Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Wspaniały okaz - zgodziła się z nią Garowyn. - Mieliśmy dzisiaj wielkie szczęście. - Aleja nie! - odciął się chłopak. - Czego ode mnie chcecie? - Pójdziesz z nami - oświadczyła fioletowooka nieznajoma stanowczym tonem, jakby nie przejmowała się tym, że jej ofiara może mieć na ten temat inne zdanie. - Nigdzie nie pójdę! - krzyknął Zekk. - Bez względu na to, co we mnie znaleźliście, nie... - Och, po prostu go ogłuszcie - rzekła zniecierpliwiona Tamith Kai, po czym odwróciła się i zaczęła kuśtykać, kierując się w ciemny koniec korytarza. - W ten sposób będziemy mogli łatwiej go przetransportować - rzuciła przez ramię. Vilas zwolnił uchwyt palców zaciśniętych dotychczas na ramieniu chłopca. Dobrze wiedząc, że może to być ostatnia szansa, Zekk postanowił rzucić się do ucieczki... ale nagle w mrocznym korytarzu rozbłysnął stożek błękitnego światła. Trafił go w plecy i sprawił, że nieprzytomny chłopak runął na kamienne płyty. ROZDZIAŁ 9 Jaina spoglądała markotnie na brata. Przygryzła wargę, zastanawiając się, co też powie ich matka, kiedy wróci do apartamentu po zakończeniu wizyty, jaką składała pani ambasador Alfy Karnaka. Miała nadzieję, że Leia nie będzie zdenerwowana z powodu zachowania Zekka. Jacen spacerował niespokojnie po salonie, mrucząc .pod nosem coś, co tylko on rozumiał. - Blasterowe błyskawice! - wybuchnął w końcu. - Kto mógłby się spodziewać, że Zekk weźmie bukiet za zieleninę! Jak to dobrze, że była z nami Tenel Ka i nie dopuściła do kolejnej kłopotliwej sytuacji. Ale i tak chyba wywarliśmy na pani ambasador nieszczególne wrażenie. - Nie sądzę, żeby było aż tak źle - odezwał się Anakin siedzący obok drzwi na dużej poduszce. - Zobaczycie, że mama da sobie ze wszystkim radę. Jaina jęknęła. - Zekk musi czuć się teraz strasznie przygnębiony - powiedziała. - Zobaczymy się z nim jutro rano, kiedy będziemy pomagali mu wydostać tę centralną jednostkę wielozadaniową- przypomniał Jacen. - Wówczas będziemy mogli pocieszyć go i przeprosić. Drzwi apartamentu rozsunęły się i do środka weszła Leia. Wyglądała na zdezorientowaną. Po chwili kłopotliwej ciszy dzieci odezwały się wszystkie naraz: - Przepraszam cię, mamo! - wybuchnęła Jaina. - To wszystko mój a wina! - Czy pani ambasador była bardzo zagniewana? - zapytał Jacen. - A gdzie tata? - zainteresował się Anakin. Kanonada pytań sprawiła, że Leia nagle ocknęła się z osłupienia. - Nie masz za co mnie przepraszać, Jaino - stwierdziła, obejmując córkę. - Pani ambasador powiedziała, że mamy trójkę wspaniałych dzieci. Podobali się jej także wasi przyjaciele. - Pochyliła się, żeby przygładzić proste ciemne włosy na głowie Anakina. - A jeżeli chodzi o odpowiedź na twoje pytanie, wasz tata postanowił omówić z panią ambasador sprawę nadprzestrzennych szlaków, którymi można dolecieć do Alfy Karnaka. Później chciał zostać u niej trochę dłużej, żeby załatwić inną sprawę jeszcze większej wagi. Jaina zamrugała, zdumiona niespodziewanym obrotem spraw, po czym usiadła na skraju długiej, wyściełanej repulsorowej ławy. Leia zajęła miejsce u jej boku, a Jacen usadowił się na drugim krańcu. Leia nastawiła układ sterujący urządzenia na łagodne kołysanie, a Anakin przyciągnął swoją poduszkę i usiadł obok nich, nie odzywając się ani słowem. Leia uśmiechnęła się do dzieci. - Pani ambasador była zdumiona faktem zaproszenia aż tylu młodych ludzi na bankiet, wydany z okazji jej przybycia. Oświadczyła także, że żadna osoba dorosła, skłonna zmienić własne obyczaje, żeby dziecko nie poczuło się zakłopotane, nie powinna mieć problemów z nawiązaniem stosunków dyplomatycznych z jej światem. Cieszę się, że w tym czasie byliście w domu, a nie w akademii Jedi - dodała, zwracając się do bliźniąt. - To wspaniale, mamo - odezwała się Jaina, siadając wygodniej na repulsorowej ławie. - Dziś wieczorem dowiedziałam się także czegoś ważnego o sobie - ciągnęła Leia