrzała w głąb korytarza za Gene’em, gwałtownie zaciskając pięści. - Myślisz, że mi na nim zależy, po tym, co zrobił za namową Kaspela? — Chciałem się tylko upewnić - powiedział Froar, ale pod maską uprzejmości kryła się groźba. Zawołał do swoich ludzi: - Trzech z was niech idzie z Kaspelem do jego kajuty. Jest już stary i nic wam nie zrobi. Ten drugi jest z kolei jak dziecko. Reszta niech stanie pod drzwiami; niedługo was zwolnię. Uniósł dłoń Siwary i pocałował. - Dobranoc, księżniczko. Zachowywał się tak arogancko, że Siwara gwałtownie wyrwała mu rękę. W jej oczach wciąż malowały się wątpliwości. Kiedy Froar wyszedł, skinęła na Marzę, by zamknęła drzwi. Trzej ubrani na czarno mężczyźni weszli do kabiny Kaspela razem z obu więźniami. Dwaj z nich zajęli miejsca przy oknie, trzeci pozostał przy drzwiach. Kaspel zachwiał się i usiadł na łóżku. - Nie ma już nadziei na odwrót - powiedział, podczas gdy jeden z ludzi Froara zapalał lampę. Gene usiadł obok niego i położył rękę na pochylonych plecach starca. - Kaspel, tak mi przykro! Kaspel cicho zakaszlał. - Biedne Nanich! - potrząsnął głową z rozpaczą. Wiatr zawodził wśród żagli, fale waliły jak oszalałe o burty statku. - Mam nadzieję, że zatoniemy - powiedział stłumionym głosem Kaspel. VI Mała lampa kołysała się tam i z powrotem. Gene leżał na brzuchu w poprzek łóżka, podpierając się na łokciach, z rękami pod brodą. Kaspel, zaciskając nerwowo ręce z tyłu, chodził po pokoju ze spuszczoną głową, poruszając bezgłośnie ustami. Ludzie przy oknie patrzyli obojętnie, rzucając od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia na wzburzone morze za oknem. Strażnik stojący przy drzwiach postawił krzesło koło wejścia i rozsiadł się wygodnie, skrzyżowawszy ręce. Kaspel podniósł wzrok, jakby podjął jakąś ważną decyzję. Podszedł do mężczyzn przy oknie. - Musicie nas wypuścić - powiedział, w jego zwykle łagodnym głosie słychać było strapienie. - Musimy przynajmniej zobaczyć się z Siwarą. Nie ma w tym chyba nic złego? - Zrobił błagalny gest w stronę strażników. - Chłopcy, przecież znamy się długo. Niektórzy z was służyli księżniczce przez wiele lat. A teraz nagle poparliście Froara. Czemu, na litość boską, czemu? Dwójka mężczyzn przy oknie wymieniła ostrożne i nieufne spojrzenia. Jeden z nich powiedział: - Kaspel, nie próbuj zmieniać naszych poglądów. Nie będziemy cię słuchać. Człowiek w błękitnej szacie zbliżył się do mówiącego i położył mu dłoń na ramieniu. - Miskal, ty z pewnością to zrozumiesz