Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Jesteś aresztowany, Święty — powiedział krótko. Simon wzruszył ramionami. Pojechali do Tenterden samochodem Świętego, a stamtąd Teal zadzwonił do komendy głównej. — F–ZXKA — powiedział. — Przekażcie ostrzeżenie wszystkim stacjom i lotniskom. Zatrzymajcie załogę bez względu na tłumaczenie i zaczekajcie na mój powrót. — To się nazywa robota — rzekł z uznaniem Święty. Teal był tak poruszony, że wyszczerzył tylko do niego zęby. — Teraz dostaniesz to, na co zasłużyłeś — powiedział. To nie była wina Teala, że proroctwo się nie spełniło. Simon zawiózł go do Londynu z asystą policyjną na tylnym siedzeniu. Prawie u samych drzwi Scotland Yardu Teal otrzymał wiadomość, że załoga wylądowała w Croydon. Zatrzymani opowiedzieli zupełnie nieprawdopodobną historię i zostali wysłani do komendy głównej policyjnym samochodem. — Dobrze! — rzekł ponuro Teal i udał się do Cannon Row Police Station, by oskarżyć Świętego o umyślne morderstwo. — Tego będziesz musiał dowieść — powiedział Święty, gdy przeczytano mu oskarżenie. — Nie. Nie mam zamiaru niepokoić mojego adwokata. I tak za godzinę będę wolny. — Za osiem tygodni będziesz nieboszczykiem — stwierdził detektyw. Powrócił już do starej pozy znudzonego i bardzo tego potrzebował, ponieważ w pół godziny później samochód policyjny przywiózł zatrzymanych z Croydon i zaczęli zjeżdżać się reporterzy z jeszcze świeżą, po wydrukowaniu wiadomości o wołającym o pomstę do nieba zamachu w Tenterden, farbą drukarską na palcach. Obaj zatrzymani zostali wepchnięci do biura Teala, filozoficznie nastrojony gentleman w kombinezonie lotniczym i bardzo podniecony gentleman w prążkowanych, kaszmirowych spodniach i białych kamaszach, widocznych spod długiego skórzanego płaszcza. — To gwałt — wybuchnął podniecony gentleman. — Poskarżę się premierowi! Imbecyle! Wasza policja, oni mówią, że jestem aresztowany. To obraza, wyśmiewają się ze mnie, traktują mnie jak kryminalistę, mnie! Ale mi za to zapłacicie… — A kim to niby pan jest? — spytał Teal, leniwie odwijając z papierka następną porcję ulubionych słodkości. — Ja? To pan mnie nie zna? Pan nie zna Boileau… Teal nie znał. — Zdejmijcie tego grzyba z jego twarzy — rozkazał — i zobaczymy, jak on naprawdę wygląda. Dwóch funkcjonariuszy musiało mocno przytrzymać rozzłoszczonego maniaka za ramiona, a trzeci pociągnął silnie za brodę. Broda jednak nie drgnęła i po bliższych oględzinach okazało się, że jest autentyczna. Teal zamrugał oczami, gdy podniecony jegomość, tańczył po drugiej stronie biurka, wymachując gwałtownie rękami. — Nom d’un nom*. Nie tylko mnie pan obraził, ale jeszcze napadł i kazał mi oderwać brodę! Aaach! Zabrakło mu słów. Zatoczył się na biurko i chwycił za skronie. Teal poluźnił palcem kołnierzyk koszuli, który zrobił się nagle za ciasny. Wówczas ubrany w kombinezon gentleman o wyglądzie filozofa przemówił. — Jest tak jak on mówi. To pan Boileau, francuski minister finansów, który przyleciał tu na konferencję… Teal skinął na jednego z funkcjonariuszy. — Zadzwoń do ambasady i sprawdź, czy jest ktoś kto mógłby go zidentyfikować — polecił. — Merde alors* — wrzasnął podniecony jegomość. — Nie zamierzam czekać! Żądam natychmiastowego zwolnienia! — Obawiam się, że musimy najpierw ustalić pana tożsamość, sir — powiedział zgnębiony Teal. Pan Boileau został oczywiście rozpoznany przez rozhisteryzowanego urzędnika ambasady. Teal spędził najbardziej nieprzyjemne pół godziny w swoim życiu, usiłując wyjaśnić pomyłkę. Gdy spotkanie zakończyło się, był całkowicie wykończony, zaś raport przysłany telefonicznie z Tenterden przez eksperta od materiałów wybuchowych nie przyczynił się do poprawy jego nastroju. — To była wielka bomba lotnicza, znaleźliśmy jej szczątki. Po Lemuelu nie zostało jednak ani śladu. — Czy bomba mogła być odpalona przy pomocy czasowego urządzenia detonującego? — Nie ma śladów takiego urządzenia, sir. Ale oczywiście, ono również mogłoby ulec zniszczeniu. Gdyby było. — Czy bomba mogła być zdetonowana elektrycznie? — Do tej pory nie znaleźliśmy żadnych przewodów, sir. Moi ludzie nadal przeszukują ruiny. Z drugiej strony, sir, jeśli już rozważamy teoretyczne możliwości, to można ją było także zdetonować drogą radiową, a wówczas nic nie znajdziemy. Teal wpadł na pomysł kilka godzin za późno